Bieszczadzkie kałuże.
Nie zerkają do nich domy,
blask latarni ich nie złoci.
Kąpią się tu nocą gwiazdy,
nabierając blasku w błocie
Wypieczone żarem słońca
jak spękana skórka chleba,
czasem znikną w pyle drogi,
kropli deszczu żebrząc z nieba.
W wielkim lustrze po ulewie,
stado chmur się w głębi nurza
i od rowu, aż do rowu
znowu pyszni się kałuża.
Piechurowi u nogawki,
sprytnie się podczepić zdoła,
za nic mając wszystko inne
co porusza się na kołach.
Takich kałuż nigdzie indziej,
nikt odszukać nie potrafi,
choćby dobrze znał azymut
i miał szóstkę z geografii.
(WUKA)
Zakładki