Pyra, dziękuję - przyjemnie było przeczytać Twoją relację, pzd.:)
------------------------
http://www.openbsd.org
Jeszcze cierpliwości to nie koniec.
pozdrawiam
Marek
7.09
Ranek wita nas słońcem i malowniczymi, porannymi mgłami. Poranna kawa i śniadanie. Zaczynamy ładowanie bagaży do błękitnej strzały. Co roku obiecujemy sobie zabierać mniej ciuchów, których i tak później się nie nosi i jak co roku popełniamy ten sam błąd. Bagażnik i część przestrzeni pasażerskiej zostaje zajęta przez torby, plecaki, lodówkę samochodową. Teraz czekamy tylko na panią naczelnik. Chcemy się pożegnać i oddać klucze od pokoju. Czekając na panią naczelnik obmyślam plan naszej podróży. Postanawiam po drodze odwiedzić Bystre i zatrzymać się w Liskowatym. Przyjeżdża pani naczelnik, pożegnanie przeradza się we wspominki. Miło pogadać o miejscach i ludziach tak bliskich sercu. Jedna wiadomość psuje nam humor. Dowiadujemy się, że są plany sprzedaży urzędu pocztowego w UG. Jeżeli plany te zostaną zrealizowane to gdzie my teraz znajdziemy tak fajne miejsce? No ale będziemy się tym martwić za rok. Teraz czas ruszać. Pierwszy przystanek to Bystre. Jadąc na łące widzimy stado saren. Zatrzymuje auto, sarny najpierw spojrzały na nas z zainteresowaniem ale nim zdążyłem sięgnąć po aparat zwierzaki zastrzygły uszami, pokazały nam swoje cztery litery i znikły w pobliskich chaszczach. W Bystrym jedziemy do cerkwi. Cerkiew robi smutne wrażenie. Widać, że ząb czasu odcisnął swoje znamię. W pobliżu pasie się stado owiec. Śmiesznie wygląda jak młody baran zaczepia szefa stada i tryka się z nim łbami. Odwiedzamy pobliską galerię ale niestety nie ma o tej porze roku nic do zaoferowania. Na cmentarzu w pobliżu cerkwi podziwiam piękne nagrobki z żelaznymi efektownymi krzyżami. Teraz koła błękitnej strzały wiodą nas do Liskowatego. I tu spotyka nas ostatnia bieszczadzka przygoda. Podjeżdżamy pod cerkiew droga lekko błotnista nic nie wskazuje, że możemy tu mieć jakieś kłopoty. Pod cerkwią próbuję nawrócić i w tym momencie koła zaczynają się ślizgać auto stoi. Podłożenie dywaników nie na wiele się zdaje. Podkładamy pod koła jakieś zielska gałęzie i co nam wpadnie w ręce ale to też niewiele pomaga. Tak jakby nas przykleiło. Koła się kręcą w miejscu nie łapiąc przyczepności. Próbujemy wypchnąć auto siłami własnych mięśni bezskutecznie. Przyjeżdża młody człowiek na rowerze który też chce zobaczyć cerkiew prosimy go o pomoc ale nawet siła mięśni czterech osób też nie przynosi pożądanego skutku. Auto chyba zakochało się w Bieszczadach i nie chce odjeżdżać. W duchu klnę na siebie, że nie mam w bagażniku jakiejś saperki. W reszcie przychodzi mieszkaniec Liskowatego, wygląda, że widział tu już nie jednego takiego nieszczęśnika. Przynosi łopatę i pomaga nam się wykaraskać z kłopotu. Z chwilą gdy koła łapią przyczepność wyrzucają strumień błota. Błoto to ląduje na mojej lepszej połowie i rowerzyście pomagającemu wypchnąć samochód. Ochlapani wyglądają jak żywa reklama łaciatego mleka. Szczęście, że mamy na podorędziu nasączane chusteczki higieniczne. Udaje się jakoś nieszczęśników doprowadzić do stanu w którym można pokazać się ludziom. W czasie gdy aktu ablucji dokonują nieszczęśnicy ochlapani błotem ja znikam na sesję fotograficzną. Smutny widok pomału umierającej cerkwi, niszczejącej w ciszy, zapomnieniu i samotności. Ponure wrażenie obserwować jak umiera cząstka historii tego regionu. Teraz już tylko zostaje droga do Zamościa. Przebiega ona bez niespodzianek. W Zamościu zostaniemy jeden dzień. A później powrót do pyrlandii. Tak kończy się nasz tygodniowy pobyt w Bieszczadach w roku pańskim 2010.
Koniec
1.jpg2.jpg3.jpg4.jpg5.jpg6.jpg7.jpg10.jpg8.jpg9.jpg
pozdrawiam
Marek
Marku..po raz kolejny czytając czyjąś relację, stwierdzam , że poruszamy się podobnymi trasami, jakby jakimś ustalonym kodem.Fakt, ja w tym roku nie odwiedziłem Liskowatego ...choć 3 krotnie przejeżdżałem . kocham tą cerkiewkę !! Pod Przemyślem polecam Chyrzynkę ( troszkę w bok, przed Krasiczynem) .A jadąc do Zamościa warto także przejechać-pooglądać cudowne Roztocze !!
no to rzeczywiście fart !! Ja od jakiegoś czasu odkrywam je...tyle pięknych miejsc, odlotowy cmentarz w Bruśnie, Świątynia Słońca, bunkry linii Mołotowa , kilka ocalałych cerkiewek..............no i te LASY !!!!
Epilog
Będąc w Zamościu postanowiliśmy podsumować nasz pobyt w Bieszczadach na starówce. Piękna pogoda zachęcała do spędzenia ostatniego popołudnia przed powrotem do pyrlandii w scenerii renesansowej starówki. Złocisty napój ze specjałami miejscowej kuchni smakował wyśmienicie. Polecam szczególnie gryczaka z sosem kurkowym niebo w gębie. Poddając się nastrojowi i chcąc podzielić się tą chwilą wysyłam MMS do Bertranda. I tu niespodzianka dzwoni Bertrand i informuje, że on jest w drodze powrotnej do pyrlandii. W bieszczadzie leje dlatego skrócił pobyt i wraca do domu. Ze starówki nasyciwszy i ciało i ducha, wracamy już po zapadnięciu zmroku. Chcemy jutro ruszyć z samego rana. Moja siostra jak zwykle szykuje nam prowiant jak dla pułku wojska ale tej dobrej kobiecie nie przetłumaczysz, że nie jesteśmy w stanie tego skonsumować. Z Padwy Północy wyruszyliśmy skoro świt. Roztocze pożegnało nas słońcem. Im bliżej pyrlandii tym gorsza pogoda. Warunki meteorologiczne stały się wprost proporcjonalne do naszego nastroju. Nasze myśli i dyskusje zaczęły krążyć wokół tzw. „prozy dnia codziennego”. Cóż co piękne szybko się skończyło. Już zaczęliśmy tęsknić za Bieszczadami i snuć plany na rok następny.
Teraz już naprawdę koniec. Już nie będę Was nudził swoimi blubrami i dziękuję za cierpliwość. Jeszcze tylko parę fotek z zamojskiej starówki.
2.jpg3.jpg1.jpg4.jpg7.jpg6.jpg
pozdrawiam
Marek
Mareczku . Pytanie, jeśli można . Pyrlandia i Zamość-- jakie związki poza siostrzyczką łączą cię z Padwą Północy . Pochodzisz z tamtych stron ? . Ja mam podobne , Obecnie mieszkam w krzyżackich stronach , mianowicie Toruniu . W pyrlandii bywam okazjonalnie u rodzinki
( Poznań , Swarzędz ) Jeśli można - pisz na e- maila januszkiafu@gmail.com
pozdrowienia-- Janusz
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki