"niech będą błogosławione wszystkie drogi proste, krzywe, dookolne…"
http://takiewedrowanie.blogspot.com/
witam:)
ja juz tez mam tomik wierszy WUKI:)
dziekuje bardzo za piekne wiersze:)
I ja również posiadam tomik i to od samej naszej WUKI:) z piękną dedykacją...
Jeszcze raz dziękuję!!!!!
Aha i jeszcze jedno...Asiu super to wszystko opisałaś!!!
Ostatnio edytowane przez darkangel79 ; 09-06-2010 o 16:07 Powód: zapomniałam o Asi:)
Dusza ludzka jest jak ptak:
Gdy wzbija się na pewną wysokość,nie tylko nie wolno jej spocząć,ale musi tęgo skrzydłami pracować,by się na niej utrzymać. Inaczej pierwsza lepsza pokusa pociągie ją ku ziemi.
Też posiadam , z równie piękną dedykacją, ale wstyd się przyznac leży sobie i czeka na lepsze dla niego czasy. Za wiele i za szybko się u mnie dzieje, a te wiersze wymagają skupienia, więc poczekać nań muszą, bo grzechem by było je tak po prostu przeczytać...
"...Lecz ja wrócę tu, będę w twoim śnie.
Nikt nie zabroni nam śnić..."
Bogdan Loebl
Dusza ludzka jest jak ptak:
Gdy wzbija się na pewną wysokość,nie tylko nie wolno jej spocząć,ale musi tęgo skrzydłami pracować,by się na niej utrzymać. Inaczej pierwsza lepsza pokusa pociągie ją ku ziemi.
Sześć dni temu przy kapliczce świeciło słońce… właściwie nie tylko tam ale w całej okolicy. Po niebie błąkały się leniwie chmurki, czasem mniejsze, czasem większe i było wiosennie ciepło. Idealna pogoda, żeby z asfaltu skręcić w bok... Na upartego można tam jechać ale po co? W codziennym zabieganym życiu idzie się po to, żeby wsiąść i pojechać, podjechać, dojechać, zajechać… bo czas, czas, czas…. tu jedzie się przez całą Polskę tylko po to, żeby wreszcie wysiąść i iść, iść, iść… czas nabiera innego wymiaru, mierzony ilością oddechów i kroków. Po całonocnej jeździe droga wzdłuż lasu, miękkie słonce i lekki wietrzyk jest jak orzeźwiający prysznic. Zewsząd leci pyłek sosnowy – jest na drodze, w kałużach, na nas, czuć go w powietrzu… kiedy wiatr zakręci w koronach drzew wylatuje z nich jakby zielono-żółty rój, kręci przez chwilę w powietrzu kółka i spirale, potem znika rozproszony… chyba pierwszy raz coś takiego widzę. A może nie pamiętam. Nie pamiętam też kiedy ostatni raz byłam wiosną w Bieszczadach… Można właściwie zamknąć oczy i iść… jak najszybciej wtopić się w tę drogę, las i powietrze… ptaki śpiewają jak oszalałe... Stary Dobry Znajomy zgarnięty po drodze opowiada o tym i owym. Za zakrętem znajome retorty... producenci paczkowanej suchej karmy dla grilla... lubię kiedy dymią i lubię to drewno leżące co kawałek, nie tylko tu, przy tej drodze… ciepłe, nagrzane słońcem… takie stosy są jak ludzkie życie – układane kawałek po kawałku… chłostane przez deszcz i wiatr, pieszczone przez słońce… staramy się, żeby były to jak najlepsze kawałki drewna… równo ułożone… a czasami sobie ktoś po prostu przejdzie obok i dla zabawy stos rozburzy albo co gorsza ukradnie kilka kawałków tak pieczołowicie składanych… więc stos jest składany od nowa i od nowa… koniec końców i tak wszystko się w popiół obróci…
przy drodze jaskrawożółte kaczeńce… jeszcze tylko mijamy plac zabaw bobrowych, gdzie pnie drzew wyglądają jak naostrzone ołówki i nareszcie z zieloności wyłaniają się białe mury… Łopienka. Zadziwiające miejsce – cerkiew na pustkowiu. Dla kogo? Po co? Dla duchów dawnych mieszkańców? Kto przyjdzie do świątyni na pustkowiu? A jednak przychodzą… jedni pierwszy raz, czasami przez przypadek... inni kolejny i kolejny… Otynkowany rzeczny kamień z zewnątrz koi oczy prostotą i schludnością, wewnątrz zaskakuje surowością… świątynia żyje swoim kamiennym życiem… na cmentarzu dawnej wsi… kiedyś tętniło tu życie, ludzie układali cierpliwie swoje kawałki drewna w stosy… aż nagle przyszedł ktoś kto wiedział lepiej jak ma być ten świat urządzony, kopnął butem i zburzył porządek… a to co się nie rozpadło kazał wywieźć gdzieś… daleko stąd… długie lata po tym kimś przyszedł ktoś inny… kto postanowił, że to co opuszczone znowu będzie żyło… nie do końca plan się wykonał… ale Łopienka jest! jeszcze trochę w śpiączce ale może kiedyś się przebudzi całkiem… póki co stoi kamienna świątynia… jak serce zmuszone reanimacją do tego, żeby bić… przez drzwi jak przez tętnice płynie tlen – ludzie z dobrymi myślami… inni tu chyba nie przychodzą, bo po co…? Do białej świątyni na pustkowiu…
Opowiedz mi o wędrowaniu
i o tym miejscu za zakrętem,
gdzie w przemijaniu i przetrwaniu
niezwykłe losy są zaklęte.
Gdzie wiatr historii pozacierał,
wcześniej wzbijając w górę kurz,
ślady i skargi, prośby i modły,
gdzie nawet echo nie mieszka już.
I tylko czasem skrzywionym krzyżem
otchłań zieleni westchnie nieśmiało,
o pamięć prosząc i ciepło świecy,
bo tylko tyle tu pozostało.
Ostatnio edytowane przez asia999 ; 18-06-2010 o 23:23
Dusza ludzka jest jak ptak:
Gdy wzbija się na pewną wysokość,nie tylko nie wolno jej spocząć,ale musi tęgo skrzydłami pracować,by się na niej utrzymać. Inaczej pierwsza lepsza pokusa pociągie ją ku ziemi.
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki