Jak to po co? Przecież nie da się chodzić po górach ( i nie tylko po górach) bez umieszczania na fejsie zdjęć z każdego etapu wędrówki, np. z początku, środka i końca tamy w Solinie, i czkania na lajki. A Heniu wyskakuje z jakimiś guziczkami. Jakiś taki niedzisiejszy jest, czy co?
Na blogu na którym opisuje swoje wędrówki Doczu z naszego Forum a też i zamieszcza zdjęcia, zobaczyłem jak używa składanej ładowarki. Miałem w ręku taką -> http://www.sklep-presto.pl/product-p...PowerNeed.html , ale warunek... ładowarka musi mieć światło dzienne by się naładować no i musi być jeszcze kabelek :)
O potrzebie włączonego cały czas telefonu lub smartfonu nie będę polemizował bo potrzeby mogą być bardzo zróżnicowane od banalnych o których wspomina Piskal do biznesowych i służbowych, gdzie nieodebrany telefon może niwelować zyski i to czasami dość poważne lub spowoduje stratę klienta/ów albo nie zapadają ważne decyzje od razu. "Włączone telefony" też lubią łazić po Bieszczadach u których "stały kontakt" czasami jest wprost obowiązkiem.
Z tym wyłączaniem dzisiejszego telefonu/smartfona to bym uważał - ponowne załadowanie systemu zżera kupę energii. Lepiej go przestawić w tryb lotniczy, wtedy zużycie jest na poziomie 1-2% na dobę. W trybie lotniczym może działać GPS cały czas, lub też łatwo go szybko włączyć, logowanie do sieci to też moment.
Powerbanki są dobrym pomysłem, ale zawsze lepszym... pewniejszym w naszych realiach rozwiązaniem okazuje się ładowarka i druga, w pełni naładowana i opatulona szczelnie bateria noszona w ciepłej kieszeni. A dlaczego...? Bo bateria w porównaniu do powerbanku z kabelkiem ma technicznie mniej miejsc, gdzie może nastąpić awaria!
Ładowarka sieciowa jest dobra, tylko skąd sieć w terenie? A ładowarka słoneczna w naszych górach to groźne nieporozumienie. Coraz więcej smartfonów ma też niewymienną baterię. Na dzisiaj powerbank jest zdecydowanie najlepszym/najskuteczniejszym rozwiązaniem, tylko trzeba o niego zadbać.
Pozdrav
Eh, a dlaczego aż tak niezbędne są te smartfony w górach? Nie wystarczy jakiś Solid? Używam wciąż B2710, bateria trzyma ponad tydzień, choć rzeczywiście mało gadam; druga zapasowa w plecaku. Tyle że to urządzenie służy mi zgodnie z jego nazwą już prawie 5lat , czasem podratuję się wbudowaną diodą jako latarką. Wszelkie inne dodatki nie są mi w terenie niezbędne.
Inną sprawą jest unifikacja potrzebnych źródeł zasilania - aparat, mocną latarkę i GPS-a oporządzam AA, do czołówki AAA. Widziałem ładowarki do telefonów z 1xAA, mojego by obleciala przy zwykłych eneloopach, większe baterie w tel. - już byłby problem.
Jedni wolą nosić smartfon, inni wolą osobno telefon, aparat, gps + milon baterii.
Pozdrav
Dla mnie z kolei smartfon jest urządzeniem bardzo użytecznym przy pracy pilota (wycieczek) kiedy siedząc obok kierowcy sprawdzam online czas przejazdu, gdzie są korki, jak ominąć korek itd.
Mam smartfon 3 lata i ciągle wynajduję nowe zastosowania, do pracy a nie do zabawy.
Mam w domu również "Solid" (bardzo dobry telefon, używałam go poprzednio 3 lata) ale nie chce mi się co trochę przekładać karty, więc również w górach używam smartfona.
Jak nie potrzebują go na bieżąco to przełączam w tryb "samolotowy".
Solid mogę mieć co najwyżej z drugą kartą jako drugi telefon, no ale to znowu jest kolejna rzecz do noszenia.
A co do używania telefonów to Recon ma rację. Jakoś tak mam pecha, że nowi klienci dzwonią do mnie zwykle akurat wtedy jak jestem na wycieczce.
Ostatnio edytowane przez Basia Z. ; 04-11-2015 o 16:39
Dyskusja powoli przemienia się w polemikę o wyższości smartfona nad telefonem komórkowym i na odwrót, dlatego proponuję wrócić do głównego tematu. Zaintrygowały mnie słowa Piskala i skłoniły do refleksji:
"A wezwanie GOPR-u, jeżeli nie jest to wyjątkowo głupi żart, nigdy nie jest niepotrzebne. I warto na stałe wpisać sobie telefony, najlepiej wpisać wprost do mózgownicy :601 100 300 i 985"
-Uważam, że ogromna ilość wezwań GOPRu jest niepotrzebna. Ludzie dzwonią z różnych powodów. Widziałam goprowców, którzy z zażenowaniem sprowadzali z Tarnicy dwójkę młodzieży -a właściwie to goprowiec szedł za nimi a młodzi nie wyglądali na pokrzywdzonych, biednych, potrzebujących pomocy. Inni dzwonią po śmigło, bo chcą się przelecieć. Innym nie chce się po prostu schodzić w dół ponieważ są zmęczeni. Wiem, że nie należałoby oceniać, gdy się nie zna szczegółów, niemniej jestem zdania, że gopr należy jednak wzywać jedynie w przypadku bezpośredniego zagrożenia życia lub absolutnie niemożliwego zejścia o własnych siłach a także w przypadku ostrej zamieci śnieżnej lub 100% mgły, gdy jednocześnie nie jesteśmy w stanie określić swojej lokalizacji i jednocześnie nie jesteśmy w stanie zejść o własnych siłach lub nie jesteśmy przygotowani do przeżycia nocy w lesie (co w sumie już ujęłam). Tyle. Zastanawiam się w jakiej musiałabym być sytuacji, bym zdecydowała się na ten krok a także mam świadomość, że w wielu sytuacjach w jakich się znalazłam wielu innych turystów dzwoni po gopr. Mi nigdy w życiu nie przeszło to nawet przez głowę (no chyba, że w żartach). Tyle, że w przypadku typowego pobłądzenia -i tak raczej miewam wszystko co mi jest potrzebne, by przetrwać noc w lesie, także podczas mroźnej zimy. Mimo tego, odkąd pamiętam -zawsze mam w głowie oraz wpisane w telefonie numery po gopr.
Odnośnie komentowania i analizy przypadków -według mnie spoko ale pod jednym warunkiem -jeżeli sytuacja zakończyła się śmiercią poszukiwanego, wówczas wydaje mi się, że należy powstrzymać się w tym jednym, jedynym przypadku od oceny sytuacji -po prostu zamilknąć. Należy mieć (moim zdaniem) na uwadze rodzinę, przyjaciół którzy przeżywają w tej chwili tragedię i takie ocenianie wpływa bardzo źle, a także sam szacunek do śmierci.
"Wędrujemy zarośniętą dzikim zielskiem drogą..." W.P.
Aktualnie 3 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 3 gości)
Zakładki