Strona 1 z 2 1 2 OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 1 do 10 z 12

Wątek: Z małymi misiami w Bieszczadach

  1. #1
    Bieszczadnik
    Na forum od
    03.2005
    Rodem z
    Kraków (Prądnik Czerwony, na Nową (C)huć zamieniony...)
    Postów
    327

    Domyślnie Z małymi misiami w Bieszczadach

    Dawno mnie na forum nie było... No, ale jak się ostatni raz było w wiadomych górach w 2006 (wstyd i hańba) to i nie ma o czym na forum pisać. W międzyczasie sporo się stało - moja pani została moją ślubną panią, a w czerwcu 2008 na świat przyszły misie (jak wyjaśniła moja pani pielęgniarkom w klinice położniczej, skoro ojciec niedźwiedź to dzieci muszą być misie). A właściwie miśki, od razu dwie

    Wakacji w tym roku nie planowaliśmy, ot pojechać na dwa tyźnie do rodziny w Rzeszowskie. Zanim jednak wakacje się zaczęły, tak ze trzy miechy temu byli u nas znajomi i jak się okazało pózniej zapamiętali, że pozytywnie odniosłem się do idei wypadu na parę dni w Bieszczady. No ale z Kraka jechać w B na łykend to rozpusta przy naszych budżetach, więc w moim rozumieniu projekt upadł. Upłynęło trochę czasu, wakacje się zaczęły, po różnych zwrotach i opóźnieniach w końcu wyjechaliśmy na wieś, ale wiadomo było, że w połowie pobytu ja muszę wrócić do Kraka, żeby fotografować na ślubie brata mego szwagra. Param się od czasu do czasu fotografią ślubną
    Pozdrawiam
    mj

  2. #2
    Bieszczadnik
    Na forum od
    03.2005
    Rodem z
    Kraków (Prądnik Czerwony, na Nową (C)huć zamieniony...)
    Postów
    327

    Domyślnie Odp: Z małymi misiami w Bieszczadach

    Ciąg dalszy.

    Będąc w Kraku na owym ślubie dostałem lakonicznego smsa z prikazem, cobym zabrał ze sobą fotelik dziecięcy do samochodu. Własnego auta nie mamy, a po okolicach rzeszowskich rozbijaliśmy się z rodziną, korzystając z ich fotelików (albo i jeżdżąc bez nich, na krótkie, kilkukilometrowe dystanse). Zdziwiłem się więc nieco, ale stosowny sprzęt zabrałem i zażywszy szczególnych wywczasów w tradycyjnie opóźnionym i zatłoczonym pociągu (tradycję tę zarówno Polskie Kuleje Państwowe, jak też i wszelkie spółki - klony tychże pielęgnują z podziwu godną starannością) dotarłem na miejsce. Na miejscu moja pani oświadczyła mi, że jedziemy w Bieszczady.

    Wystartowaliśmy w sobotę, 14 sierpnia. Przejeżdżając przez Zagórz zaproponowałem przystanek na obejrzenie ruin klasztoru karmelitów i to był pierwszy przystanek na drodze w Bieszczady. Tak się składa, że ani ja, ani moja pani, ani też Michał - nasz kierowca, nota bene przewodnik beskidzki - jeszcze ich nie widzieliśmy. pojechaliśmy więc i uzupełniłem jedną z luk bytniczo - poznawczych w Bieszczadach
    Pozdrawiam
    mj

  3. #3
    Forumowicz Roku 2018
    Kronikarz Roku 2018
    Forumowicz Roku 2017
    Kronikarz Roku 2014
    Ekspert Roku 2013
    Korespondent Roku 2008
    Awatar sir Bazyl
    Na forum od
    09.2005
    Rodem z
    Resmiasto
    Postów
    3,102

    Domyślnie Odp: Z małymi misiami w Bieszczadach

    No i trop wyprawy się urwał. Misiekjakub pewnie zapadł już w sen zimowy - takie zachowanie niedźwiedzi o tej porze roku wróży długą i ostrą zimę .
    Ale my się go nie boimy, na palcach nie chodzimy, jak się zbudzi to... się niech za pisanie weźmie!
    "Rozum mówi nie raz: nie idź, a coś ciągnie nieprzeparcie i tylko słaby nie ulega; każdy z nas ma chwile lekkomyślności, którym zawdzięcza najpiękniejsze przeżycia." W. Krygowski

  4. #4
    Bieszczadnik
    Na forum od
    03.2005
    Rodem z
    Kraków (Prądnik Czerwony, na Nową (C)huć zamieniony...)
    Postów
    327

    Domyślnie Odp: Z małymi misiami w Bieszczadach

    Nie śpię jeszcze,, nie śpię... GHRRROOOOO..... Fuk... Fuczę tylko gniewnie, za oknem deszcz keje i mokro, trza słoneczne czasy powspominać (:
    Załączone obrazki Załączone obrazki
    Pozdrawiam
    mj

  5. #5
    Bieszczadnik
    Na forum od
    03.2005
    Rodem z
    Kraków (Prądnik Czerwony, na Nową (C)huć zamieniony...)
    Postów
    327

    Domyślnie Odp: Z małymi misiami w Bieszczadach

    O klasztorze nie będę się rozpisywał, karmel zagórzański jaki był i jaki jest, każdy widzi... choćby na powyższych obrazkach.

    Dalsza trasa wiodła o zgrozo nad Solinę. Zaporę w Solinie zapamiętałem w stanie z lat osiemdziesiątych i taką ja chowam w pamięci do dziś - bez krupówkopodobnej alejki sklepów z pamiątkami, bez dyskotek, megahuśtawek, knajp - potworków w formie skrzyżowania karaweli z chyżą bojkowską itd., itd. Lista owych komercyjnych potworków wokół zapory jest dłuuuga jak sama zapora i samo ich wymienianie doprowadza mnie do szału. Dla przykładu - Bar Pod Gontem, pokryty - a jakże - blachą. Nie przestaje mnie to śmieszyć, mimo ze akurat prezentowane zdjęcie zrobiłem przy poprzedniej bytności w 2006. Blachogontówki trzymają się nieźle
    Załączone obrazki Załączone obrazki
    Pozdrawiam
    mj

  6. #6
    Bieszczadnik
    Na forum od
    03.2005
    Rodem z
    Kraków (Prądnik Czerwony, na Nową (C)huć zamieniony...)
    Postów
    327

    Domyślnie Odp: Z małymi misiami w Bieszczadach

    Mizeria architektoniczna i kaszana urnabistyczna w Bieszczadach są wstrząsające. Dodać do tego presję deweloperską i za 30 lat w modnych rejonach będzie wypisz wymaluj Beskid Śląski skrzyżowany z Zakopanem - nie da się splunąć, by nie trafić w domek. Buduje się projekty identyczne jak i wszędzie, nie zawracając sobie głowy krajobrazem i terenem. Krajobrazu przecież w Bieszczadach nikt nie chroni, a teren zawsze można zgwałcić spychaczem i koparką, nie?

    Ale miała być relacja, a nie lista żalów. No więc, dotarliśmy do Soliny, Michał wbił kunsztownie w jedno z ostatnich wolnych miejsc na parkingu i ruszyliśmy na drogę krzyżową przez deptak. Ostatni raz byłem tu w 2006 i doznałem wtedy głębokiego szoku (po kilkunastu latach niebytności, bo raz poprzedni był grubo przed 1990) na widok tego, co się tu powyprawiało i wyprawia - te wszystkie knajpy i budki z lodami, kebabem, zabawkami i tandetą aż po najdalszy kres bytu. W pamięci przechowuję starannie obraz otoczeni zapory z czasów tzw. późnej komuny,kiedy to w jej okolicach nie było prawie nic, alejka do niej wiodąca była "tak ciekawie pusta"... Tym razem byłem już przygotowany psychicznie na ów napór komercji, ale drażnić mnie to nie przestaje.

    Przedreptaliśmy przez zaporę, małe misie mozolnie jadły gofry nabyte w owej strefie komercyjnej, po czym podreptaliśmy dalej wzdłuż brzegu, podnóżem góry Jawor. Celowo nie piszę "plażą", bo przeczyta to jeszcze jakiś wczasowicz nadbałtycki, pojedzie w Bieszczady skuszony opowieściami jakie to piękne góry licząc, że w razie mu się nie spodoba plażę będzie miał w zanadrzu i zawiedzie się srodze. Jak wiadomo, "plaża" w Solinie jest w najlepszym bieszczadzkim stylu

    Na owej plaży, praktycznie na drugim końcu (mając już w zasięgu wzroku zamykającą ją zatoczkę) urządziliśmy pierwsze pławienie misiów. Tu dygresja - nasze niedźwiedzie mają po 2 lata i 2 miesiące i choć lubią się kapać, to tyle wody na raz jeszcze nie widziały. Początkowo troszkę się bały, ale szybko im się spodobało
    Załączone obrazki Załączone obrazki
    Pozdrawiam
    mj

  7. #7
    Bieszczadnik
    Na forum od
    03.2005
    Rodem z
    Kraków (Prądnik Czerwony, na Nową (C)huć zamieniony...)
    Postów
    327

    Domyślnie Odp: Z małymi misiami w Bieszczadach

    Po wypławieniu przewędrowaliśmy z powrotem, wbiliśmy kunsztownie w michałowe Aveo i ruszyliśmy do Kalnicy nad Wetliną. Na miejscu byliśmy gdzieś między 19 a 20, obu naszym ślubnym wbitym między foteliki dziecinne z tyłu solidnie nogi ścierpły. Wylądowaliśmy w czymś, co zwie się "U Oli" i wymyka się sztywnym klasyfikacjom w rodzaju "schronisko", "pensjonat", "pokoje gościnne" itd. Kto był sam wie, kto nie był polecam gorąco. Ciekawe miejsce i różnych ludzi się tam spotyka - akurat wtedy razem z nami w budynku był Adam Kulisz z zespołem zespołem Kulisz Trio.

    Było trochę zamieszania, bo Oli (chyba mogę pisać per Ty) pokiełbasiły się dni i z obiecanej piątki wyszła nam czwórka. Zażyczyliśmy dodatkowy materac dla dzieci (i tak musiały spać na podłodze, spanie w łóżku odpadało bo kręcąc się w nocy mogłyby wypaść) i zalogowaliśmy się do czwórki. Przeciwstawiliśmy się dzielnie (wtedy i później) wszelkim próbom i obietnicom przekwaterowania - w nocy całkiem dobrze nam było, a w ciągu dnia i tak nas nie było.

    Aha, i mieliśmy jeszcze jedno życzenie ekstra: wanienka dla dzieci. Ola zaproponowała plastikowy, budowlany pojemnik (zwany w Kraku fachowo kajposem) do mieszania zaprawy, mało używany ; po umyciu i wyparzeniu służył bardzo dobrze, małe miały frajdę bo był większy niż ich domowa, "etatowa" wanienka.
    Tak upłynął dzień, wieczór i poranek, pierwszego dnia
    Ostatnio edytowane przez misiekjakub ; 31-08-2010 o 12:56
    Pozdrawiam
    mj

  8. #8
    Bieszczadnik
    Na forum od
    03.2005
    Rodem z
    Kraków (Prądnik Czerwony, na Nową (C)huć zamieniony...)
    Postów
    327

    Domyślnie Odp: Z małymi misiami w Bieszczadach

    Niedziela, 15 sierpnia.

    Niedziela to niedziela, trza do kościoła pójść. Projekta były różne, ostatecznie udało mi się namówić towarzystwo na wypad do Łopienki na 12 - informacje powziąłem ze znalezionej na jadalni u Oli ulotki o festiwalu "Rozsypaniec". My z Bogusią (moja pani) byliśmy tam parę lat temu jako plecakowcy, Michał z Justyną - jeszcze nie. Zaakceptowali pomysł udania się do wsi której nie ma, w której zamiast miejsca po cerkwi dla odmiany jest cerkiew. Ruszyliśmy więc i trochę żeśmy się spóźnili - nie byłem przygotowany na to, że jest tam zakaz wjazdu. Pewnie stoi już kilka lat, ale jakoś zapamiętałem że go nie ma, poza tym jak intensywnie jeździłem w Bieszczady w latach 80. to zakazów wjazdu na stokówki i inne boczne drogi albo nie było, albo nikt spośród miejscowych i znających teren przyjezdnych się nimi nie przejmował. Np. wokół gniazda Falowej, wzdłuż Wetlinki, jeździło się aż miło na Sine Wiry. Teraz się zmieniło co nieco... Na dole przy skrzyżowaniu tłok, mnóstwo samochodów, rejestracje z całej Polski, miejsca do parknięcia oczywiście brak (o ilości ludzi świadczy to, ze przy Komunii zabrakło komunikantów). Stanęliśmy już za zakazem, dokonaliśmy spieszenia i dawaj. Ludzi oczywiście jak na bieszczadzkie standardy mnóstwo, czasu mało bo zakładałem ze podjedziemy bliżej, poza tym zebranie sie z dziećmi chwilę nam zajęło. Wzięliśmy małe misie na barana i dotarliśmy na Kyrie Eleison (ja) i Gloria (reszta) - całkiem nieźle, biorąc pod uwagę przenoszenie misiów na grzbiecie oraz fakt, że mieliśmy 15 minut do dyspozycji od chwili spieszenia. Po drodze minęły nas liczne ekipy zmotoryzowane, niespieszone i niespeszone niespieszeniem, za to widocznie bardzo spieszące się.

