Dzisiaj … Nova Sedlica ( Bukovske Verchy) – Kremenaros i przez Rawki na Wyżniańską
Po deszczowej nocy, piękny dzień ..7 godzin marszu
Dzisiaj … Nova Sedlica ( Bukovske Verchy) – Kremenaros i przez Rawki na Wyżniańską
Po deszczowej nocy, piękny dzień ..7 godzin marszu
"dosyć często rozważam co jest warte me życie?...tam na dole zostało wszystko to co cię męczy ,patrząc z góry w około - świat wydaje się lepszy.."
Pozdrawiam Janusz
Co tu dużo pisać PIĘKNIE.... :)
Pogoda widzę była wcześniej zamawiana
Chciałeś dobrze a wyszło jak zwykle......:oops:
Janusz, po Twoich relacjach już przebieram nogami, coby samemu podeptać po bieszczadzkich szlakach. Jeszcze 10 dni i będę realizował te pragnienia!
pozdrawiam
Marek
Obudziło mnie dudnienie o parapet,co to ? zaspana wstałam na zegarze dopiero czwarta ciemno.Poszłam do okna w kuchni i zobaczyłam jak rzęsiście pada deszcz wzdrygnęłam kurcze przecież mamy jechać w bieiesy,a tu taka paskudna pogoda Drzwi skrzypnęły z małego pokoju wyłoniła się głowa mego dziecka.Matka jedziecie dzisiaj ? no jedziemy a co ,no leje okrutnie mata narąbane jak wam się w taką pogodę chce jechać.Oj synu dwadzieścia pięć lat z nami mieszkasz był czas przywyknąć do nas ,a zresztą rodziców się nie wybiera Machną ręką uśmiechną się i zniknął w swoim pokoju.Ja też jeszcze myknęłam po kołderkę ,chodź deszcz nie pozwalał zasnąć .Przed piątą rozległ się bandyta pora wstawać nikt na nas nie będzie czekał .I tak zwarci i gotowi ruszyliśmy na naszą kolejną wyprawę,deszcz przestał padać i tylko ciemne chmury się kotłowały na niebie.Może to i lepiej że słoneczka nie ma pomyślałam.W sobotę zrobiliśmy zakład z Januszem upierał się że punkt jedenasta będzie świecić słoneczko ha ha ha w cuda wierzysz ,zobaczysz jak go chmurka przykryje to ja stawiam piwo i wiążę dziś wszystkim buty jeśli będzie świecić to ty to robisz ,OK. I tak już koło dziewiątej słonko zaczęło wychodzić Janusz zacierał ręce .Nie ciesz się nie ciesz do jedenastej jeszcze daleko A słonko płatało nam figla raz wychodziło a po chwili chowało.Co to była za walka dwie minuty przed jedenastą chmura go przykryła i byłam pewna zwycięstwa skakałam z radości by tuż przed samą jedenastą wylazło i świeciło mocno Janusz pławił się w zwycięstwie śmiechu było co nie miara .No dobra znowu będe wiązać buty a co mi tam oj nie smutaj ja dziś wiążę i stawiam piwo przegrałaś tylko o włos.Klawy facet z tego Janusza Dojechaliśmy na miejsce i dalej w trasę a jaką to już Janusz wyżej napisał.Słoneczko cudne chodź raz rozbierałyśmy się a raz wdziewałyśmy kurtki .Podejście dość paskudne trzy godziny pod górkę ale warto było .Jak zobaczyliśmy graniczne słupki to dostaliśmy takiego kopa że hej .Polska Polska i nasze kochane bieski .Posiedzieliśmy przy obelisku i dalej w drogę na Rawki tam już powiewało nieźle .Czapki i rękawiczki wyskoczyły mig z plecaków.Nawet było widać ślady śniegu ,ale widoki mimo zamglenia były cudowne .Schodziliśmy na przełęcz wolnym krokiem bo zmęczenie dawało się lekko we znaki .Znowu pogoda nam się udała i znowu było wesolutko Jeszcze obiadek w Czarnej i mkniemy do domku.Jurto znowu czeka mnie tydzień w bieli i koronkach,ale w niedziele znowu ubiorę swoje buciorki i łaszki i będe jak lump z Bieszczad a co.
Joj, jakie piękne, a ja mam tak daleko...
Pozdrawiam
Długi
Olga pięknie uzupełniacie się z Januszem. Relacje, pisane że tak powiem "z jajem".
pozdrawiam
Marek
Ano w marcu koty się marcują a my nie koty hm może i nie koty ale coś z nich mamy też czasami łazimy na czterech łapachjak warunki nie pozwalają iść inaczej. Nadeszła wiekopomna chwila i czas ruszyć w Bieszczady w poszukiwaniu wiosny. Ciepło się zrobiło śniegi zniknęły czuć było zapach mokrej trawy a słonko świeciło już mocniej,dzień dłuższy i my obudziliśmy się z zimowego letargu czas ruszać w drogę.Tak więc w niedzielny poranek ruszyła nasza ekipa Joorg Wołodia Anula ja no i Duszysko. Celem naszej wyprawy była nasza ukochana wietrzna Caryca. Autko zostawiamy w Brzegach Górnych a my człapiemy na Przełęcz Wyżniańską już widzimy że o wiośnie możemy pomarzyć dookoła nas śnieg skrzył się w blasku słońca.Ruszamy i tu zaskoczenie tyle śniegu że ho ho panowie już na wstępie zapadają się po nabiałradochy z Anulą mamy co nie miara,my leciutkie to i jakoś dajemy sobie lepiej radę ale tylko do czasu bo po chwili same zakopujemy się po pasWcale to nas nie zniechęca chodź mijają nas ludziska co im sił i zaparcia brakło,my idziemy dalej i wyśmienitych humorachSporo czasu zajęło nam dojście na szczyt ale udało się i cel nasz został osiągnietyNacieszyliśmy oczęta pięknymi widokami i czas wracać w drogę powrotną chodź żal zostawiać tak piękne widoki no i nie znaleźliśmy wiosny a co tam za tydzień znowu niedziela i czas laby kto wie może tym razem trafimy na pierwsze wiosenne kwiaty
Olga wszystko pięknie ale gdzie charakterystyczna różowa kurtka? Zima piękna w środku wiosny ale spragnionych "prawdziwej" wiosny zapraszam do pyrlandii.
pozdrawiam
Marek
Kurtka poszła spać w sen letni:) a do pyrladii kiedyś zawitam:)
Hm tak miałam domowo i spokojnie spędzić weeked, na sprzątaniu chałupy i myciu okien ale nie było mi to daneJeden telefon od przyjaciela i wszystko stanęło na głowie,trzeba było się pakować i ruszać na łowy.I tak w sobotę o trzynastej podjechała czarna limuzyna by mnie porwać w poszukiwaniu wiosnyTrochę byłam zawiedziona że to nie czarna kultowa z lat siedemdziesiątych czarna wołga ale co miałam wybrzydzaćjak się potem okazało napotkałam na swojej drodze czarne cacko ech czy ktoś z was pamięta ile grozy i czarnych opowieści dostarczało nam to autko.Ale czas już ruszyć pogoda znośna cieplutko chodź siedzimy jak na szpilkach czy czasem nie lunie ,bo jak wszyscy już wiedzą gdzie Tomasz tam musowo musi laćO dziwo nie lało i klarowało się coraz ładniej. Docieramy na kwaterę i zaczynamy biesiadowanie wszak trzeba pogawędzić i skosztować białych trunków z wizerunkiem wielkiej włochatej krowy zamieszkującej tamtejsze terenyMiło i wesoło minął nam wieczór,ranek przywitał nas cudnym słoneczkiem trzeba pakować klamoty i ruszać w drogę.Plan był prosty Połonina Wetlińska,ale jakoś tak dziwnie ciągnęło nas z Tomaszem do wody pić się chciało, decyzja szybka jedziemy w poszukiwaniu wodospadów,wody sporo to i będzie co pooglądać.Nie mylimy się cudnie spienione wody górskie szumiały i biły pianą niczym Niagara.Ruszamy w dalszą drogę i tu trafiamy na znane nam auto ano tu poluje grupa Rzeszowska,wypijamy złocisty płyn w towarzystwie żelaznego rumaka i ruszamy wąchać kwiatki.Oj sporo ich trafiamy bielą się cudnie a promyczki słonka dodają klimatu prawdziwej wiosny ech ile to człowiek na nie czekał.Ale czas wracać do domu Tomek ma sporo do pokonania żal wracać oj żal.Los był jeszcze dla nas bardzo łaskawy w drodze powrotnej udało nam się jeszcze sfocić wielkie włochate krowyjednym słowem polowanie udane.Dzięki Tomku że nie pozwoliłeś mi myć tych okien,oj miała bym co żałować jak bym została w domu:)
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki