Następny dzień zaczęliśmy od zwiedzania miejsca pracy Michała wzbudzając zazdrość wycieczek, gdy syn wprowadzał nas tam, gdzie wstępu wzbraniał stosowny napis i strażnik. Zaczęło się od czułego powitania z jednym z podopiecznych. Kacperek nie pozwala nikomu na czułości. Wszyscy pracownicy raczej stronią od bezpośredniego kontaktu z tym koniem. Tylko Michał się z nim dogaduje. Karety już wcześniej oglądaliśmy, więc "garaże" pominęliśmy. Za to na dłużej zatrzymaliśmy się nad ekspozycją karet i powozów dziecięcych. Zaprzęgano w nie kucyki oraz .... kozę. Dla najmniejszych. Oczywiście to już historia. Ale kareta koronacyjna wraz z uprzężą jest ciągle konserwowana i gotowa do użycia.
Zakładki