Pokaż wyniki od 1 do 10 z 87

Wątek: Brenzberg

Widok wątkowy

  1. #30
    Korespondent Roku 2009 Awatar Recon
    Na forum od
    02.2008
    Postów
    2,216

    Domyślnie Odp: Brenzberg

    W Nowinach ukazał się artykuł Wojciecha Zatwarnickiego, ale w wydaniu online 97% jest płatne, ale w necie jest dalsza część (trochę dawna), jest poniżej.
    http://www.nowiny24.pl/apps/pbcs.dll...DY00/140919728
    Rzeź na Jeleniowatym

    Wojciech Zatwarnicki
    Kolejny raz na Jeleniowatym oddano hołd bestialsko zamordowanym.
    (Wojciech Zatwarnicki)

    Pierwsze ciała napotkali w pobliżu budynku mieszkalnego, naraz okazało się, że wśród traw i opłotków wciąż znajdywano nowe.

    Były kobiety, mężczyźni, dzieci. Widać było sutannę duchownego i...

    17.01.12, 14:47

    To jedna z najmniej nagłośnionych tragedii z burzliwego okresu konfliktu polsko-ukraińskiego w latach II wojny światowej i tuż po niej. Chodzi o zamordowanie 74 osób narodowości polskiej w niewielkiej osadzie leśnej Muczne w Bieszczadach. Do zbrodni doszło najprawdopodobniej 15 sierpnia 1944 r., a sprawcami byli członkowie ukraińskiego podziemia.

    Jako wprowadzenie do tematu proponuję artykuł z "Nowin", który ukazał się już prawie półtora roku temu z okazji odsłonięcia na szczycie Jeleniowatego pamiątkowego obelisku, poświęconego ofiarom tej ciągle dość zagadkowej zbrodni. Autorem tekstu jest Wojciech Zatwarnicki.


    "Pamiętajmy o ofiarach tej zbrodni"

    Pierwsze ciała napotkali w pobliżu budynku. Wśród traw i opłotków znajdywali kolejne. Kobiety, mężczyźni, dzieci... Widać było sutannę duchownego i mundury leśników Ciała nosiły ślady okrutnych tortur ...

    Na szczyt Jeleniowatego w pobliżu Mucznego wchodzimy błotnistym, leśnym szlakiem. Towarzyszy nam szum potoku, z rzadka słychać przytłumione szepty. Nastrój jest podniosły. Wchodzimy na rozległą polanę, na której ruiny piwnicy, studnia. Ktoś mówi, że pewnie to one stały się grobem dla pomordowanych. Na środku, pomiędzy konarami starych drzew, potężny dębowy krzyż. Pod jego lewym ramieniem głaz z mosiężną tabliczką: „Pamięci 74 Polaków bestialsko pomordowanych przez ukraińskich nacjonalistów".

    *Ich ciała wchłonął las*

    Kiedyś była tu leśniczówka Franciszka Króla. Stała się miejscem kaźni dla 74 osób, które szukały schronienia przed wojenną pożogą. Ludzie ci nigdy nie zostali pochowani. Ich ciała wchłonął las. Teraz, 16 września, po 66 latach, rozpoczyna się symboliczny pogrzeb. A wszystko dzięki Antoniemu Derwichowi, miejscowemu leśniczemu. - Chciałem uchronić od zapomnienia tamtą zbrodnię - mówi Derwich.
    Rok temu poprosił Jana Mazura, nadleśniczego z Nadleśnictwa Stuposiany, gospodarza terenu, o zezwolenie na ustawienie tu drewnianego krzyża. Nadleśniczy pomysł zaakceptował i zaangażował grono kolegów. Obelisk i krzyż miały stanąć w 65. rocznicę krwawych wydarzeń. Udało się to dopiero teraz.

    *Strach pozostał*

    W skupieniu słuchamy historii opowiadanej przez Antoniego. Miejscowy proboszcz, ks. Marek Typrowicz, święci pomnik i ziemię. Na naszych oczach dzieje się coś, co powinno stać się ponad pół wieku temu. Choć tak naprawdę nigdy nie powinno się wydarzyć.
    Do przypomnienia historii mordu na Jeleniowatym zainspirowało Antoniego Derwicha spotkanie z Alojzym Wiluszyńskim, jedynym żyjącym świadkiem tamtych wydarzeń.
    Pan Alojzy mieszka w Warszawie. W Bieszczady przyjeżdżał wielokrotnie. Odwiedzał miejsce, gdzie stał jego dom. Był też na Jeleniowatym. Ciągle się boi. W tamtym czasie był członkiem oddziału samoobrony pod dowództwem oficera AK z Turki. Oddział usiłował zapewnić ochronę najbliższym. Podczas jednej z jego wizyt w Bieszczadach spisali z panem Antonim relację z tamtych dni.

    *Kobiety, mężczyźni, dzieci..*

    „Rankiem (18 sierpnia) przemykali się pomiędzy bukami grzbietem Jeleniowatego" - czytamy we wspomnieniach. - „Może znajdą chwilę spokoju i trochę żywności u Królów? Do osady podchodzili bardzo ostrożnie. Dokoła panowała cisza mącona intensywnym brzękiem much. Czasem odezwał się leśny ptak, trzasnęła gałązka...
    Pierwsze ciała napotkali w pobliżu budynku mieszkalnego, naraz okazało się, że wśród traw i opłotków wciąż znajdywano nowe. Były kobiety, mężczyźni, dzieci. Widać było sutannę duchownego i mundury leśników. Ciała nosiły ślady okrutnych tortur i bestialskiej śmierci. Musiało mieć to miejsce jakieś 2-3 dni temu. Ktoś zaczął liczyć ofiary, ktoś zaczął szukać łopat do godziwego pochówku. Dowódca małym aparatem fotograficznym robił pośpiesznie zdjęcia, przynaglając jednocześnie do jak najszybszego opuszczenia miejsca tragedii, obawiając się, że zostaną prowokacyjnie oskarżeni o popełnienie tej zbrodni. Naliczyli 74 osoby. Ktoś nieśmiało zaoponował, że jemu udało się policzyć 75 ofiar. Nie liczono ponownie. Zmówili modlitwę za zmarłych".

    *Ślady krwi prowadziły do lasu*

    Potem dowódca rozwiązał oddział. Każdy ruszył w swoją stronę. Alojzy - do rodzinnego domu. Zanim wszedł, podkradł się do zabudowań i długo je obserwował. W końcu odważył się zajrzeć.
    - Porozbijane sprzęty, plamy krwi na ścianach i podłodze nie pozostawiały żadnej nadziei - wspomina. - W sieni wisiało ciało ciotki pocięte nożem z kałużą krwi na glinianej polepie. Ślady krwi prowadziły także do lasu... Tam uprowadzono cztery osoby!
    Przyczepiona do drewnianej cembrowiny kartka obwieszczała o wykonaniu wyroku na Lachach.
    Alojzy pozostał sam.

    *Chłopiec to widział*

    Z materiałów rzeszowskiego IPN wynika, że bezpośrednim świadkiem masakry na Jeleniowatym był 14-letni chłopiec, który w chwili tragedii znajdował się poza leśniczówką. „W sierpniu, 1944 r. Polacy z rodzinami uciekali do lasu na Jasieniów (Jeleniowate)" - czytamy w materiałach IPN. - „Później w Sokolikach pojawił się chłopiec, który opowiadał, że 15 sierpnia, wracając rankiem zobaczył jak upowcy otaczają leśniczówkę. Potem słyszał ich wrzaski oraz krzyki i płacz ofiar. Chłopiec uciekł do Sokolik, ale dręczony niepewnością o los bliskich powrócił do lasu, gdzie został przez upowców pojmany i zamordowany".

    "Po prostu czcimy pamięć"

    Historia na Jeleniowatym to jedna z wielu tragedii, jakie rozegrały się w Bieszczadach za sprawą UPA.
    - Tylko w sierpniu 1944 r. zginęło co najmniej 219 polskich mieszkańców dziesięciu wsi górnego Nadsania. Są to dane potwierdzone przez dokumenty i zeznania świadków - mówi Antoni Derwich i zaraz zaznacza:
    - Nie nawołujemy do ukarania winnych, nie potępiamy nikogo, nie wskazujemy odpowiedzialnych. Po prostu czcimy pamięć osób cywilnych i bezbronnych, którym nie dano szans na przetrwanie. Mamy do tego prawo. To jest nasz obowiązek.

    Wojciech Zatwarnicki

    „Nowiny”, 24-26 września 2010 r.



    Ostatnio edytowane przez Recon ; 20-09-2014 o 14:06 Powód: wyczyszczenie śmieci
    Pozdrawiam :)
    -----------------
    benevole lector

    https://twitter.com/Zbyszek_Recon

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)

Podobne wątki

  1. Brenzberg, Kudriawyński Wierch - czy można?
    Przez Dzikie Dzieci w dziale Wypoczynek aktywny w Bieszczadach
    Odpowiedzi: 3
    Ostatni post / autor: 06-07-2013, 13:02

Zakładki

Zakładki

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •