Do samego konca termin wyjazdu był niepewny. Z pewnym powodow, mimo ogromnych checi ,nie moglismy tym razem pojechac na ukraine. Wybor więc padl na pogorze przemyskie- tereny gdzie 10-12 lat temu spedzalam prawie cale wakacje jezdzac od wioski do wioski i przemierzajac niezliczone kilkometry lesnych stokowek. Jakos się teraz zatesknilo. Niegdys teren wyjatkowo urokliwy, jak to pisalo w starym przewodniku: „Pogranicze dwoch narodow...Kraina burzliwej historii i niepewnej terazniejszosci, kraina opustoszalych wiosek, dzikich lasow, zapomnianych cerkiewek. To drugie Bieszczday, wprawdzie bez polonin ale i bez masowego ruchu turystycznego, zakladowych wycieczek i kioskow z pamiatkami. To tu napotkasz dwie najstarsze cerkwie w Polsce, tu znajduje się jedna z dwoch najslynniejszych w naszym kraju kalwarii i ruiny najwiekszej twierdzy, tu w zagubionym w przygranicznych lasach Arłamowie polowali PRLowscy dygnitarze i przebywal internowany Lech Wałęsa”. Czy cos z tego klimatu sprzed lat zostalo do dziś?

Ruszamy upalnym rankiem na wschod, z glownych drog zjezdzamy na wysokosci trzebini kierujac się na nasza ulubiona trase- skala, slomniki... wisle probujemy przebyc promem- niestety- ten w swiniarach jest od paru lat nieczynny, a w koszycach zbudowali most .... dalej przez szczurowa, zakliczyn, biecz, dynow..

Pierwszym naszym celem jest zlot bunkrowy z forum www.bunkrowiec.com.pl, który w tym roku odbywa się na fortach twierdzy przemysl. Wieczorem meldujemy się zgodnie z umowa na forcie łętownia,
ekipa już jest prawie w komplecie, odwiedza nas również wiesiek- obecny dzierzawca tego fortu. Niestety przyjezdzajac za pozno nie zalapalismy się na zwiedzanie muzeum i ponoc bardzo ciekawe opowiesci wieska o fortach :(
Impreza jak zwykle w milym, dawno nie widzianym towarzystwie- rozmowy to z tym to z owym i ze wszystkimi naraz, ognicho, wspolna degustacja potraw i trunkow.




Część ekipy była dziś na ukrainie więc wyciagaja rozne specjaly mi.in upolowali gdzies „biełomory”- których od paru lat bezskutecznie szukalam w roznych miejscach. Ja ogolnie nie pale ,sam zapach papierosow mnie odrzuca i nie rozumiem tego nałogu - ale jak nie cieszyc się degustacja czegoś takiego?

„Nazwa Biełomorkanał przylgnęła do legendarnych papierosów, określanych według rosyjskich, i tak niezbyt wyśrubowanych norm, jako papirosy 5 kategorii. W języku rosyjskim występują dwa odrębne słowa określające wyroby tytoniowe: cigariety czyli typowe papierosy oraz papirosy czyli staromodne fajki z długą tekturową tutką zakończone krótkim kawałkiem bibuły z tytoniem. Biełomorkanał zalicza się właśnie do tego drugiego typu. Dzięki swej nazwie i charakterystycznemu opakowaniu Biełomorkanały stały się takim samym symbolem sowieckiej epoki jak wódka Stolicznaja czy piosenki Wysockiego. Archaiczny wygląd, niezwykła moc i podły smak tworzyły wokół Biełomorów swoisty klimat czegoś nieprzeciętnego i owianego mgiełką tajemnicy. Sam papieros składa się z długiej tekturowej tutki zakończonej króciutką bibułą z tytoniem. Tekturową tutkę zagniata się w charakterystyczny sposób dzięki czemu ułatwia ona trzymanie oraz skutecznie chłodzi dym. Taki sposób produkcji papierosów został porzucony na zachodzie wkrótce po II wojnie światowej, jednak w byłych republikach sojuza jest stosowany do tej pory. Obecnie Biełomory wytwarzane są w Rosji, na Białorusi i Ukrainie. Ze względu na niską cenę – ok. 60 gr za paczkę cieszą się dużą popularnością. Opakowanie praktycznie nie zmieniło się przez ostatnie pół wieku. Dodano jedynie akcyzę i ostrzeżenia o szkodliwości palenia. Zwłaszcza te ostatnie są szczególnie przydatne, gdyż Biełomor jest jednym z najmocniejszych papierosów świata. Zawiera pięciokrotnie więcej nikotyny i smoły niż zwyczajne wyroby tytoniowe do których przywykli ludzie zachodu. Ciekawostką jest fakt, iż milicja wyłapuje młodych ludzi palących Biełomory. Spowodowane jest to tym, iż pomysłowa młodzież zamiast tytoniu upycha w bibule marihuanę. „





nocleg spedzamy w klimatycznych kazamatach fortu Łętownia. Zeby nie spac na betonie budujemy sobie z toperzem drewniany podest z kilku ławeczek- ten fort będzie naszym domem przez 3 dni :) :) :)



oprócz bunkrowcow fort jest zamieszkiwany przez kilka jaskółczych rodzin, które wybraly to sympatyczne miejsce na swoje gniazdka. Można dlugo obserwowac jak lataja po korytarzach, wlatuja przez okna, karmia mlode w gniazdach (wtedy gdy pojawia się mama z robalem w dziobie rozlega się radosny pisk malych, odbijajacy się echem po starych betonowych scianach) czy hustaja na kablach.



Rano wybywamy kolo 10. Raz ze jedziemy zwiedzac inne forty, dwa ze musimy opuscic łetownie jako ze jest dziś „zlot sołtysa” czy cos w tym stylu. Zjezdzaja się więc rozne wypucowane auta z wbitymi w eleganckie wdzianka personami, ponoc to rozne vipy podkarpacia które beda sobie tu dziś imprezowac (oczywiscie do ktorejs godziny, potem wypad, bo wieczor jest nasz :) )
Ponoc przed ich przyjazdem gmina naprawila pospiesznie droge dojazdowa na fort , wysypujac nawierzchnie setkami ton tlucznia. Nie wiem czemu, ale przypomniala mi się historia z miasteczka w delcie dunaju, gdzie gdy mial ich wizytowac owczesny ukrainski prezydent kuczma, to wylano asfalt prosto na trawe. Jako ze tam teren podmokly, bagnisty – caly asflat „wsysło”... Gosc ostatecznie przybyl helikopterem

pierwszy odwiedzamy fort XV „Borek”. Fort jest na etapie remontu i rekonstrukcji, widac ze się ktos nim zajmuje. Jest odkrzaczony, ma nowe dachy



następny w planie jest fort „Salis Soglio”- ponoc najlepiej zachowany fort przemyskiej twierdzy. Faktycznie można wedrowac po roznych poziomach, korytarzach, przelazic kolejne bramy. Również jest niezakrzaczony, ale znacznie więcej w nim patyny niż w poprzednim











potem jedziemy do przemysla i zwiedzamy tam kilka niewielkich bunkrow. Pierwszy z nich bedacy akurat w rekonstrukcji znajduje się w wyjatkowo niemilym miejscu,obok ogromny plac budowy- powstaje kolejny potworek- swiatynia naszych czasow- ogromna galeria handlowa...



drugi jest przerobiony na muzeum, w srodku duze zbiory roznych dokumetow, plakatow, odezw, menazek, manierek, strojow i bardzo sympatyczna obsluga.

Kolejnym jest brama- tez muzeum gdzie oprowadza dwoch gosci przebranych za szwejkow, opowiadajac rozne dowcipy i ustawiajacych nas w dwuszeregu :)
jeden z nich ma plakietke, która wybitnie opisuje i moje podejscie do obecnej naszej polityki...



i wszyscy uczestnicy zlotu (chyba tylko bez tomka który stal po drugiej stronie aparatu)