Nie wiem jak inni przewodnicy.
Na naszym kursie SKPG nie na egzaminie ale w trakcie kursu jest przejście kondycyjne, które każdy kursant powinien zaliczyć.
A mianowicie w piątek wieczorem zimą (przeważnie w styczniu) ruszają z jakiegoś punktu Beskidów 5-6 osobowe grupy pod opieką przewodnika. Kursanci nie znają wcześniej celu trasy, są one im podawane etapami w przybliżeniu 2-3 godzinnymi. Każdy etap prowadzi inna kolejna osoba kierując się mapą i własnym wyczuciem (staramy się układać te trasy bez szlaku, zazwyczaj w niższych partiach gór). Grupy idą około 24 godziny z przerwami na posiłki, czasem udaje się gdzieś przekimać 2-3 godziny w wiacie lub w bacówce. Na "metę" która jest w schronisku lub chatce dochodzi się w sobotę wieczorem.
Przewodnik się nie wtrąca do prowadzenia grupy (nawet jeżeli widzi ze kursant wyprowadza ją na manowce) jest raczej jako asekuracje - kiedy widzi ze ktoś kondycyjnie lub psychicznie nie daje rady - przerywa trasę i schodzą do najbliższej cywilizacji (były takie wydarzenia, że ktoś się wycofywał ale wtedy schodzi cała grupa). Może też jeżeli widzi że warunki są trudne - skrócić trasę, kazać prowadzić jej fragment drogą itd.
Trasy jak pisałam są po niższych partiach Beskidów, do około 1200 m npm za to zygzakami i bez szlaków. Jednak staramy się je układać tak aby z najbardziej odległych punktów było maksimum godzina drogi do cywilizacji.
Zdarzały się też sytuacje że ktoś się wycofywał po nocy, w sobotę rano, wówczas w biały dzień zostawiano go pod opieką drugiej osoby na mijanym akurat przystanku PKS lub stacji kolejowej aby mógł wrócić do domu, a reszta grupy kontynuowała przejście.
Zakładki