Wspomnienie piąte
Brum brum
No proszę. Przyjechałem dwa dni temu, a tu już piąte wspomnienie. W związku tym , że Wojtek 1121 przyjechał przede mną i Stały Bywalec od razu zaczął go eksploatować, w niedzielę wypadł dzień odpoczynku. Kaziu dzięki lekturze przeniósł się do XVII-wiecznej Rosji, gdzie wraz z Jackiem Dydyńskim poszedł na Moskwę, a ja z Wojtkiem dzięki Nissanowi przenieśliśmy się do XXI- wiecznego Szwejkowa, bardzo zresztą Radosnego. Ale zanim to się stało pojechaliśmy w kierunku Rajskiego , Wołkowyi, Górzanki. Samochód drogę znał, mogliśmy więc skupić się na rozmowie. Tak naprawdę nie wiedzieliśmy dokąd pojedziemy, ot, żeby jechać, byle do przodu. I tak, ani się obejrzeliśmy jak samochód zawiózł nas do Baligrodu, gdzie zrobiliśmy zaopatrzenie kolacyjne a potem do chatki w Huczwicach. A tam tłum ludzi, nie znanych nam bliżej, nocowali nawet na strychu. Nawet kolega, który zwichnął nogę tam wlazł. Teraz czytam, że poginęły stamtąd ikony i książki. Czyżby chatka miała podzielić los chatki pod Obnogą?
Później pojechaliśmy tam, gdzie ostoja kumaka pijaka, a po drodze do Zajazdu Chryszczata. Wojtek chciał mnie zakuć w dyby, ale te się rozpadły, za to zaprowadził mnie do celi. I tam, nie w celi, tylko w zajeździe zjedliśmy pyszny obiadek. Dla mnie był smażeny syr, różniący się tym od tego, który jadłem w Pradze, że w środku był plasterek szynki, do tego zasmażane ziemniaczki i piwo, a dupa rośnie. Będąc z tej okolicy należało sprawdzić postępy prac przy odbudowie schroniska w Smolniku, zwłaszcza że Wojtek obiecał mi całe wory grzybów. Pojechaliśmy więc tam, a po drodze wysłuchałem gawędy o Panu samolociku ze Smolnika nad Osławą. Pan Samolocik idzie do sklepu, jeszcze wtedy nie lata, odlot ma później, po wprowadzeniu do organizmu paliwa lotniczego w postaci różnych poprawiających nastrój płynów. Następnie z pasa startowego spod sklepu rusza. Obniża podwozie, rozpościera skrzydła i tak leci wzdłuż szosy aby bezpiecznie wylądować pod domem. Kiedy jechaliśmy przez Smolnik, port lotniczy był jeszcze zamknięty, ale pan samolocik już szedł ku swemu przeznaczeniu.
***
Schronisko w Smolniku odbudowało się do okien i stanęło. Na miejscu nikogusieńko, trochę śmieci. Byłem tu pierwszy raz, nie było mi dane nigdy tam nocować, ale miejsce jest przepiękne. Mam nadzieję, że szybko się odbudujecie.
Pokręciliśmy się trochę na miejscu w poszukiwaniu grzybów, bez spodziewanych efektów. Ot, kilka zdechłych maślaków i wysuszonych kani. Ale tego dnia szczęście nam dopisało, dzięki metodzie Kubusia Puchatka. Skoro Prosiaczka tu nie ma, to znaczy, że jest w zupełnie innym miejscu, należy więc znaleźć najpierw zupełnie inne miejsce. My tak samo- skoro nie było grzybów tam, to były z pewnością w zupełnie innym miejscu, należało więc pojechać w zupełnie inne miejsce.
No i pojechaliśmy prosto do Łupkowa. I w Łupkowie… grzybów tyż nie było.
Zakładki