    W Łopience tłum, zabrało mi to znaczna część satysfakcji i przyjemności z odwiedzenia tego miejsca... Najlepiej być tam samemu, we dwoje albo najwyżej w kilka osób. Nie będę opisywał, kto nie był niech tam pojedzie w czas, kiedy jest pusto, wejdzie do cerkwi (mam nadzieję ze dalej jest otwarta), zaduma i pomodli się chwilę. Piękne to miejsce, sprzyja i zadumie, i modlitwie.

    Dzięki życzliwości uczestników mszy dostaliśmy miejsca siedzące, co było o tyle konieczne że misie posnęły (robią tak często w kościele). Po mszy był jeszcze koncert zespołu Trapiści, z którego wszakże musieliśmy wyjść po tym, jak Asia (starszy o dwie minuty miś) zlała dokumentnie mnie, ławkę i podłogę pod ławką. Nabyliśmy jeszcze kasetę ze mszą Trapistów, cegiełkę na odbudowę cerkiewki, pobawiliśmy się w japońskich turystów i ruszyliśmy z powrotem, tym razem wszyscy na własnych nogach.
    Pozdrawiam
    mj

  9. #9
    Bieszczadnik
    Na forum od
    03.2005
    Rodem z
    Kraków (Prądnik Czerwony, na Nową (C)huć zamieniony...)
    Postów
    327

    Domyślnie Odp: Z małymi misiami w Bieszczadach

    Po drodze były fotki przy mielerzu, a potem do wozu, wbiliśmy kunsztownie (przypominam, jeździmy w 4 osoby + 2 foteliki z dziećmi) i podążyliśmy coś zjeść na obiad. Znaczy się, podtrzymać tradycję - nasza nowa świecka tradycja, kultywowana od 2004, nakazuje będąc w Bieszczadach zjeść naleśnik-gigant w Chacie Wędrowca. Zwykle zjadamy go na pół, przy czym ja odgrażam się że zamówię coś jeszcze, po czym płacimy i wychodzimy

    Resztę dnia poświęciliśmy powtórnemu pławieniu siebie i misiów, tym razem w Wetlince, w Kalnicy. Jednym z zapachów mego dzieciństwa jest wilgotna woń łopianów, mięty i wody, niepowtarzalna, do poczucia tylko nad bieszczadzkim potokiem...Tego też mi od lat brakowało - wykąpać się, popływać w bieszczadzkiej rzeczce. Zwykle do tych celów służył mi Wołosaty, tym razem padło na Wetlinkę - a tam niespodziewajka, taki bystry przele, jak jaccuzi.

    Tak upłynął dzień, wieczór i poranek, drugiego dnia
    Ostatnio edytowane przez misiekjakub ; 31-08-2010 o 18:31
    Pozdrawiam
    mj

  10. #10
    Bieszczadnik
    Na forum od
    03.2005
    Rodem z
    Kraków (Prądnik Czerwony, na Nową (C)huć zamieniony...)
    Postów
    327

    Domyślnie Odp: Z małymi misiami w Bieszczadach

    Poniedziałek, 16 sierpnia.

    Już w planach na niedzielę była Połonina Wetlińska, alternatywa był przejazd kolejką. Z kolejki zrezygnowaliśmy ze względu na niedogodności czasowe - kolizję z mszą, a Połonina wypadła wskutek opóźnień - zanim wróciliśmy z Łopienki i zjedliśmy obiad było już za późno, by iść w góry i pojechaliśmy nad rzekę.

    Poniedziałek był przeznaczony na wycieczkę górską "i nie ma to-tamto". Michał z Justyną wybrali sobie Bukowe Berdo z Widełek i dalej przez Tarnicę i Szeroki Wierch do Górnych. My z naszymi misiami nie mogliśmy nawet marzyć o takich "dalekobieżnych" trasach, ale chcąc małe zabrać gdzieś, gdzie na świat Boży można poglądać z wysoka zdecydowaliśmy się na Wetlińską, ceprostradą (znaczy się żółtym) z przełęczy. Plusy takiego rozwiązania są oczywiste - traska krótka, raptem jakieś dwa i pół kaema, przewyższenie zredukowane do absolutnie niezbędnego minimum (360 metrów), nachylenie cały czas łagodne, brak stromszych podejść, a na górze schronisko. A w schronisku Puchatek, w końcu to Chatka Puchatka, co nie było bez znaczenia jeśli chodzi o motywację małych niedźwiedzi. Poza tym droga szeroka, łatwo się minąć, co też nie jest bez znaczenia przy dzieciach. Nawet ten tłum ludzi, co się tam przewala. ma swoją zaletę - w razie jakiegoś wypadku można liczyć na pomoc. Minus jest w zasadzie jeden - szlak jest bardzo kamienisty, pełno kamerdolców i korzeni, co małym znacznie utrudnia marsz, ale go nie uniemożliwia.

    Michał i Justyna wysiedli w Widełkach (dzielnica Pszczelin), zasiadłem za wolantem i pojechaliśmy na przełęcz Wyżnią. Dokonaliśmy spieszenia, nabyłem drogą kupna kalendarz bieszczadzki (w Kraku nieosiągalny, nawet w Sklepie Podróżnika) i ruszyliśmy w górę, w tempie małych misiów oczywiście. Małe szły dzielnie, ale zdjęć jak idą nie mają - każde z nas prowadziło jednego misia, więc focić nie miał kto, fotki są tylko z postojów. Paulinka (młodszy o dwie minuty i nieco mniejszy miś) jak zwykle maszerowała dzielnie, po każdym odpoczynku na pytanie "Idziemy?" odpowiadała "Idziemy!" i wyrywała do przodu. Asia troszkę popłakiwała i trzeba ją było przekonywać i tłumaczyć, ale tak to już z nią jest, Asia woli siedzieć niż chodzić, na zwykłym płaskim spacerze w mieście też nieraz popłakuje i kombinuje co by tu zrobić, by ktos ja wziął na barana. Najlepszy numer odstawiła na granicy lasu i połoniny - płakała, bo już była trochę zmęczona, tłumaczyłem że zaraz odpoczniemy tylko dojdziemy do mamy, ale mamy nie było widać bo było za zakrętem. W końcu miś zobaczył mamę, przestał płakać jak nożem uciął i ruszył do przodu jak wystrzelony z procy, na co odpoczywający na poboczu szlaku turyści zareagowali śmiechem i brawami. Asia wówczas speszyła się, zatrzymała i rozryczała na full volume. Potem jeszcze długo wspominała, że płakała jak dostała brawa i widać było, że jej trochę wstyd Na zdjęciu wygląda, że Paulinka płacze - w rzeczywistości śmiała się wtedy i miauczała
    Załączone obrazki Załączone obrazki
    Ostatnio edytowane przez misiekjakub ; 01-09-2010 o 10:54
    Pozdrawiam
    mj

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)

Podobne wątki

  1. Bieszczady z małymi dziecmi - gdzie ???
    Przez JacekJ w dziale Bieszczady praktycznie
    Odpowiedzi: 7
    Ostatni post / autor: 19-06-2011, 21:02
  2. w Biesy z małymi dziećmi - fajne kwatery w Wetlinie
    Przez Becia34 w dziale Noclegu szukam
    Odpowiedzi: 3
    Ostatni post / autor: 23-10-2010, 13:33
  3. Zaginał aparat w Bieszczadach pod Małą Rawką
    Przez krakowianin26 w dziale Bieszczady praktycznie
    Odpowiedzi: 9
    Ostatni post / autor: 18-06-2010, 23:51
  4. Małże w Bieszczadach
    Przez pieter w dziale Fauna i flora Bieszczadów
    Odpowiedzi: 9
    Ostatni post / autor: 27-03-2007, 18:47
  5. Małe
    Przez długi w dziale Oftopik
    Odpowiedzi: 3
    Ostatni post / autor: 03-08-2005, 17:06

Zakładki

Zakładki

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •