Tutaj można zobaczyć Migawki ze Lwowa
oraz z tego spotkania:
Jesteśmy znowu w Zajeździe Pod Caryńską
Tutaj można zobaczyć Migawki ze Lwowa
oraz z tego spotkania:
Jesteśmy znowu w Zajeździe Pod Caryńską
Wyglądało to tak:
Wołosate-Tarnica-Ustrzyki
Rozdział VIII
Obrady główne, czyli hulanka
Czy mogę coś więcej napisać o IX KIMBie, skoro wszystko już zostało napisane tutaj, będzie jeszcze tutaj, a zawsze można zapukać do sąsiadów? Wszędzie tam znajdują się wspomnienia, recenzje i dokumentacja fotograficzna i audiowizualna.
Można, bo nie wszystko zostało jeszcze powiedziane.
Primo.
Byłem fundatorem jednych z powsimordowych nagród. Jak to zatytułował Dyktator Marcowy- płynnej poezji. Czas puknąć się w piersi, nie tak ładne jak piersi Julii, ale zawsze. Miała to być słynna z zeszłorocznego KIMBu miętóweczka, ale mój rodzić nie wyrobił się, za rzadko mu przypominałem o wyprodukowaniu tego destylatu. Na flaszeczkach miał być okolicznościowy grawer. I tu druga wpadka.Wpadłem na pomysł, żeby kupić wódeczkę w sklepie, wódeczkę wyjątkowo zacną. W domu dopiero zauważyłem, że flaszeczki są plastikowe i z graweru nici. Cóż było robić? Ruszyłem tym, co mam na szyi, i wymyśliłem okolicznościowe wierszyki, wydrukowałem na papierze samoprzylepnym i już miałem nagrody. Jak płynna poezja, to płynna poezja.
I tak nasza wspaniała poetka, WUKA otrzymała flaszeczkę z takim wierszykiem:
Po co nam szkiełko, okular, oko
I cała poważna nauka
Kiedy anielskie strofy swym piórem
Pisze nam pięknie WUKA
Bmiller, Fotografik Roku przeczytał:
Pstryk! Pstryk! po Bieszczadach się niesie
To nieomylny znak ,że
Bmiller biega po lesie
Fotografując krze.
Bertrand 236, Kronikarz Roku oprócz wierszyka otrzymał ode mnie piwo Czarny Specjal.A to przez nasza piwną polemikę oraz z wielkiej sympatii. A nie tylko Tyskie i Tyskie.
Największych kronikarzy kolejność
Taka nam się wyłania:
Anonim Gall, Kadłubek Wincenty
I pewien Bertrand z Poznania.
Marcinowi .S tak napisałem:
Ile nóg ma zaskroniec
I jakie pióra ma pies
To wszystko i wiele więcej
Poznał nasz MarcinS
No i Forumowicz Roku, czyli Don Henek:
Bieszczadnikiem pełną gębą
I tej gęby całą mimiką
Jest nijaki Don Pedro
Przepraszam, Don Enrico.
Wszystkim Powsimordom jeszcze raz szczerze gratuluję!
Secundo.
W piątek, po powrocie z Lwowa w ZpC Stały Bywalec, będący już wtedy pod wpływem ,odgrażał się, że wprowadzi do porządku obrad punkt nadzwyczajny, dotyczącej mojej przyszłość z Julią.Nie brałem tego poważnie i natychmiast zapomniałem. A ten skórkowaniec pamiętał!
Zawstydził mnie trochę wywlekając nas na światło dzienne i wymagając ode mnie publicznego oświadczenia się Julii. Ba, chciał przeprowadzić wśród publiczności głosowanie. Zaskoczył mnie, poza tym uważam, że to zbyt intymna sytuacja, żeby ulec takiej presji i z trudem, resztkami silnej woli, się od tego wyłgałem. Ucieszył mnie jednak. Oznacza to, że darzy mnie sympatią a i Julia została przyjęta do bieszczadzkiej braci. Miała zresztą podczas tego pobytu wiele na to dowodów. Tylko ja, biedny, już nawet w Bieszczady nie mogę uciec…
Tertio.
Na koniec zostawiłem ważną rzecz, o której nikt potem nie pisał. A warto! O pomyśle Lucyny sprzątania opuszczonych cmentarzy, których jest w Bieszczadach bez liku. Dobrą robotę wykonuje tu Szymon Magurycz, ale to wszystko kropla w morzu potrzeb. Po KIMBie mieliśmy jechać na leski kirkut. Pogoda niestety to uniemożliwiała. Stały Bywalec podobno zadeklarował , że jeden z wrześniowych dni poświeci na czyszczenie nagrobków na cmentarzu w Zatwarnicy. To dobry pomysł. Ja się piszę.
I apeluję, jeśli ktoś będzie w Bieszczadach i ma ochotę, to wystarczy kubeł z wodą, jakaś szczotka, rękawice, worek na śmieci, szpachelka do mchu. Oddajmy Bieszczadom choć część tego, co Bieszczady dają nam.
Chciałbym w tym miejscu podziękować Magdzie za książkę, Pastorowi za oddanie talonów mięsnych dla Julii (o żarciu pisać nie będę, o tym już było) i Andrzejowi 627 za prezent dla Banan w postaci talonu, i za to , o czym on wie, a mnie było bardzo potrzebne. Nie zostawia się ludzi na szlaku, niezależnie od tego którędy ten szlak przebiega. Bardzo dziękuje!
mniej więcej od posta przyspieszającego relację, mój szósty zmysł podszeptuje mi, że będzie happy end - czyli w poście ostatnim okaże się, że Piskal jednak Julii się oświadczył...![]()
Piskalu! Miałem to zrobić później, czyli ...później.
Piwo zacne,
Gardłu bliskie,
Jednak, to nie było
Piwo Tyskie.
Zacne to było piwo, przy którym wspominałem Julię no i Ciebie. A płynna poezja też już przepłynęła...
Pozdrawiam
P.S. Czy już mam inicjować jakąś nową specjalną akcje forumową???
bertrand236
Nie zaprzeczam i nie potwierdzam!
Bo to być nie miało Tyskie
Piwo Specjal jest mi bliskie.
Lepiej się przez gardło leje
Po Specjalu ryj się śmieje.
O jakiej akcji myślisz?
Rozdział IX
Placki
W niedzielę zaczęło padać, ba, lać. Plany były brenzbergowe, ale Julia, przestraszona tym co się z nią działo na Dwerniku Kamieniu odmówiła chodzenia po górach. Szybka narada i ustalenia, że wracamy jednak do Sękowca. Żal mi trochę poszukiwania leśniczówki Brenzberg, ale jak jest się w grupie, to trzeba liczyć się ze zdaniem innych.
Bambetli mamy więcej niż mieliśmy, ponieważ WUKA, w uznaniu mojego hie, hie, talentu oddała mi część swoich powsimordowych nagród. A konkretnie nalewkę Pastora, którą napoczniemy już jutro, po wypiciu flaszki ufundowanej przez Wojtka 1121, którą wylosowałem na KIMBi i wino od Hero, które szczęśliwie czeka na lepsze dni. To już drugie powsimordowe wino w naszym domu, ponieważ zeszłoroczne WUKA przywiozła, kiedy odwiedziła nas w wakacje w piskalówce. Poczekamy na specjalną okazję, by je wypić ku chwale Bieszczadów.
Mamy też pełną torbę i karton książek, które jutro, na prośbę Marcowego, zawieziemy dla dzieciaków w Komańczy.
Zapraszamy również na placki piskalskie, obiecane jeszcze we wrześniu, Magdę i Andrzeja 627.
Deszcz leje, nobliwy staruszek, trzydziestoletni namiot Banana zaczyna przeciekać, dzięki czemu Banan postanawia wreszcie przenieść się do naszego domku. Rozpalamy w kominku, robi się bardzo przyjemnie. House nr 1 znowu staje się Home.
Po południu przyjeżdżają nasi paryscy przyjaciele, Andrzej wciąż jest pod wrażenie zdobycia Brebnzbergu, Magda go stopuje. Nie bardzo jej się to udaje. Placki smakują. Jest rodzinnie.
Deszcz bębni o szyby, ogień gra w kominku, humory, pomimo złej pogody, dopisują. Siadamy nad mapą i ustalamy, dokąd prócz Komańczy pojedziemy.
Dusza ludzka jest jak ptak:
Gdy wzbija się na pewną wysokość,nie tylko nie wolno jej spocząć,ale musi tęgo skrzydłami pracować,by się na niej utrzymać. Inaczej pierwsza lepsza pokusa pociągie ją ku ziemi.
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki