Budząc się rano masz dwie możliwości
zasnąć i dalej śnić o swoich marzeniach
albo wstać i zacząć je realizować...
...śni Ci się zapach zgniłej trawy, z której przed dniem lub dwoma spełzł śnieg, a jedyne co dociera zza kołdry i próbuje się przebić przez ściany, to szum aut i tramwajów. Lepkość powiek przebija nawet butapren, ciepło tuli się podkurczonych nóg jak szept ukochanej osoby. Czasem wydaje mi się że, najwierniejszymi czworonogami w promieniu wielu kilometrów są łóżko, lodówka i wanna. Z tym pierwszym smycz coraz krótsza... w telefonie kolczatka nastawiona na wczesne godziny poranne zapomniała się zwinąć i położyć w szafie, tylko ciśnie się na uszy jak w normalny dzień pracy... kiedyś wyrzucę wszystkie budziki, na razie z uporem mrówki targającej do gniazda kawałek zgniłego jabłka walczę o ostatnie sekundy snu...
W takich momentach czuję się chyba trochę jak Mark Twain, który na pytanie dziennikarza, jak idzie mu z nową książką odpowiedział:
Bywa, że o poranku jestem w stanie wznieść się na wyżyny kreatywności w wymyślaniu powodów dla pozostania w wyrze, choćby i cały dzień, i dzień następny... i gdyby nie przyjaźń mojego czworonoga z pozostałymi, tzn. lodówką i wanną, pewnie bym z niego nie wyłaził.- Może pan napisać w swojej gazecie, że piszę dramat składający się z czterech aktów i trzech antraktów, oraz że już ukończyłem wszystkie antrakty.
Choć tym razem zapach mokrej trawy jest mocniejszy niż zwykle... przegrywa z chłodem powietrza , które wtargnęło do pokoju wespół z hukiem ulicy Królewskiej ... oba wrażenia zdaje się osiodłały słynny krakowski smog i wtargnęły szturmując umysł dotkliwie.
Sprawcą sabotażu jest współlokator, który z kacem niewspółmiernym do filigranowej nici łączącej mnie ze światem snów, otworzył okno by wywietrzyć odór aldehydowo-tytoniowy zalegający smętnie nad śpiącymi, po nocy pełnej studenckich zajęć - stricte programowych. Nic jednak nie jest w stanie zerwać do końca zapachów należących do swoistej elity, których kotwica tkwi w najgłębszych i najmocniejszych wspomnieniach. Bywa że czując je, w ułamku sekundy powracamy do tamtej chwili, są jak wielowymiarowy wehikuł czasu.. w mgnieniu oka przywołują emocje, obraz i dźwięk... może to tylko krótkie wycinki z Kroniki Akaszy.. Tak mocne że snują się za potem za człowiekiem cały dzień, nie zmyje ich nic, a w łazienkowym lustrze Twoja twarz, ociekająca lodowatą wodą chce jak najszybciej Tam wrócić...
..Nijak poranki nieraz mają się do naszych marzeń... ot, normalna kolej rzeczy, są tacy co bujają w obłokach tylko po to by być bliżej słońca, a są też tacy co uciekanie mają wpisane w życiorys, cała sztuka polega na tym by te dwa odmienne skądinąd stany jakoś płynnie połączyć i poukładać sobie w głowie możliwości na przekładkę z chęciami, a potem.. cóż potem pojawia się spokój. Zazwyczaj...
...Nie tym razem jednak.. bo są też tacy, którzy żyjąc tu i teraz, wynaleźli nowe cudowne lekarstwo na kaca, mianowicie włączają gaz, smażą jajecznicę i podkręcają głośniki na pełny regulator słuchając heavy metalu ! (Dopadło mnie to jeszcze w łazience, miałem czas żeby się przygotować na spotkanie z diabłem, wrzuciłem szybko spodnie i nakładając na uszy słuchawki wybiegłem z domu. W locie ślizgowym pomiędzy pokojem a kuchnią zdążyłem do plecaka wrzucić książkę, butelkę wody mineralnej, ulubioną brązową kurtkę nieodżałowanej pamięci. Niedawno zaginęła w dziwnych okolicznościach... nie ma nic gorszego niż utrata przyjaciela, nawet jeśli jest nieożywiony, choć przysiągłbym, że niektóre rzeczy mają duszę, przepraszam.. Rzeczy... dowodem na to niech będą i Wasze wspomnienia... widzieliście kiedyś w Górach ludzi w znoszonych spodniach, bluzach flanelowych, powycieranych swetrach? Magia prawda?
Dla mnie najpiękniej w Krakowie jest wczesną wiosną, wczesnym sobotnim lub niedzielnym rankiem, kiedy niemal wszyscy studenci wyjadą z miasta. Sporo ludzi nie ma denerwujących współlokatorów więc śpią, część i tak na skutek syndromu piątkowego wieczoru nie jest w stanie podnieść głowy, a Ci co podnieśli wylegują się jeszcze przed telewizorami, zaczynając dzień z... z czym tam sobie lubią. Dlatego właśnie nie mam telewizora... nie miałem, i chyba nie będę miał... picie i tak porzuciłem jakiś czas temu, lżej się na świat patrzy. A ulice puste...
No prawie puste... zawsze trafi się jakiś niby zabłąkany tramwaj... a w powietrzu wibrują od czasu do czasu gruchania gołębie... Często zastanawiam się co jest gorsze, stracić wzrok czy słuch...
Ale Hola Hola! ...gdzie w tym wszystkim są Bieszczady spytacie?
...
Są takie łąki które pachną w naszej głowie i przywołują wspomnienia. Wracamy zatem do zabawy sprzed roku... tym razem jednak tylko jedna ankieta. Do którego miejsca przeniesie mnie woń zgniłej trawy, z której przed dniem lub dwoma spełzł śnieg... Wasza w Tym Głowa... :)
Zakładki