Strona 1 z 5 1 2 3 4 5 OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 1 do 10 z 49

Wątek: Sokoliki Górskie cerkiew

  1. #1
    Bieszczadnik Awatar wtak
    Na forum od
    03.2006
    Rodem z
    nie tak daleko Gór
    Postów
    498

    Domyślnie Sokoliki Górskie cerkiew

    Proszę bywalców o następującą informację".
    Na zdjęciu z linku: http://www.bieszczady.net.pl/copperm...bum=166&pos=14
    jest ruina sokolickiej cerkwi. Czy widoczne domy znajdują się po polskiej stronie, czy też po ukraińskiej ?
    pozdrówka :-)

  2. #2
    Bieszczadnik Awatar iaa
    Na forum od
    09.2008
    Rodem z
    Podkarpacie
    Postów
    465

    Domyślnie Odp: Sokoliki Górskie cerkiew

    W maju 2010 były po prawej stronie Sanu.
    Tajemnica - już niezupełna:
    http://www.nowiny24.pl/apps/pbcs.dll...KEND/562278785

  3. #3
    Kronikarz Roku 2011 Awatar buba
    Na forum od
    02.2006
    Rodem z
    Oława
    Postów
    3,646

    Domyślnie Odp: Sokoliki Górskie cerkiew

    po polskiej chyba nie ma zadnych domow?

    zarabisty ten artykul... juz raz mnie straz graniczna zwinela przy probie odwiedzenia tej cerkwi... ale po przeczytaniu tego tekstu kusi by poprobowac jeszcze raz..tym razem od ukrainskiej strony.. moze sie uda, moze nie, ale jakies przygody na pewno beda! :)
    "ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną - cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam.. "

    na wiecznych wagarach od życia...

  4. #4
    Bieszczadnik Awatar tomas pablo
    Na forum od
    01.2009
    Rodem z
    pod karpacie
    Postów
    1,461

    Domyślnie Odp: Sokoliki Górskie cerkiew

    też raczej jestem pewien , że to domy po ukr.stronie.
    Ruiny cerkwi do 90 r. były użytkowane jako stajnia i stodoła przez straż graniczną.

  5. #5
    Bieszczadnik Awatar wtak
    Na forum od
    03.2006
    Rodem z
    nie tak daleko Gór
    Postów
    498

    Domyślnie Odp: Sokoliki Górskie cerkiew

    No właśnie tak podejrzewałem. Mylący jest widok:
    http://www.bieszczady.net.pl/copperm...bum=166&pos=15
    Nie wiadomo gdzie San koło cerkwi i domów się podziewa
    Wrzucam cały przytoczony przez iaa artykuł. bo warto zachować.

    Modlitwa w zakazanej strefie
    Krzysztof Potaczała


    Sokoliki to jedno z najbardziej strzeżonych miejsc po ukraińskiej stronie granicy. Dziennikarzom Nowin, jako pierwszym, uchylono bramę.


    - Boże, spraw, by wierni odzyskali świątynię...

    Zdjęcie zrobiono z polskiego brzegu Sanu. Przedstawia stojącą na terytorium Ukrainy murowaną cerkiew z pordzewiałą kopułą. 63 lata temu zamknięto ją w zakazanej strefie.

    Fotografia zdobi okładkę przewodnika po Nadsiańskim Regionalnym Parku Krajobrazowym (NRPK), jednym z najbardziej urokliwych i wciąż mało poznanych zakątków ukraińskich Bieszczadów. Kilkunastostronicową broszurę, w której opisano wioski i przyrodę NRPK, pokazał nam Mychajło Ilnicki, szef Nadleśnictwa Borynia. Wydano ją w ramach ukraińsko-polskiego projektu, by wspierać zrównoważony rozwój turystyki w Parku. Ale są w nim miejsca, do których od końca wojny wstęp ma tylko wojsko.

    Jednym z najbardziej strzeżonych są Sokoliki Górskie, w tym położona między tzw. sistiemą a granicą państwa, cerkiew. Wielu turystów próbowało uzyskać pozwolenie na poruszanie się po zakazanej strefie, jednak dopiero nam, jako pierwszym obcym dziennikarzom, uchylono żelazną bramę.

    Zapomnijcie, że umiecie mówić

    Zgodę na wjazd Mychajło Ilnicki załatwił nadspodziewanie szybko i sam był tym faktem zdziwiony. Przez chwilę rozmawiał z kimś przez telefon, potem kwadrans czekał na odpowiedź, aż w końcu zakomunikował: - Pojedziecie, lecz pamiętajcie: żadnych pytań, oddalania się na własną rękę, robienia zdjęć pogranicznikom. Najlepiej jak na parę godzin zapomnicie, że umiecie mówić.

    Jest wczesny majowy poranek, niebo zasnuwają ciemne chmury, siąpi deszcz.

    - Wasze auto zostawicie pod biurowcem, w zamian dostaniecie uaza z kierowcą i opiekunem - komenderuje Ilnicki. - Potem dołączy do was jeszcze ktoś, ale to na razie tajemnica.

    Z Boryni do Sokolik jest zaledwie 16 kilometrów, lecz podróż zajmuje półtorej godziny. Z głównej drogi prowadzącej z Turki do Sianek skręcamy w prawo wjeżdżając na zryty trakt z koleinami sięgającymi połowy kół. Wysłużony uaz co chwilę przechyla się na jedną bądź drugą stronę albo niemiłosiernie podskakuje na wybojach. Żeby nie tłuc głową o podsufitkę trzeba się mocno trzymać rurek z żelaznych konstrukcji siedzeń.

    - Fajnie, co? - śmieje się Wasyl Kowalczyn, młody inżynier leśnik i nasz opiekun. - W Polsce pewnie już takich dróg nie ma, ale u nas w wielu rejonach to normalka.

    Kiedy przez parę dni popada deszcz, ten "tor przeszkód” staje się kompletnie nieprzejezdny, a mieszkańcy wioski Verchnij Turiw (do 1946 r. Tureczki Wyżne) zostają odcięci od świata. To z powodu fatalnej nawierzchni duktu nie kursują tu autobusy ani marszrutki państwowej komunikacji. Jeden taki kurs wiązałby się niechybnie z urwaniem zawieszenia i długim oczekiwaniem na pomoc.


    Kateryna jedzie na modły
    Gdy docieramy do centrum wsi, Wasyl zarządza krótki odpoczynek. Musi pogadać ze znajomymi, wypalić z nimi papierosa, ale ma też dla nas niespodziankę. Po chwili na wąskiej ścieżce między przykucniętymi po obu stronach chatami pojawia się starsza kobieta. Jest odświętnie ubrana, pod pachą niesie jakieś zawiniątko.

    - Ona pojedzie z nami, zapali świecę w cerkwi - wyjaśnia Wasyl i już szeptem dodaje, że "babusia” nie była w Sokolikach od wielu lat i tylko dzięki polskim gościom trafia jej się okazja zmówienia modlitwy w opuszczonej świątyni.

    "Babusia” nazywa się Kateryna Szczomak, ma 66 lat i powykręcane od reumatyzmu palce dłoni. Samodzielnie nie daje rady wsiąść do uaza, dlatego trzeba ją chwycić pod boki i usadowić w szoferce.

    - Oj, stara ja już, sił nie mam - wzdycha i ukradkiem wyciąga spod spódnicy małą karteczkę. - Pomóżcie, proszę... To adres i telefon mojej córki, ona biedna, dom chcą jej zabrać. Kredyt wzięła, a nie ma z czego spłacić. I gdzie pójdzie, do lasu spać, z maleńkimi dziećmi?

    Wasyl tłumaczy kobiecie, że my nie możemy jej pomóc, więc Kateryna Szczomak zaczyna płakać i w tej samej chwili schyla głowę, by pocałować mnie w ręce...

    - Jezu, co pani! - gwałtownie oponuję i chowam kartkę z adresem obiecując, że przekażę ją ukraińskiej mniejszości w Polsce. Tydzień później spełniam przyrzeczenie przed greckokatolicką cerkwią w Ustrzykach Dolnych.

    Za żelazną bramą
    Do Sokolik mieliśmy pojechać krótszą drogą przez Niżnyj Turiw, czyli przedwojenne Tureczki Niżne, ale nam odradzono. Ostatnio przez parę dni mocno polało i stroma droga zamieniła się w grzęzawisko trudne do pokonania nawet dla terenowego auta.

    Wybieramy zatem trasę okrężną, równie wyboistą, wąską, lecz w miarę płaską. Po kilku kilometrach wjeżdżamy w las. Gałęzie przydrożnych drzew biją o szyby, co rusz zapadamy się do połowy osi w błoto, ale kierowca doskonale radzi sobie z przeszkodami. Wasyl odwraca się z przedniego siedzenia i jeszcze raz uczula, żeby absolutnie nie rozmawiać, kiedy zatrzyma nas pogranicznik.

    Wreszcie z odległości nie więcej niż stu metrów widać żelazną bramę, a przy niej mężczyznę w polowym mundurze. Po chwili szeptem wymienia uwagi z Wasylem, otwiera wrota i pakuje się do kabiny. Przez kwadrans jedziemy w zupełnym milczeniu, prędkość na liczniku: 20 km na godzinę. Słychać tylko jazgot silnika i chlupiące od czasu do czasu pod kołami błoto.

    Z okien dobrze już widać polską stronę, leniwie płynący San, słupki graniczne i ciągnący się aż po horyzont płot z drutu wyznaczający tzw. sistiemę. Jeszcze łagodny zakręt i wjeżdżamy na otwartą przestrzeń. Nieoczekiwanie zza gęstych chmur wychodzi słońce. Przed nami cerkiew.



    Zapomniany zapach kadzidła
    Stoi samotna, opuszczona, od wiosny do wiosny hula po niej wiatr. Główne drzwi mają tylko jedno skrzydło. Drugie kiedyś odpadło. Pewnie ktoś je wyłamał, a może tylko przegniłe zawiasy się urwały... Nad zachodnią częścią brakuje dachu, na ziemi tuż przy murze gruzowisko kamieni z dużego fragmentu ściany, w głuchą przestrzeń patrzą okna bez szyb i witraży. A przecież kiedyś, nie tak znowu dawno, niosły się po okolicy chóralne śpiewy wiernych, a ich nozdrza drażnił dym kadzidła...

    Greckokatolicką cerkiew pod wezwaniem św. Wielkiego Męczennika Dymitra, zbudowano w 1931 r. Wcześniejszą, drewnianą, w typie bojkowskim, wzniesiono w 1791 r. Na pewno dotrwała do początku wojny, była cennym zabytkiem chronionym przez lwowskich konserwatorów, lecz później podzieliła los wielu innych świątyń na pograniczu. Najczęściej trawił je podkładany przez komunistów ogień lub równały z ziemią buldożery, by na zawsze zetrzeć w proch wszelkie świadectwa głębokiej na tych terenach wiary.



    Podzielona wieś
    Sokoliki Górskie to była duża wieś. Rozciągała się po obu stronach Sanu. Pod koniec lat 30. XX wieku mieszkało tu 1520 osób, istniało siedem domów letniskowych i Karpacki Dom "Bajka” dla młodzieży. Działał bufet PKP, trzy sklepy spożywcze, piekarnia, wędliniarnia. Funkcjonowała czytelnia i scena amatorska. Kolej zatrudniała stu ludzi, a tartak ponad 200. To tu przerabiano drewno transportowane kolejką wąskotorową mającą wówczas swoje stacje również w Stuposianach i Ustrzykach Górnych. Dziś pozostały po niej tylko zarastające nasypy.

    W 1939 r. Sokoliki przecięła granica na Sanie. Część prawobrzeżna, z dworem, świątyniami i stacją kolejową, znalazła się pod okupacją sowiecką. Część lewobrzeżna - w Generalnej Guberni. Rok później ludność wysiedlono w głąb Ukrainy, jednak w 1941 r., po wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej, gospodarze wrócili. Nie mogli wiedzieć, że wkrótce jeszcze raz przyjdzie im opuścić ojcowiznę.

    W 1945 r. wieś ponownie została podzielona. Na prawym, polskim brzegu Sanu, nie ostał się ani jeden budynek, a ludzi wywieziono w głąb ZSRR. W części sowieckiej oczyszczono z zabudowy pas o szerokości 800 m pozostawiając w nim, niczym wyrzut sumienia, jedynie murowaną cerkiew. Z całej wioski ocalało zaledwie parę budynków w rejonie stacji kolejowej. Mimo że minęło już ponad 60 lat, do Sokolik nie wrócił żaden rdzenny mieszkaniec.



    Na cmentarz nie wolno
    Historia ukraińsko-polsko-żydowskich Sokolik jest o wiele bogatsza, czasami krwawa, lecz żeby ją opowiedzieć, trzeba by poświęcić temu osobny artykuł. Wróćmy więc do cerkwi i do tych nielicznych śladów, które są jeszcze widoczne, choć czas coraz bardziej je zaciera. Pewnie znaleźlibyśmy ich więcej niż tylko kamienny nagrobek na tyłach świątyni, gdyby nie "towarzystwo” pogranicznika. Dostał rozkaz, żeby nas pilnować, żebyśmy nie buszowali po okolicy, więc robił swoje. Niby stał niedbale oparty o uaza, popalał papierosy, ale jego czujny wzrok nieustannie nas świdrował. Niewykluczone, że nasz każdy krok śledzili przez lornetki także mundurowi z położonej nieopodal strażnicy.

    Więc nie mogliśmy pójść na zarośnięty chaszczami cmentarz ani próbować odszukać resztek po rzymskokatolickiej kaplicy z 1912 r., w której modlili się kiedyś polscy mieszkańcy. Nie mogliśmy odszukać wielu innych miejsc związanych z dziejami wsi, ale i tak cieszymy się, że wpuszczono nas do małego skrawka zakazanej strefy.

    Możemy oglądać cerkiew z każdej strony, wejść do środka. Kateryna Szczomak z trudem przyklęka, żegna się trzy razy, my żegnamy się raz i wszyscy patrzymy w umieszczony na murze za prowizorycznym ołtarzem obraz Chrystusa. Nie jakiś ogromny, lecz zwykłych rozmiarów, jak w domu. Ten obraz i dwa inne na bocznych ścianach zawiesili w ostatnich latach wyznawcy prawosławia, którzy razem z duchownym z pobliskich Tureczek Niżnych uczestniczyli kilkakrotnie w nabożeństwach. Były to swego rodzaju panichidy, msze żałobne za umarłą wieś, ale i za umarłą cerkiew, choć z nadzieją, że się kiedyś odrodzi.



    Marzenia o muzeum
    Po wojnie w okradzionej doszczętnie świątyni sowiecka straż graniczna urządziła stajnię i stodołę. Tak było aż do 1990 r. Rok później rozpadł się ZSRR, Ukraina odzyskała niepodległość, a wraz z nią zmienił się stosunek władz do Cerkwi jako ważnej instytucji mającej niemały wpływ na odbudowywanie narodowej tożsamości Ukraińców.

    W 1993 r. władze Turki rozpoczęły starania o odzyskanie cerkwi, jej wyremontowanie i oddanie wiernym, jednak straż graniczna nie dała się przekonać. Podobnie jak do pomysłu, by stworzyć tu muzeum wysiedlonych wsi, o co zabiegali nawet historycy z Uniwersytetu Lwowskiego.

    - Tak jest do dzisiaj - mówi dr Oksana Maryskewycz z Instytutu Ekologii Karpat we Lwowie, która doskonale zna temat. - Trzeba pamiętać, że świątynia stoi w pasie między sistiemą a granicą państwa, a to oznacza, że dostęp do niej jest możliwy wyłącznie za specjalnym zezwoleniem. Otrzymują je od wielkiego święta nieliczni Ukraińcy, głównie prawosławni z Tureczek Niżnych, i niemal nikt z obcokrajowców.

    Lecz nawet gdyby nagle straż graniczna zmieniła zdanie, to i tak byłby problem ze zdobyciem pieniędzy na odrestaurowanie cerkwi.

    - Rejon turczański jest dotacyjny, każda sprawa z dziedziny rozwoju kulturalnego czy zachowania dziedzictwa historycznego jest powiązana z kosztami budżetowymi na poziomie obwodu i państwa - tłumaczy Oksana Maryskewycz. - W dzisiejszych ukraińskich realiach myślenie o tworzeniu w Sokolikach czegoś na wzór izby pamięci pozostaje w sferze marzeń.


    Czas się zbierać
    Po godzinie fotografowania ocalałej z wojennej zawieruchy świątyni Wasyl Kowalczyn, leśnik z Boryni, daje dyskretnie do zrozumienia, że czas się zbierać. Również pogranicznik niecierpliwie zerka na zegarek. Jeszcze jedno spojrzenie na okolicę, ostatnie zdjęcie i uaz powoli rusza w stronę żelaznej bramy. Chwilę później jest na powrót zatrzaśnięta.
    "
    pozdrówka :-)

  6. #6
    Kronikarz Roku 2011 Awatar buba
    Na forum od
    02.2006
    Rodem z
    Oława
    Postów
    3,646

    Domyślnie Odp: Sokoliki Górskie cerkiew

    cerkiew jest zdecydowanie za sanem (idac od polskiej strony) i domy tez.. do sanu nie widzielismy zadnych zabudowan, potem przelezlismy przez san. Do cerkwi zabraklo kilkaset metrow.. tak blisko, a tak daleko...

    po przeczytaniu tego artykulu bardzo zainteresowaly mnie te domy, wydaja sie byc bardzo blisko cerkwi- one tez sa juz w zakazanej strefie? czy granica tej strefy meandruje gdzies miedzy domami a cerkwia? ktos w nich mieszka? naleza administracyjnie do niznego turowa? w artykule nie ma o nich slowa...
    Ostatnio edytowane przez buba ; 22-09-2010 o 19:32
    "ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną - cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam.. "

    na wiecznych wagarach od życia...

  7. #7
    Malkontent Roku 2009 Awatar Krysia
    Na forum od
    09.2006
    Postów
    3,380

    Domyślnie Odp: Sokoliki Górskie cerkiew

    Cytat Zamieszczone przez buba Zobacz posta
    zarabisty ten artykul... juz raz mnie straz graniczna zwinela przy probie odwiedzenia tej cerkwi... ale po przeczytaniu tego tekstu kusi by poprobowac jeszcze raz..tym razem od ukrainskiej strony.. moze sie uda, moze nie, ale jakies przygody na pewno beda! :)
    daj znać kiedy ja też spróbuję;-))))
    "...Lecz ja wrócę tu, będę w twoim śnie.
    Nikt nie zabroni nam śnić..."
    Bogdan Loebl

  8. #8
    Kronikarz Roku 2011 Awatar buba
    Na forum od
    02.2006
    Rodem z
    Oława
    Postów
    3,646

    Domyślnie Odp: Sokoliki Górskie cerkiew

    Cytat Zamieszczone przez Krysia Zobacz posta
    daj znać kiedy ja też spróbuję;-))))
    w tym roku juz nie dam rady.. jakos z wiosna, latem? bedziemy jechac na zakarpacie waskotorowka pojezdzic to moze bedzie po drodze do niznego turowa wyskoczyc i powęszyc :)
    "ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną - cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam.. "

    na wiecznych wagarach od życia...

  9. #9
    Bieszczadnik Awatar wtak
    Na forum od
    03.2006
    Rodem z
    nie tak daleko Gór
    Postów
    498

    Domyślnie Odp: Sokoliki Górskie cerkiew

    Heh wąskotorówka - dolina Vaseru pewnie :) ?
    Te budyneczki też są za płotem sistiemy - być może pogranicznicy tam urzędują ?
    pozdrówka :-)

  10. #10
    Kronikarz Roku 2011 Awatar buba
    Na forum od
    02.2006
    Rodem z
    Oława
    Postów
    3,646

    Domyślnie Odp: Sokoliki Górskie cerkiew

    Cytat Zamieszczone przez wtak Zobacz posta
    Te budyneczki też są za płotem sistiemy - być może pogranicznicy tam urzędują ?
    wygladaja na zamieszkale.. ciekawe ile wogole budynkow jest w tym pasie miedzy sistiema a granica i jaki szeroki jest ten pas? jakos w tym rejonie sokolik musi byc szerszy,chyba rozejscie na pare kilimetrow (skoro po przekroczeniu bramy jeszcze chwile jechali) bo w wielu innych miejscach to systiema sie zwykle pokrywala prawie z granica, jakies 100-200m odleglosci najwyzej. Jest moze mozliwosc zdobycia jakis map z oznaczeniem jak idzie (szla) sistiema?

    Cytat Zamieszczone przez wtak Zobacz posta
    Heh wąskotorówka - dolina Vaseru pewnie :) ?
    T?
    nie, na ukrainie na zakarpaciu
    http://picasaweb.google.com/Rooomsik...owoIChmielnik#
    Ostatnio edytowane przez buba ; 23-09-2010 o 09:52
    "ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną - cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam.. "

    na wiecznych wagarach od życia...

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)

Podobne wątki

  1. Górskie kibelki
    Przez buba w dziale Turystyka nie-bieszczadzka
    Odpowiedzi: 91
    Ostatni post / autor: 06-02-2022, 21:45
  2. Cerkiew
    Przez Henek w dziale Dyskusje o Bieszczadach
    Odpowiedzi: 171
    Ostatni post / autor: 15-10-2019, 19:29
  3. górskie ubezpieczenia
    Przez diabel-1410 w dziale Bieszczady praktycznie
    Odpowiedzi: 184
    Ostatni post / autor: 18-02-2016, 23:05
  4. IX Górskie Zawody Balonowe
    Przez joorg w dziale Oftopik
    Odpowiedzi: 6
    Ostatni post / autor: 04-05-2010, 10:57
  5. Muczne - rowery, Sokoliki, Litmirz - pozwolenia
    Przez MichałW w dziale Wypoczynek aktywny w Bieszczadach
    Odpowiedzi: 14
    Ostatni post / autor: 25-07-2006, 23:02

Zakładki

Zakładki

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •