Witam serdecznie

Bez długiego wstępu ; czasem coś tam piszę do szuflady ,tematy bieszczadzkie spróbuję zamieścić tutaj
Ot taka rymowanka o "prawdziwej" historii Bieszczadów.
życzę cierpliwości


pora była wiosenna gdym wędrował lasem
zachwycony gór czarem słońce zaś tym czasem
skrywszy się za szczytami cień w około ściele
zbyt daleko odszedłem aby przyjaciele
dziś się mnie doczekali ciemność mnie zaskoczy
lepiej w lesie przeczekać niż się tłuc po nocy
znalazłem suchy wykrot ogień roznieciłem
by nie zmarznąć na chłodzie sam się otuliłem
w pałatkę nie dopuści wilgoci do ciała
wiele razy już moje zdrowie ratowała
piekłem wonną kiełbaskę nagle gdzieś powiało
widzę w mroku postacie a przez moje ciało
dreszcz przeszedł ledwiem duszę na ramieniu złapał
pot zimny mimo mrozu miast oddychać sapał
żem jak stary parowóz czas się opanować
nocą nie ma gdzie czmychnąć tym bardziej się chować
podeszli więc z pytaniem czy się przysiąść mogą
długo już tak wędrują więc strudzeni drogą
ja zapraszam do ognia dzielę jadło moje
mam tyle że wystarczy nawet na nas troje
pożywiamy się w ciszy herbata się parzy
strach mnie trochę opuścił wiec wzroku z ich twarzy
nie odrywam wszak dziwne mam przed sobą zjawy
choć nie drżę jak osika jednak mam obawy
ich wygląd twarze jakby z granitu ciosane
włosy długie i geste dawno nie ścinane
ubiór czysty i schludny chociaż dość znoszony
krojem swym jak i formą czas nieokreślony
ni to kontusz czy jakaś krakowska sukmana
płótna pasem opięci z butów wiechcie siana
wyłażą obok sakwy jeden rękę wkłada
wyjmuje dużą flachę i w te słowa gada
zjeść tylko przy ognisku nie bardzo się godzi
mamy napój z derenia wypić nie zaszkodzi
za to też żeś nam dzisiaj tu gościnę sprawił
czasu dużo gdy zechcesz ja cię będę bawił
opowieścią historia tych ziem tak ciekawa
w niepamięci odnależć ot daremna sprawa
zwą mnie halicz kompan zaś to władca krzemienia
nie przerywaj to drugi niema nawet cienia
przesady w tej historii którą ci opowie
wysłuchaj bo też wielu nie zmieści się w głowie
przed wiekami gdy morze z ziem tych ustąpiło
wiedliśmy sielski żywot niewielu nas było
setka ditków mających pieczę nad lasami
tyle też gdzieś rusałek rządzących polami
były też mniejsze skrzaty jedne więc od wody
inne wiatrem dowodzą tamte od pogody
ściągając latem deszcze w zimę śniegiem walą
w letnią burzę piorunem jakieś drzewo spalą
czas upływał bez kłótni natura rządziła
dotąd aż się rusałka jedna nie zbiesiła
wzięła ditka na stronę w ucho jad mu leje
w głowie chyba masz plewy popatrz co się dzieje
każdy łazi gdzie zechce nie masz nic swojego
rzecz to nie opisana zmierzaj więc do tego
by posiadać przynajmniej jedną górę małą
niestety tu równina więc trzeba by całą
usypać moc kamieni musisz nagromadzić
lecz wierzę w twoją siłę potrafisz zaradzić
temu by twa siedziba najpiekniejszą była
żoną twoją zostanę gdy dokończysz dzieła

uufffjedna trzecia cdn