no to zacznę :)
Zaczęło się dość powolną podróżą przez Małopolskę i Słowację, granicę przekraczamy w Użgorodzie, i tu pierwsze zdziwienie... Słowacy szukają numerów nadwozia i sprawdzają stan licznika (przebieg) !!?? Z kolei ukraińska odprawa to wielki acz krótki chaos :) pan celnik okazuje się być miłośnikiem gór i tylko każe wyjąć plecaki z bagażnika, rozdaje deklaracje celne, które wypełniamy dość pobieżnie, po kilku minutach wraca rzuca okiem na deklaracje obmacuje jeden z plecaków i mówi możecie jechać :) sami nie wierzyliśmy że tak szybko...
Do Rachowa docieramy w sobotę koło 22. pensjonat Smerekowa Chata jest pełny (w niedzielę jest święto ludowe Huculska Bryndza) ale Vasyl pokoje dla nas trzymał!
Po zakupie piwka w sklepie całodobowym, spędzamy sympatyczny wieczór na ganku... nie spodziewaliśmy się wtedy co jeszcze nas tej nocy czeka...

Otóż zza załomu ganku wysuwa się głowa i rzecze: Dawaj riebiata, poznakomimsja!

cdn.