Dziś 3 razy przykraczamy san promem na drodze: bachórzec- sielnica, dąbrowka starzeńska- nozdrzec i krzemienna- jabłonica ruska.
Precz z mostami!!! niech zyja promy!!!

na jednym z nich bardzo spodobal mi się regulamin, zwłaszcza punkt 7 i 9 :)



w dabrowce starzenskiej ogladamy ruiny zamku stadnickich.. ponoc to fajne ruiny... acz na zmanierowanych mieszkancach dolnego slaska nie robia one specjalnego wrazenia.. u nas takie i lepsze w co drugiej wiosce :)




z jablonicy ruskiej podazamy w strone ulucza droga niezmiernie pylista, a osiadajace wszedzie drobinki pylu przypominaja ze jest jest suche, upalne lato a przed nami jeszcze kilometry wloczegi :)



po drodze mijamy domek.. cos w tym jest ze kazdy widzi co chce widziec, bo na tabliczce wydaje mi się ze pisze „barak turystyczny” i już mam wizje noclegu w tym uroczym miejscu... niestety pisze „barak robotniczy” i nikt nie wychodzi jak krecimy się wokół aby nas np. zaprosic na impreze

w dobrej odwiedzamy kolejna cerkiew i mily sklep kolo niej polozony. Troche mi szkoda ze robiac remont cerkwi odbudowali jej srodkowa wieze, majac tylko dwie bańki wygladala charakterystycznie, wpadala w pamiec, teraz wyglada normalnie jak inne cerkwie..




w mrzyglodzie urokliwy senny ryneczek jak dawniej





i most na sanie wydajacy charakterystyczne dzwieki jak się po nim jedzie...

znaczone na mapach pole namiotowe nad sanem nie istnieje.. są tam tylko domki do wynajecia a namiotow rozbijac nie wolno.. pan z recepcji mierzy mnie wzrokiem mowiacych „tacy jak wy tu u nas nie nocuja”- i ma pelna racje!

zatem ruszamy dalej i na nocleg zatrzymujemy się w siemiuszowej. Jest pole namiotowe na ktorym stoi ogromna wiata wygladajaca na nowa. W srodku drewniany podest (do spania, tanczenia, na orkiestre?) oraz 4 ogromne stoly z lawami.











Nie wiem na ile osob można by tam imprezy robic! Jednak srodek lata a tam tylko my... towarzystwa dotrzymuje nam jedynie dorodny pajak :)



miejsce jest dosyć uczeszczane przez miejscowych- to dwoch wyskoczy nad pobliski stawek po rybke na kolacje, to traktor przywiezie snopki by je zrzucic pod wiata na godzine a potem zabrac, to wszesnym rankiem przemknie w nieznanym celu jakas wywrotka, z kierowca malo nie wypadajacym z szoferki ze zdziwienia na nasz widok..

kolejny dzien zaczynamy od odwiedzenia tyrawy woloskiej gdzie spotykamy ruiny palacu z nowym pierzastym lokatorem,



pomnik matki boskiej o twarzy radzieckiego sołdata




i klimatyczna malutka stacje benzynowa, tzw kontenerowa.




Jest ona bardzo wygodna dla miejscowych, zwłaszcza dla rolnikow którzy tankuja tu swoje traktory i inne maszyny rolnicze, piły, agregaty , więc interes się kreci. Niestety będzie jeszcze ona istniala jeszcze tylko miesiac... nie, nie splajtowala... zabily ja unijne normy, ze zbiornik musi być wkopany, ze musi mieć jakas pojemnosc i inne pierdoły. Była wiele lat, cieszac praktycznoscia miejscowa ludnosc i wygladem sporadycznych turystow.. teraz rolnicy bedac zapier*** traktorkami do birczy lub sanoka, na jakieś shelle i bipi , a w drodze mogą się cieszyc ze są „w europie”. Miejscowe petycje czy pisma nic nie dadza bo „normy i standardy” z brukseli są ponad to.. więc gawedzimy sobie z wlascicielem kontenerka, ze mamy nadzieje ze dozyjemy momentu kiedy ten eurosajuz upadnie lub nas z niego wyrzuca.. ze coraz czesciej zdarzaja się chwile gdy się mysli „jest pieknie, ale to już ostatni raz...”

humor poprawia odnalezienie cerkiewki w kotowie, wydaje się być w lepszym stanie niż 10 lat temu, nie ma ton smieci które się wtedy wszedzie walaly. Tylko pachnie stara bejca do drewna, a wiatr przynosi do wnetrza szum i zapach łąkowych ziól i granie swierszczy.. rozwazamy okolice cerkwi na nocleg ale godzina dosyć wczesna no i nigdzie nie ma potoczka.. kolega rok temu spal w tej cerkwi- myslimy ze troche bylby strach ze w nocy zrobi się burza, wichura i dostanie się w łeb belka czy kawalkiem witraża.