„KIM JA JESTEM
Między snem a jawą…”
Marian Hess
„Życie moje jest jak książka, zaczyna się i kończy…” napisał na pierwszej stronie swoich wspomnień Marian Hess. Z najnowszego numeru Bieszczadów dowiedziałem się, że skończyło się we wrześniu tego roku. Po długiej i ciężkiej chorobie, doczytałem w Wikipedii.
Jak będę w Dwerniku, to na moście świeczkę zapalę... Dlaczego tam akurat? Jakoś teraz przypomniała mi się historia z koniem w tej książce opisana, który zalegał na tym moście znajdującym się niedaleko domu autora. Tak ku pamięci i w podziękowaniu zapalę.
Mimo małej objętości książki, znajduje się tam wiele wspomnień z Bieszczadów, w których Pan Marian Hess mieszkał i żył przez okres około 20 lat. A dorosłe życie, w którym zaczynał wszystko co najmniej trzykrotnie od zera, to miał Pan Marian tyle twarde, co i piękne! W każdym razie to bieszczadzkie na pewno. I o tym jest ta książka, która według mnie jest lekturą obowiązkową dla wszystkich zakręconych Bieszczadami.
Po jej przeczytaniu, a raczej połknięciu troszkę się zdenerwowałem, że taka krótka, że tak mało, że przecież o dwudziestu latach to można było więcej i więcej. Dziś już jest na to za późno…
A wszystko zaczęło się tak:
„(…) W 1968 roku z żoną i 99-letnią babcią wyjechaliśmy w Bieszczady na stałe. (…) Początkowo mieszkaliśmy w Berechach,…Zimą mieliśmy bardzo ograniczony kontakt z ludźmi, ponieważ do najbliższej miejscowości było osiem kilometrów, a drogi były nieprzejezdne. Nie mieliśmy również światła i radia, byliśmy zmuszeni przenieść się do Dwernika, do maleńkiego pokoiku,…”
Miłej lektury życzę – Bazyl
PS
W książce jest jeszcze zamieszczone krótkie i równie ciekawe opowiadanie o tych czasach córki autora, Pani Anny Hess.
PPS
Książka została wydana w 2005 roku przez Oficynę Wydawniczą ATUT – Wrocławskie Wydawnictwo Oświatowe.
Zakładki