Cashoo pisze :
hm.09_5241.jpgNa korytarzu łazienka, a w łazience kibelek typu "narty"
Ale zwróć uwagę że ten kibelek jest umiejscowiony na półce co pozwala swobodną obserwację
placu autobusowego w trakcie składania jajek.
Cashoo pisze :
hm.09_5241.jpgNa korytarzu łazienka, a w łazience kibelek typu "narty"
Ale zwróć uwagę że ten kibelek jest umiejscowiony na półce co pozwala swobodną obserwację
placu autobusowego w trakcie składania jajek.
.Jak kazdy stary diabel-widziales diabla bez rogow??
Belze_Bob
DZIEŃ 3:
Nadzieje prysły wraz z wczesnym rankiem kiedy usłyszeliśmy bębnienie o namiot. Deszcz nie był duży i czasami ustawał ale widoczność spadła drastycznie.
Podjęliśmy decyzję o zmianie planów, nie będziemy się pchali w wyższe partie gór żeby nic nie widzieć więc zejdziemy w doliny i zobaczymy co dalej. Wracamy się do drogi którą mijaliśmy u podnóża Menczyła. Schodzi w dół, kierunek się zgadza więc idziemy.
Oczywiście tu też prześladują nas znaki szlaków, tym razem żółty.
Im niżej, tym widoczność lepsza. Wychodzimy z chmur.
Wkrótce dochodzimy do przysiółka Sopki. Niestety miejscowy sklep jest zamknięty więc musimy jeszcze poczekać na piwo :P
Nie pamiętam już na jakim etapie wymyśliliśmy że przemieszczamy się do Wołowca i w razie przyzwoitej pogody atakujemy Borżawę z drugiej strony lub wymyślimy coś innego.
Idąc dalej dochodzimy do Łozańskiego, tutaj w końcu możemy się napić piwa, poza Hontas oczywiście bo ona piwa nie pija :D
Po konsumpcji, drepczemy do wylotu doliny i drogi głównej którą możemy dojechać do Wołowca.
Dochodzimy do przystanku, rozkładu niet. Bob poszedł się dowiedzieć kiedy będzie jakiś autobus. W międzyczasie obserwujemy niebo, jedna połowa sina od chmur, druga z błękitnym niebem. Chmury powoli zwyciężają. Wraca Bob, autobus podobno ma być za 30 min. Czekamy 1h, przyjeżdża autobus do Użgorodu wypchany z ludźmi przyciśniętymi do szyb. Ok czyli tym nie pojedziemy, idziemy do niedalekiej Miżgirii na dworzec. Podczas krótkiego marszu mija nas autobus do Wołowca. Super. Dochodzimy do dworca. Kolejny autobus mamy za 1h więc idziemy coś przekąsić. W barze czekamy na frytki+kotlet około 45 minut. Już myśleliśmy że nic nie zjemy przed odjazdem. Do tego jakiś podchmielony Ukrainiec uczepił się i opowiadał historię swojego życia w jakimś nieznanym nam narzeczu. W końcu siedzimy w autobusie, bilety sprawdzone przez panią w mundurku i możemy jechać.
Jesteśmy w Wołowcu. Idziemy do turbazy, nieczynna. Tutaj włącza się niezawodny instynkt Boba do hoteli i pensjonatów wszelakich. Znalazł nam miejsce w hotelu Wiktoria. Bob jest w siódmym niebie, w końcu się prześpi w łóżku, ogoli, popstryka pilotem od TV...
Uzupełniamy % we krwi i idziemy spać, zobaczymy co będzie jutro...
nie zatrzymal sie wam ten autobus do wolowca co was mijal jak szliscie?
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną - cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam.. "
na wiecznych wagarach od życia...
DZIEŃ 4:
Budzę się o świcie, za oknem słyszę stukanie o blachodachówkę. Wychodzę na balkon, pada, góry w chmurach, Borżawę mamy z głowy. Jemy śniadanie, rodzi się nowy plan. Z Wołowca pójdziemy dawną granicą i zaatakujemy Pikuja z flanki. Może do tego czasu pogoda się poprawi, przy okazji będziemy szli po niższych górkach i jest szansa że nie będziemy w chmurach. Opuszczamy hotel, deszcz ustaje, z Bobem kupujemy sobie piwko na drogę i maszerujemy szosą na przełęcz nad Wołowcem.
Na przełęczy odbijamy w drogę z betonowych płyt, według tablicy informacyjnej idziemy w kierunku jakiegoś zakładu przemysłowego związanego z gazem. Spostrzegamy jakieś żółte znaki turystyczne, znowu turystyka typu "zombie" nie wymagająca myślenia? Dobrze że znakarze nie byli ambitni i znaki są co jakiś kilometr. Wkrótce dochodzimy do "fabryki", mijamy bokiem, wchodzimy na drogę gruntową. Ładne widoki na okolicę.
Idziemy drogą gruntową trawersując górkę, miejscami nawet widać słońce przez chmury hoho. Wkrótce dochodzimy do głównego grzbietu. Idzie się bardzo przyjemnie, do przełęczy Tucholskiej droga biegnie głównie widokowym łagodnym grzbietem.
Zbliżamy się do przełęczy Tucholskiej, mijamy drewniane domki w ruinie, następnie jakieś betonowe zdewastowane i opuszczone budowle, potem opuszczoną niedokończoną drewnianą willę pasującą wielkością i wyglądem na schronisko, następnie nad samą przełęczą wielki betonowy budynek również opuszczony i w ruinie. Ma przy ścianach ustawione rusztowania, widać że chcieli go otynkować, w środku stropy z wielkiej płyty są pozapadane. Na przełęczy dopada nas deszcz. Jest około 14.00. Chowamy się pod iglaka, szukamy wody i miejsca do spania. 200m poniżej przełęczy Bob znalazł wodę i jakieś miejsce biwakowe z ławkami. Włóczymy się po okolicznych budynkach szukając dobrego miejsca noclegowego. Znajdujemy w końcu dosyć przytulny pokoik w betonowym opuszczonym zdewastowanym dziwolągu. Mamy nawet szyby w oknie, ławkę, stół i krzesło hohoho. Jedna szyba jest częściowo zbita i Bob łazi po budynku szukając odpowiednich materiałów do załatania.
Późnym popołudniem zjawia się jakiś pan dozorca i pyta się co tutaj robimy, gadka szmatka, pan gdzieś dzwoni i mówi że "są turisty" i sobie idzie. Mamy obiekt dla siebie :)
C.D.N.
" Bob łazi po budynku szukając odpowiednich materiałów do załatania".
I oczywiscie znalazl, plyty z laminatu na scianie innego pokoju. I te plyty zagospodarowal , tzn przykryl dziure w szybie. A konsekwencje?.Wspomniany juz stroż obiektu po dokonaniu ogledzin dozorowanego mienia zwrocil uwage na niedobory elewacji . z pretensjami -gdzie sa plyty? Czy to aby nie my przykrylismy nimi okno?..Na zapewnienie ze tak juz bylo-odpuscil nam
Ostatnio edytowane przez krawc ; 07-10-2010 o 16:01
Belze_Bob
ten fragment zainteresowal mnie najbardziej :) mam wiec kilka pytan: betonowy dziwolag znajduje sie na samej przeleczy tucholskiej? wstyd przyznac- nigdy o niej nie slyszalam- gdzie ona dokladnie sie znajduje? czy moze w okolicy miejscowosci "tucholka" na polnoc od wolowca przy glownej drodze mukaczewo-stryj? niestety z tego rejonu mam tylko mape "zakarpacka oblast" a tam przelecze nie sa znaczone.. czy dziwolag znajduje sie przy jakiejs glownej drodze czy gdzies w lesie ze trudno go namierzyc?
a pozostale budynki o ktorych piszesz znajduja sie na poludnie od przeleczy tucholskiej? na jakiej rozciaglosci sa te wszytskie budynki: drewniane domki, betonowe, to jakby schronisko.. czy dochodzi tam jakas droga jezdna czy tylko sciezka?
bylabym wdzieczna za informacje bo nigdy nie bylam w tym rejonie (z wolowca szlam tylko na borzawe lub jechalam na turke, zdeniowo lub mizhirie) i jak masz jakies wiecej zdjec opuszczonych obiektow to tez z wielka checia poogladam :)
Deszcz i zla pogoda w ukrainskich gorach tez ma nieraz swoje plusy- umozliwia noclegi w takich klimatycznych miejscach. Pare razy tylko dzieki burzy czy ulewie ekipa sie zgodzila na nocleg w ruinach.. przy ladnej pogodzie pewnie nikt by nie chcial.. z tego powodu w tym roku na bukowinie tez raz prawie modlilam sie o deszcz ale sie nie udalo... :(
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną - cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam.. "
na wiecznych wagarach od życia...
Wycinek z mapy WiG "Pikuj" z zaznaczoną przełęczą:
Sama przełęcz jest mało uczęszczana i wygląda tak:
Pierwszy budynek jak widać jest przy samej drodze, dalej w drzewach widać tą willę o której pisałem a 50m za willą za drzewami stoi nasz dziwoląg.
Willa:
A tu panoramka z naszego dziwoląga:
http://www.vimeo.com/15653979
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki