Zima 2009/2010. Konkretnie luty. Miałem powód, żeby pojechać w Bieszczad. Chciałem zobaczyć się z Przyjaciółmi, których nie widziałem od dłuższego czasu. Pocztą pantoflową /szkoda, że tylko w ten sposób/ dowiedziałem się, że szykuje się spotkanie w Bieszczadzie. Konkretnie tam, gdzie kiedyś Anyczka sprzątała. W sobotę rano pakuję się do karawanu i w drogę. Droga daleka przede mną, ale nic to jak mawiała Basienka. Po drodze dzwonię do Don Enrica, którego od tej pory będę Henkiem nazywał… Leniwy już jestem, a w ten sposób zaoszczędzam na klikaniu. Henek też wybiera się w Bieszczad i zabiera album, żeby mi go pokazać. Jaki album, to już chyba wiecie. Henek nie wie, gdzie się spotkać. Proponuję Herbaciarnię w Cisnej, bo tam bardzo dobrą kawę podają. Henek ochoczo na to przystaje. Więc jesteśmy umówieni. Na polach zalega śnieg ale droga czarna prowadzi mnie do celu. Kiedy jestem w Anyczkogrodzie dzwonię do Henka. Niestety poza zasięgiem jest. Tak jest dłuższy czas, a ja podążam do Cisnej. Droga robi się coraz mniej czarna, Henek poza zasięgiem. Zatrzymuję się w Firnowym Ośrodku i załatwiam sobie nocleg. Jadę dalej. W pewnym momencie odnajduje się Henek. Może nie konkretnie on, ale w zasięgu. Okazuje się, że jestem przed nim. On zabradziażył w Hoczwi u Zdzicha. Ja dojeżdżam do Cisnej, robię zakupy. Piwo i coś do popicia. Wermuth dla Eksperta Roku 2008, bo ma być na spotkaniu… W końcu spotykam się z Henkiem i Hennową. Pokazują mi album. Gdybym nie siedział, to bym przysiadł. Takie zrobił na mnie wrażenie. Henek nie chce mi go dać, bo chce go pokazać Klubowi Rzeszowskiemu. Nie protestuję. Postanawiamy się rozstać. Oni jadą w te, a ja w tewte stronę. Droga robi się biała. Nie zważam na to i jadę do Firnowego Ośrodka. Tam jest pełno… Mam to w /niedomówienie/. Rozpakowuję się i jadę do lasu….
To tak dla przypomnienia po awarii...
Pozdrawiam
Zakładki