Płoty michniowieckie.

W hełmach glinianych garnków stały,
niczym żołnierze bojowym szykiem.
Broniły granic przed kurami
między podwórzem a warzywnikiem.

Widziały dobrze, kto cichaczem
na jabłka idzie do sąsiada,
słyszały o czym w cembrowinie
studzienna woda z wiadrem gada.

Teraz zmurszałe kości chylą
kursywą sztachet z cienkich dyli
i czasem tylko są przydatnym,
miejscem spoczynku dla motyli.

Dumnie dźwigają zamiast garnków,
koronę z drutu kolczastego.
Latem wysokim trawom szepcząc,
wspomnienia czasu minionego.

Takie wspomnienie lata zimą!