Strona 4 z 4 PierwszyPierwszy 1 2 3 4
Pokaż wyniki od 31 do 38 z 38

Wątek: Ognisko na śniegu, czyli lutowe wspomnienia z Bieszczadu. Jeszcze raz po awarii...

  1. #31
    Kronikarz Roku 2010
    Awatar bertrand236
    Na forum od
    07.2004
    Rodem z
    Poznań
    Postów
    4,224

    Domyślnie Odp: Ognisko na śniegu, czyli lutowe wspomnienia z Bieszczadu. Jeszcze raz po awarii.

    Nie znam się na tropach, ale uważnie im się przyglądam. Na szczęście nie ma tu tropów miśka. Lepiej się idzie z wiarą, że się go nie spotka. To lepiej, to taka przenośnia jest. Zapadam się po kolana. Widzę tropy jeszcze jednego stworzenia. Jak na mój gust stworzenie to nazywa się homo sapiens z tym że ja sapię a on popierdalał po śniegu. Istota myśląca przypięła sobie to butów rakiety. Teraz mogłem po raz pierwszy w życiu zaobserwować na śladach na śniegu, co to znaczy chodzić z przypiętymi rakietami. Kurczę może kiedyś sobie takie sprawię, albo chociaż pożyczę od kogoś? Pomimo tego, że idzie się ciężko brnę uparcie do wyznaczonego przez siebie celu. Jest to mój pierwszy raz zimą w tym miejscu. Wiosną i latem jest tu ładnie, ale zimą też niczego sobie. Widać, że pracownicy L.P. zadali sobie wiele trudu, aby miejsce to było bardziej przyjazne turystom. Są tablice informacyjne, są obudowane studnie, są ładnie oznaczone podmurówki i piwnice. Tylko, czy mi się teraz bardziej tu podoba? Chyba jednak nie… Trudno, wszystko się zmienia i miejsce to też jest tego przykładem. Żeby nie było tak zimno, to posiedziałbym sobie gdzieś na podmurówce. Jestem tu któryś już raz i zawsze jestem tu sam. Mijam wypalone w środku drzewo. Dziupla robi mi za statyw i pstrykam sobie fotkę. W końcu docieram do miejsca, gdzie po drugiej stronie potoku po prawej stronie wznosi się pagórek. Że tam cos jest wskazują drewniane poręcze. Schody są przykryte grubą warstwą puchu. Pomału schodzę do potoku z zamiarem jego przekroczenia. W pewnym momencie zapadam się w śnieg tak po same te no wiecie przecież…Wygramolenie się ze sniedu kosztowało mnie wiele wysiłku. W końcu przekraczam potok i po schodach, których absolutnie nie widać, ani się ich nie wyczuwa wychodzę na pagórek. Jestem u celu mojej wędrówki. Miejsce po cerkwi i cmentarz nawet zwierzęta uszanowały. Równa biała kołdra przykrywa miejsce spoczynku dawnych mieszkańców wioski. Tutaj nie mogłem się oprzeć pokusie i się oparłem o poręcz płotu okalającego to miejsce. Oparłem się i zamyśliłem. Oczami wyobraźni widziałem kobiety, mężczyzn i dzieci wchodzące do cerkwi. Wydawało mi się że słyszę śpiew kolęd… W końcu zimno wybudziło mnie z zamyślenia. Nadszedł czas powrotu. Droga powrotna była już łatwiejsza, bo szedłem po własnych sladach. Miałem przetarty przez siebie szlak. Po niedługim marszu doszedłem do miejsca w którym skręciłem w las.
    Załączone obrazki Załączone obrazki
    bertrand236

  2. #32
    Kronikarz Roku 2010
    Awatar bertrand236
    Na forum od
    07.2004
    Rodem z
    Poznań
    Postów
    4,224

    Domyślnie Odp: Ognisko na śniegu, czyli lutowe wspomnienia z Bieszczadu. Jeszcze raz po awarii.

    Jest ładnie. Marsz drogą jest o wiele łatwiejszy niż był w lesie. Szybko jednak rezygnuję z łatwizny i skręcam na zaśnieżone zbocze po prawej stronie. Znowu trochę, a może nawet bardziej się zapadam w śnieg, ale warto. Przede mną roztacza się wspaniały widok. Doszedłem też do niemałej wprawy w chodzeniu. Otóż robiąc dłuższe kroki, ale za to stawiając stopy na wystających kępach trawy nie zapadam się w śnieg. W końcu trzeba zejść do drogi, bo mi się wzgórze kończy. Znowu obszczekują mnie psy. Dochodzę do karawanu i jadę. Zatrzymuję się przy bardzo malowniczych ruinach. Całkiem sympatyczne miejsce tu jest. Zastanawiam się, czy nie poszukać miejsca po cerkwi i cmentarza, ale zostawiam to na zaś. Wracam do Wielkiej szosy. Ponieważ mam jeszcze trochę dnia przed sobą tym postanawiam odwiedzić jeszcze jedną miejscowość, której już nie ma. Nie mam zamiaru już dzisiaj chodzić, ale pojeździć jeszcze mogę. Po dojechaniu do Wielkiej Szosy skręcam w lewo, a po kilku kilometrach skręcam w prawo. Bałem się, czy droga będzie odśnieżona, ale była o dziwo. Nie tylko odśnieżona, ale również posypana solą. Śnieg na niej tworzył błoto. Po drodze po lewej stronie minąłem mały kościółek, który jest w remoncie. Po obu stronach drogi mijam tabliczki z groźnymi napisami informującymi, ze teren tu jest prywatny. Znowu się wkurzyłem, ale cóż poradzić? Dojechałem do cerkwi. Cerkiew stara jest, kamienna. Remont trwa w najlepsze. Cerkiew zamknięta dosyć mocno i nie chce mi się z tym zamknięciem mocować. Po co niszczyć takie solidne zamknięcie? Nowy dach blaszany chroni wnętrze cerkwi. Razi mnie jednak na tej zabytkowej budowli brązowa blacha trapezowa. Komuś chyba wyobraźni nie starczyło. Przecież można było użyć desek. Byłoby ładniej i bardzie bieszczadzko. Obszedłem cerkiew naokoło i wróciłem do karawanu. W drodze powrotnej jakiś dziwny odgłos wydobywał się spod karawanu. Nie zważałem na to tylko pognałem do miejscowości będącej siedzibą gminy. Trzeba kupić sobie coś do zjedzenia. Tam przed sklepem stwierdziłem, że częściowo urwała się od karawanu (nie, nie trumna) jakaś plastykowa osłona pod samochodem. Jadąc zagarniałem między osłonę, a karawan coraz więcej błota i ona coraz bardziej się urywała. Postanowiłem zająć się tym dnia następnego. Wieczorem przyjechał do mnie pracownik L.P. i pojechaliśmy na wizje lokalną…Co nieco doradziłem, co nieco obiecałem. Zresztą obietnica nie jest zrealizowana do dziś, ale to nie moja wina. Za to dowiedziałem się, dokąd mam odprowadzić karawan dnia następnego.
    Załączone obrazki Załączone obrazki
    • Typ pliku: jpg 6.jpg (82.4 KB, 24 odsłon)
    • Typ pliku: jpg 7.jpg (183.4 KB, 26 odsłon)
    • Typ pliku: jpg 5.jpg (73.7 KB, 25 odsłon)
    • Typ pliku: jpg 2.jpg (66.2 KB, 19 odsłon)
    • Typ pliku: jpg 8.jpg (130.3 KB, 22 odsłon)
    • Typ pliku: jpg 4.jpg (84.9 KB, 20 odsłon)
    • Typ pliku: jpg 10.jpg (74.2 KB, 27 odsłon)
    • Typ pliku: jpg 3.jpg (74.4 KB, 20 odsłon)
    • Typ pliku: jpg 1.jpg (62.1 KB, 24 odsłon)
    • Typ pliku: jpg 9.jpg (122.4 KB, 26 odsłon)
    bertrand236

  3. #33
    Kronikarz Roku 2010
    Awatar bertrand236
    Na forum od
    07.2004
    Rodem z
    Poznań
    Postów
    4,224

    Domyślnie Odp: Ognisko na śniegu, czyli lutowe wspomnienia z Bieszczadu. Jeszcze raz po awarii.

    Cholerka! Musiałem zerwać się bardzo wcześnie. O godzinie 8:00 stawiam się w pobliskim warsztacie. Po podniesieniu karawanu tak wysoko, ze nieomal trumna by się zgniotła o sufit ujrzałem przerażający widok. Spod karawanu zwisała jak na tego rodzaju pojazd czarna osłona podłogi. Okazało się, że można z nią zrobić tylko jedno, można ją było urwać do końca. I tak od tego dnia karawan jest lżejszy o jedną część plastikową, która została w Bieszczadzie. Wróciłem do centrum i zaparkowałem niedaleko piekarni. Chyba jeszcze nigdy nie pisałem, ze najlepszy w Bieszczadzie chleb w niej pieką. Ponieważ byłem sam, to kupiłem w sklepie tyle chleba ile potrzebowałem i całą resztę na dwa śniadania i kolację. Minąłem po lewej remontowaną świątynię i pojechałem na południe, ale niezbyt daleko. Tyle ile trzeba było. Potem skręciłem kołami na wschód. Byłem ciekaw jak będzie mi się jechało. Na początku droga była odśnieżona. Po prawej ręce miałem cmentarz na wzgórku i miejsce po cerkwi. Minąłem też „krzywy domek” i zatrzymałem się dopiero przy wodospadzie. Zimową porą nie robi takiego wrażenia jak w innych porach roku. Pojechałem dalej. Skończył się dobry asfalt, droga słabo odśnieżona. Raczej śnieg jest ubity kołami samochodów i innych maszyn. Zatrzymałem się w miejscu, gdzie odchodzi droga w prawo. Zima, nie zima, jeść trzeba, więc zrobiłem sobie śniadanie. Popiłem je powiedzmy, że lemoniadą. Poszedłem na pobliski cmentarz i miejsce po cerkwi. Na wzgórzu trochę wiało, więc nie zabawiłem tam długo. Zszedłem do drogi i poszedłem nią przed siebie. Podszedłem do zagrody pustej już. Kiedyś w niej konie były. Smutno ona wygląda, opuszczona taka. Poszedłem dalej, aż do konca tej krótkiej drogi. Dalej jest droga bardziej zrywkowa taka. Strasznie ona była rozjeżdżona. Nie poszedłem dalej, bo błoto na niej okrutne było. Po drodze dogoniła mnie terenówka. Pani w mundurze pracownika L.P. zapytała mnie co tutaj robię? Była wyraźnie zaskoczona widokiem turysty w tym miejscu o tej porze roku. Zaprosiła mnie do siebie na kawę, kiedy będę w pobliżu miejsca jej zamieszkania. A mieszka chen za trzema brodami i cerkwią. Przy okazji dowiedziałem się, ze karawan nie da rady przejechać przez brody. Ja poszedłem do karawanu i podjechałem nim kawałek dalej. Przy następnej drodze w prawo zaparkowałem i poszedłem tą drogą. Doszedłem do fabryki dymu, która o dziwo dymiła „pełną parą”. Pracownik fabryki nie był zaskoczony moją obecnością. Zdziwił się dopiero wtedy, kiedy usłyszał, ze nie przyjechałem tu szukać zrzutów. Zresztą tyle lat po wojnie szukanie zrzutów mija się z celem i to jeszcze w śniegu… ;-) Poszedłem sobie powoli drogą. Mimo szlabanu zamkniętego na kłódkę dosyć ruchliwa ona jest. Tak wnioskuję po śladach opon. Droga ta przywołuje wiele wspomnień. A to Renatka, a to konie, a to Klopsik, a to … Doszedłem do niewielkiego cmentarza. Nikogo na nim nie było od dłuższego czasu. Świadczy o tym brak śladów na śniegu. Po chwili jestem na końcu dolinki. Nie chce mi się iść na przełęcz do kapliczki, nie chce mi się też włazić na górę, którą mam po lewej ręce. Pozostaje mi wracać, co też czynię. Zaczyna się chmurzyć. W lekko pruszącym śniegu dochodzę do karawanu. Postanowiłem sprawdzić prawdomówność spotkanej Pani. Faktycznie zjazd do brodu to dosyć wysoki uskok lodowy. Mógłbym urwac osik przy karawanie. Nie ryzykuję i zawracam. Dojeżdżam do Wielkiej Szosy i skręcam w prawo. Jadę aż do Małej szosy. Tam parkuję i odwiedzam Zdzicha zaliczonego do Zakapiorów. Oj miłe to było spotkanie. Wszak dawno się nie widzieliśmy. Obejrzałem nowe dzieła między innymi Matkę Boską Fornalską. Kiedyś Gość ten był prawdziwym artystą. Malował wspaniałe dzieła i dziełka. Teraz z artysty stał się rzemieślnikiem. Masowo powiela wiele prac. Cóż komercja. Nadal jednak bardzo lubię Go odwiedzać. Następnie pojechałem Małą Szosą, aż do kurortu. Tam skręciłem do jego centrum. Pusty ten kurort strasznie był. Nawet Stanica zamknięta na cztery spusty. U pani leszowej zjadłem za to jak zwykle pyszny obiad. Pogadałem z Gospodynią i pojechałem dalej. Ponieważ Stanica była zamknięta kawę wypiłem dopiero w Herbaciarni. Po ciemku wróciłem do Ośrodka….

    Dupa. Zdjęć już nie będzie. Nie wiem jak mi się udało je wykasować, ale udało się skutecznie.
    bertrand236

  4. #34
    Bieszczadnik Awatar Pyra.57
    Na forum od
    08.2006
    Rodem z
    stolica Pyrlandii
    Postów
    1,596

    Domyślnie Odp: Ognisko na śniegu, czyli lutowe wspomnienia z Bieszczadu. Jeszcze raz po awarii.

    Chyba z tymi zdjęciami dopadły Cię chochliki fotograficzne. Szkoda tych zdjęć bo ładnie ilistrowały te zimowe klimaty.
    pozdrawiam
    Marek

  5. #35
    Kronikarz Roku 2010
    Awatar bertrand236
    Na forum od
    07.2004
    Rodem z
    Poznań
    Postów
    4,224

    Domyślnie Odp: Ognisko na śniegu, czyli lutowe wspomnienia z Bieszczadu. Jeszcze raz po awarii.

    Ostatni poranek.

    Pogoda ładna, ale się ociepliło. Zaczyna trochę spływać. Postanowiłem być niedaleko bazy. Wyjechałem karawanem z Ośrodka i dojechałem do Wielkiej Szosy. Tam skręciłem w prawo. Zatrzymałem konie mechaniczne przy pierwszym cmentarzu. Ledwo go było widać spod śniegu. Taki mały cmentarzyk, którego niewiele osób zauważa jadąc to w jedną, to w drugą stronę. Przeszedłem na drugą stronę asfaltu i poszedłem przed siebie. Nie, nie na przełaj. Tam droga jest. Po lewej stronie minąłem leśniczówkę o historycznej już nazwie. Droga cały czas pięła się pod górę. Wyprowadziła mnie do lasu. Nawet była odśnieżona. Znaczy się leśnicy tutaj jeżdżą po drewno. Szedłem sobie powoli, aby jak najdłużej napawać się ostatnim dniem w Bieszczadzie. Było tak, jak lubię. Tylko zima, droga, cisza i ja. Szkoda tylko, że zwierzyna jakaś nie wyszła mi na spotkanie. Rozumiem jednak, że z nadmiaru szczęścia mógłbym oszaleć… Droga jak to droga w górach prosta nie była. Bałem się żeby nie przeoczyć miejsca, w którym powinienem z niej zejść. Tak naprawdę do tej pory takiego miejsca nie było. W końcu dochodzę. Czuję, że to musi być teraz. Trochę zasapany skręcam w prawo. Od razu zapadam się powyżej kolan. Teraz nie ma lekko. Każdy krok w zapadającym się mokrym śniegu jest trudny. Mijam jakiś zasypany plac. To jest chyba miejsce na składowanie drewna. Teraz całkowicie zasypane. Wchodzę w las. Wiem, ze muszę wejść na górę. Nie szukam ścieżki w tym śniegu, bo i po co? Nagle niewiadomo skąd dochodzą do mnie ślady człowieka, który pomykał tędy na rakietach. Były to jednak całkiem inne ślady niż te, które widziałem ostatnio. Widocznie rakiety tak jak opony też mają inne budowy i inne ślady zostawiają. Po chwili ślady zniknęły. Tak sobie myślę, ze może ktoś miejscowy rogów szukał. W miarę podchodzenia śniegu jest coraz mniej. Z kroku na krok idzie mi się lżej. W końcu zaczyna się wywłaszczenie. Jeszcze kilkadziesiąt metrów i jestem na szczycie. Szczyt jen jest oznaczony bardzo specjalnie. Jest tam czerwona tablica z godłem Polski i stosownym napisem, żebym wiedział, że doszedłem tam, dokąd chciałem. Nawet jakaś kapliczka lub krzyż się tam znalazła. Już nie pamiętam dokładnie co. W Bertrandowych zagadkach znajdziecie tę fotkę. Postanowiłem tam wrócić latem. Po swoich śladach wróciłem do drogi. Teraz już spacerek do karawanu. Cały czas w dół. Karawan zastałem cały zachlapany błotem pośniegowym. Cóż odwilż czas wyjeżdżać z Bieszczadu.

    I to by było na tyle. Czas gasić ognisko. W Poznaniu skończyły się upały. Dzisiaj jest około 16 stopni.
    bertrand236

  6. #36
    Poeta Roku 2010
    Poeta Roku 2009
    Poeta Roku 2008

    Awatar WUKA
    Na forum od
    07.2006
    Rodem z
    Toruń
    Postów
    3,908

    Domyślnie Odp: Ognisko na śniegu, czyli lutowe wspomnienia z Bieszczadu. Jeszcze raz po awarii.

    Bo grzać przestałeś! Szkoda!

  7. #37
    Kronikarz Roku 2010
    Awatar bertrand236
    Na forum od
    07.2004
    Rodem z
    Poznań
    Postów
    4,224

    Domyślnie Odp: Ognisko na śniegu, czyli lutowe wspomnienia z Bieszczadu. Jeszcze raz po awarii.

    Musiałem skończyć. Pojutrze w Bieszczad wyjeżdżam. Jak wrócę, to może tydzień KIMBowy opiszę... Musze pomyśleć. Wiosna jesienią. Też ładnie. Mam trochę zdjęć.

    Pozdrawiam
    bertrand236

  8. #38
    Poeta Roku 2010
    Poeta Roku 2009
    Poeta Roku 2008

    Awatar WUKA
    Na forum od
    07.2006
    Rodem z
    Toruń
    Postów
    3,908

    Domyślnie Odp: Ognisko na śniegu, czyli lutowe wspomnienia z Bieszczadu. Jeszcze raz po awarii.

    Oj tak! Czekam ! Szybko wracaj i do...klawiaturki!

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)

Podobne wątki

  1. O Górach Kaczawskich raz jeszcze
    Przez Krzysztof Gdula w dziale Turystyka nie-bieszczadzka
    Odpowiedzi: 1
    Ostatni post / autor: 21-11-2012, 22:40
  2. Tam, gdzie Anioły goriłoczkę piją, czyli wrześniowe wspomnienia z Bieszczadów
    Przez Piskal w dziale Relacje z Waszych wypraw w Bieszczady
    Odpowiedzi: 33
    Ostatni post / autor: 30-03-2011, 00:09
  3. Bieszczady po raz pierwszy czyli jak przeszukiwać forum
    Przez Browar w dziale Bieszczady praktycznie
    Odpowiedzi: 4
    Ostatni post / autor: 20-07-2009, 18:14
  4. Jeszcze raz o Janie Gerhardzie
    Przez Stały Bywalec w dziale Oftopik
    Odpowiedzi: 1
    Ostatni post / autor: 26-08-2007, 16:09
  5. Ranking kanjp bieszczadzkich raz jeszcze
    Przez Lech Rybienik w dziale Bieszczady praktycznie
    Odpowiedzi: 32
    Ostatni post / autor: 01-12-2004, 04:02

Zakładki

Zakładki

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •