Lekko zamyślony zniżał swój lot, gdy zobaczył, że Podgarlak i Aneta nie są już w tej głuszy sami. W krzakach czaili się ci sami menele, którzy wczoraj chcieli rozebrać komin Chaty Socjologa. A nawet już się nie czaili, lecz zaczęli się skradać, trzymając w rękach jakieś „gazrurki”. W istocie były to ich „narzędzia pracy”, którymi dokonywali dzikich rozbiórek.
Wtedy kruk narobił piekielnego hałasu krakaniem i łopotem skrzydeł.
Podgarlak drgnął, oprzytomniał, przestał się żalić, obejrzał się i dostrzegł dwie podejrzane postacie w krzakach. Zauważył nawet, co trzymali w rękach. Wzrok miał jeszcze dobry, pewnie na skutek nieprzestrzegania diety i jedzenia codziennie masła. Sięgnął pod lewą pachę i wyciągnął z tzw. operacyjnej kabury swój HW-38, na który miał legalne zezwolenie. Dyszał jeszcze ciężko, ale był już spięty i gotowy.
Obwiesie odkryli, że zostali już zauważeni i wyszli z krzaków. Rewolweru w dłoni Jerzego nie dostrzegli, gdyż zasłonił go połą rozpiętej kurtki.
Anetę przeraził w pierwszej chwili manewr jej „Jerzyka” (czyżby to na nią ?), ale wnet się zorientowała w sytuacji, gdy dojrzała obcych.
Menele byli jeszcze niezdecydowani. Tzw. mokrej roboty nigdy jeszcze nie wykonywali, zresztą nie nadawali się do niej. Chroniczna bieda, a przede wszystkim głód alkoholowy, uczyniły ich jednak zdeterminowanymi i podpowiadały, aby koniecznie wykorzystać niespodziewaną okazję.
- Portfel i torebkę - zażądał wyższy. - A nic wam się nie stanie. Zresztą zaraz oddamy. Weźmiemy tylko kasę.
Podgarlak odwiódł kciukiem kurek. Był skoncentrowany i spokojny. Nawet dłoń mu się na kolbie nie spociła. Wstał, wymierzył w stojącego bliżej menela i powiedział krótko:
- Sp...aj !
- Nie strasz, ty ch..., gazowym - odpowiedział menel i zrobił krok do przodu. Drugi zbliżał się z boku do Anety.
Zakładki