Faktycznie trudno sobie wymarzyć taką karierę.
Teraz pewnie nie tęskni za Bieszczadami ?
pozdrówka :-)
No super mu poszło w życiu!;-))
Musicie być dumni z syna
"...Lecz ja wrócę tu, będę w twoim śnie.
Nikt nie zabroni nam śnić..."
Bogdan Loebl
fajnie ze chlopakowi sie udalo polaczyc prace zawodowa z pasja!zazdroszcze ludziom ktorym sie to udalo!
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną - cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam.. "
na wiecznych wagarach od życia...
@Długi - gratulacje dla Was i dla Syna !
To jest naprawdę coś !
@Buba - to wcale nie jest takim wyjątkiem, w moim zawodzie informatyka - tak ma zdecydowana większość.
W końcu swoją drogę życiową - studia, pracę wybieramy sami, więc dlaczego nie wybrać takiej jaka sprawia przyjemność ?
B.
To chyba bym musiala zostac tirowcem zeby miec prace zwiazana z ciaglym przemieszczaniem sie
Choc kiedys spotkalam na ukrainie babke ktora opowiadala jak pracowala w latach 90 tych aptece obwoznej- busik z lekarzem, pielegniarka i torba lekow docierajacy w zapadle wsie.. a nieraz w czasie roztopow grzeznacy w tych wsiach na kilka dni.. Nie bialy wylizany fartuch a czesto ublocone gumiaki byly pracowniczym uniformemi pomaganie ludziom gdzies na dalekiej zabitej dechami prowincji... mnie to by sie taka praca marzyla... ale nie bardzo przystaje to do rzeczywistosci.. a znalezienie takowej ma pewnie podobne prawdopodobienstwo jak wygranie w totka
![]()
Ostatnio edytowane przez buba ; 02-05-2011 o 21:06
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną - cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam.. "
na wiecznych wagarach od życia...
Nie będę Was zanudzać opowiadaniem jaką drogę przeszedł Michał od hucułów Witka Smoleńskiego do Pałacu. Jak ktoś będzie zainteresowany, opowiem na KIMBie. Dla nas ślub Księcia zaczął się gdzieś w lutym. Michał przekazał nam wiadomość, że będzie miał dla nas zaproszenie na wewnętrzne party, dla pracowników Royal Mews i zaproszonych gości. Chwilę potem miałem duży problem z rezerwacją miejsca w hotelu, za przyzwoitą cenę. Wszystko się udało, co mogliście widzieć w tv. Wiedzieliśmy, że na trasie niewiele zobaczymy, więc poszliśmy do hyde parku, gdzie były ustawione wielkie telebimy. W hyde parku tłumy. Ok 100 000 ludzi. A obok w alejkach wiosna o jakiej my możemy jeszcze marzyć. Może za 2 - 3 tygodnie. Po atrakcjach, stresie czy wszystko się uda, kilka godzin spędziliśmy wśród kwiatów odpoczywając przed wieczornym spotkaniem z Michałem.
Przed bramą Royal Mews zwiększona obsada policji. W głębi dziedzińca zobaczyłem Michała, machnąłem ręką, żeby mnie zobaczył i podszedłem do bramy. Policjant natychmiast otworzył bramę i przepuścił mnie stojąc na baczność. Przywitałem się z synem, a z tyłu za mną śmiech. Okazało się, że policjant pomylił mnie z Księciem Michałem, który też nosi brodę, i dlatego mnie wpuścił z honorami. Party miało charakter bardzo nieoficjalny. Sami swoi wśród swoich. I choć między gośćmi było dwóch lordów, atmosfera była swobodna, wesoła, prawie rodzinna. Obok na dziedzińcu siedem czarnych kotów (do dyspozycji rodziny Panny Młodej).
Trochę denerwujący był warkot śmigłowca wiszącego nieruchomo nad pałacem. Syn objaśnił, że tak jest od 5 dni i jeszcze przez 3 będzie tak wisiał. To obserwator policyjny.
W uznaniu za wzorową pracę związaną z przejazdem Królowej oraz Młodej Pary zespól Royal Mews dostał pochwałę oraz 10 dni dodatkowego płatnego urlopu, co zostało podane do wiadomości przez Koniuszego Koronnego (był obecny na imprezce). Przez cały czas trwania zabawy otwarte były "garaże" z karetą "kryształową", którą jechała Królowa oraz "australijską", przeznaczoną na tę uroczystość Karolowi.
Jeszcze podpisywanie życzeń dla Nowożeńców od pracowników i gości.
Następny dzień zaczęliśmy od zwiedzania miejsca pracy Michała wzbudzając zazdrość wycieczek, gdy syn wprowadzał nas tam, gdzie wstępu wzbraniał stosowny napis i strażnik. Zaczęło się od czułego powitania z jednym z podopiecznych. Kacperek nie pozwala nikomu na czułości. Wszyscy pracownicy raczej stronią od bezpośredniego kontaktu z tym koniem. Tylko Michał się z nim dogaduje. Karety już wcześniej oglądaliśmy, więc "garaże" pominęliśmy. Za to na dłużej zatrzymaliśmy się nad ekspozycją karet i powozów dziecięcych. Zaprzęgano w nie kucyki oraz .... kozę. Dla najmniejszych. Oczywiście to już historia. Ale kareta koronacyjna wraz z uprzężą jest ciągle konserwowana i gotowa do użycia.
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki