Biedna Czesterowa kocina. Proszę go ode mnie poczochrać po futrze na pocieszenie.
Biedna Czesterowa kocina. Proszę go ode mnie poczochrać po futrze na pocieszenie.
Dusza ludzka jest jak ptak:
Gdy wzbija się na pewną wysokość,nie tylko nie wolno jej spocząć,ale musi tęgo skrzydłami pracować,by się na niej utrzymać. Inaczej pierwsza lepsza pokusa pociągie ją ku ziemi.
????
a co było dalej, za nim chciwi reporterzy uchwycili podobiznę na imprezie grupowej w UG
"niech będą błogosławione wszystkie drogi proste, krzywe, dookolne…"
http://takiewedrowanie.blogspot.com/
Rozdział II
Wesoły domek
Tak i my pojechali. Był niedzielny wieczór kiedy przekroczyliśmy granicę Torunia i pomknęliśmy na południe. Julia, Kasia Darkangel79, Wojtek Myśliwiec, Banan i ja.
Ale wcześniej Kaśka miała przyjęcie bratanicy, dlatego zmuszeni byliśmy pojechać nocą. Przyjechała po nas i tu się przeraziłem. Bagaż Kasi zajmował pół bagażnika, a trzeba było jeszcze spakować cztery osoby. Okazało się jednak, że samochód Kasi pojemność wewnętrzną ma trzy razy większą od zewnętrznej, więc jakoś się zapakowaliśmy.
Podróż przebiegła prawie bez przygód i szybko, na co wpływ z pewnością miała turystyczna lodówka wypełniona po brzegi „napojami energetyzującymi, doskonały smak, tradycyjna receptura”. Włocławek, Łódź , Kielce, Tarnów, w Jaśle było już jasno. Kaśka padała na pysk, chociaż wcześniej była mowa, że będą prowadziły z Julią na zmianę. Musiałem trochę kłamać w dobrej wierze, że jest bliżej niż było w istocie. Jeszcze trzydzieści kilometrów, mówiłem w Lesku, jeszcze 15- w Czarnej.
Kiedy dojechaliśmy, wszyscy poszli spać, ja zaś poszedłem przywitać się z nasza przemiłą gospodynią Basią. Na to przyszedł Wojtek1121, który stacjonował od poprzedniego dnia, a za chwilę przyjechał Stały Bywalec. Umówiliśmy się na później pod kultową wiatą w Zatwarnicy, krótka telefoniczna konferencja z Bertrandem i również poszedłem lulu.
Domek nr 1 jest szczególnym miejscem w ośrodku w Sękowcu, mieszkałem w kilku innych, ale w żadnym nie czułem takiego domowego ciepła. Cóż potrzeba więcej- jest łazienka, kuchnia, pięterko, lodówka (bardzo ważne !) , koza, która daje ciepło dosłownie w kilka minut. Jest nasłoneczniony i czuję się w nim lepiej niż we własnym domu. Niby w innych jest to samo, ale jednak ten domek sobie ukochałem. Julia i ja zajęliśmy pięterko, Wojtek Myśliwiec i Kasia spali na dole, żegnając się co wieczór czułym: Dobranoc Kochanie! Banan natomiast rozpił opodal namiot. To nie literówka, to gra słów. Raczej uzasadniona.
Po południu, nieco już wypoczęci, udaliśmy się pod kultową wiatę, kilku znajomych autochtonów już okupywało ławki, natychmiast pojawiła się flaszka, przyjechał Bertrand z Renatką, Wojtek Cyferki. Atmosfera zrobiła się serdeczna. Nadjechała Basia, wrzuciliśmy jej do samochodu skrzynkę piwa. Pogoda była fantastyczna. Pobyt zapowiadał się świetnie. Obgadaliśmy plany na jutro- Dwernik Kamień. Mieliśmy ze sobą dwie bieszczadzkie dziewice, a ten szczyt nadawał się doskonale na rozdziewiczenie. Stosunkowo łatwe podejście, a widok przecudny.
Po powrocie do domku dziewczyny stwierdziły, że mamy napalić w kozie, zeszliśmy po drewno i pierwsze co zrobiłem, to wpakowałem się na gwóźdź sterczący z deski. Nie przejąłem się tym, byłem wystarczająco zdezynfekowany od środka, żeby mogło mi się coś stać.
Wieczorem odwiedził nas jeszcze Wojtek1121, nie przyszedł z pustymi rękami, a po jego wyjściu rozkręciła się pidżama party. Ot, taki bydgoski pomysł. Alkoholu było dużo, ale osób też, nie upiliśmy się, raczej upoiliśmy. Jutro mieliśmy ruszyć wreszcie na szlak- my na Dwernik Kamień, a Banan do Rajskiego. Spotkać z nim mieliśmy się dopiero w piątek w Ustrzykach Górnych. Bliska przyszłość zweryfikowała te plany…
O namiocie Banana, konferencji na szczycie i szczytowaniu na Dwerniku, ukraińskiej flaszce, zejściu Julii i innych sprawach przeczytacie w kolejnej części pt. „Defloracja”.
Jechaliśmy tej samej nocy w Bieszczady My mieliśmy trasę dłuższą jeszcze do pokonania ale kierowca po wysłuchaniu dobrej rady "jak będziesz przebierał nogami to nie będzie ci się chciało spać" dał radę pójść razem jeszcze do Łopienki, obskoczyć dwie zapory, pospacerować po Polańczyku i Solinie, poszukać bobrów, zobaczyć jak jedna żaba zjada drugą żabę, zawrzeć kilka nowych znajomości, pojeździć małą i dużą obwodnicą by w końcu na skutek zaprzestania przebierania nogami zasnąć późnym wieczorem bieszczadzkie powietrze i widoki powinni butelkować zamiast napojów energetycznych
ale najważniejsze przecież , że KOBIETA Z BYDGOSZCZY bezpiecznie Was dowiozła i przywiozła
Sękowiec to wspaniałe miejsce. Domek nr 1? zawsze myślałem że domek "myśliwski" jest cudownie bieszczadzko-anielski Wspominam go z sentymentem spotkań KIMB-u i rodzinnych wojaży. Pozdrowienia dla Basi (do pozdrowień dołącza się moja piękna połowa - Viola)
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki