Strona 84 z 104 PierwszyPierwszy ... 34 74 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 94 ... OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 831 do 840 z 1033

Wątek: Zostać zakapiorem

  1. #831
    Bieszczadnik Awatar delux
    Na forum od
    02.2012
    Rodem z
    piekła,cieleśnie lubuskie, sercem Teleśnica i Terka .
    Postów
    550

    Domyślnie Odp: Zostać zakapiorem

    Cytat Zamieszczone przez Indianin Zobacz posta
    Jeśli niebycie dużym chłopcem polega na tym, że człowiek się nie myje i jest alkoholikiem, to ja już wolę być chłopcem w krótkich majtkach. I jestem z tego DUMNY!
    Ludzie dzielą się na pijących i niepijących,z tym że z pijącymi jest zwykle WESELEJ....
    Tak być nie może,bo tak być musi...

  2. #832
    Kronikarz Roku 2011 Awatar buba
    Na forum od
    02.2006
    Rodem z
    Oława
    Postów
    3,646

    Domyślnie Odp: Zostać zakapiorem

    Cytat Zamieszczone przez Indianin Zobacz posta
    Jeśli niebycie dużym chłopcem polega na tym, że człowiek się nie myje i jest alkoholikiem, to ja już wolę być chłopcem w krótkich majtkach. I jestem z tego DUMNY!
    Alez nikt nikomu nie broni myc sie trzy razy dziennie, byc abstynentem i wszystkie swoje przezycia opisywac codziennie na necie.. Tylko nazywanie sie w tym momencie zakapiorem jest nieco... dziwne...
    I wcale nie chodzi o to ze ja potepiam taki styl zycia jak co niektorzy planuja sobie zapodac. Nawet calkiem mi sie podobaja "indianskie" plany. Tylko dziwi mnie modne ostatnio uzywanie slow zupelnie nieadekwantych do rzeczywistosci, tak jak np. ktos jedzie na weekend pod miasto i nazywa to "ekspedycja". Ktos zakrzyknie: "A co , nie wolno?" Pewnie ze wolno.. Mozna nazywac chomika słoniem i byc z tego dumnym.. Ale mozna tez byc dumnym i czerpac radosc z nazywania go chomikem...

    Cytat Zamieszczone przez andrzej627 Zobacz posta
    tak jest chyba kupa dogodnego miejsca dla pustelnikow wszelkiej masci!
    Ostatnio edytowane przez buba ; 05-11-2013 o 07:21
    "ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną - cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam.. "

    na wiecznych wagarach od życia...

  3. #833
    Bieszczadnik
    Na forum od
    10.2013
    Postów
    29

    Domyślnie Odp: Zostać zakapiorem

    Buba, ale ja wcale nie mam zamiaru opisywać na Necie swoich przeżyć jak już zostanę zakapiorem. Będę je opisywał na kartkach. W przyszłości jak się odizoluję całkiem od syfilizacji to może nawet na korze. Najlepiej alfabetem indiańskim. To po pierwsze primo. Po drugie primo, masz złą definicję zakapiorstwa. Potocki podkreślił w swojej książce, że zakapiorzy pili a raczej opisał tylko tych którzy pili. Ale z tego wcale nie wynika jak twierdzą tu niektórzy że zakapior to ktoś, kto pije. Ideałem zakapiorstwa jest ucieczka od syfilizacji i powrót do natury, nie alkoholizm. Jak ktoś nie jest przygotowany do bycia zakapiorem a większość nie była przygotowana, to zaczyna pić. Jak ktoś jest przygotowany to ma ciekawe i pełne przygód życie choć nie bez trudów. I nawet weekendowy wyjazd pod miasto może zmienić się w ekstremalną ekspedycję. Trzeba tylko wiedzieć gdzie szukać ekstremalnych miejsc.
    Ostatnio edytowane przez Indianin ; 05-11-2013 o 10:50

  4. #834
    Bieszczadnik
    Na forum od
    10.2013
    Postów
    29

    Domyślnie Odp: Jędrek Połonina

    Cytat Zamieszczone przez arturos25 Zobacz posta
    Słyszałem gdzieś o pomyśle, żeby zbudować Jędrkowi Połoninie pomnik w formie totemu indiańskiego. Byłyby na nim wyrzeźbione od dołu do góry sceny z życia Jędrka, a na samym wierzchołku - wzbijający się do lotu orzeł. Oto ilustracje, przedstawiające takie totemy: https://www.google.pl/search?q=haida...h=572#imgdii=_.
    Bardzo mi się podoba pomysł z tym totemem.
    Ostatnio edytowane przez bartolomeo ; 05-11-2013 o 22:37 Powód: Po przeniesieniu postów dodałem dla czytelności cytat

  5. #835
    Korespondent Roku 2009 Awatar Recon
    Na forum od
    02.2008
    Postów
    2,215

    Domyślnie Odp: Zostać zakapiorem

    Jaka pogoda listopadowa, taka i marcowa(sic!)
    Wq...a mnie ten temat, nie zaglądam do niego, ale ostatnio takmało ludzie coś ciekawego piszą na Forum o Bieszczadach więc wlazłem tu ipoczytałem. Toć pracę magisterską chyba można napisać już na ten temat. Oki,łaziłem trochę po Bieszczadach, ale raczej z nikim tutaj nie gadałem, ludziemnie nie interesowali a tym bardziej Ci co pasowali się na zakapiorów. Byłemrodzajem samotnika i tutejsze górki mi pod ty względem pasowały. Nie miałempotrzeby ich odwiedzać, też z nimi rozmawiać a już się z nimi się znać to już wogóle mnie nie ciągnęło. „Głęboko” miałem ich historie, bo czym by mnie w nichuraczyli. Są w jakimś promilu(sic!) ludzką częścią Bieszczad, niektórym zaczynasię tworzyć legendę, niektórzy sami chcą być jakąś legendą lub robią wszystko bynią być. Widzę też, że aramejskie słowo ma‘mon zaczyna im bardzo pasować. Ibardzo dobrze, jest koniunktura więc łupić ile się da z dutków, tych którzymają ich za dużo lub to łykają. Popieram to, komercha niech działa. Jestpotrzeba to i włączyły się w to różnej maści publikatory. Zakapiorzy są na fali i już robią za białego niedźwiedzia naKrupówkach. Mi to nie przeszkadza a wielu zapewne pasuje.
    Czym jest zakapior to zacytuję blagierkęKrystynę Radtkę „Coraz trudniej spotkać prawdziwego zakapiora, który stoi nieco wyżejzwykłego opryszka, żebraka lub pijaczyny. Zakapior to człowiek zagubiony, nieporadny, także opryszek, zbój. Niektóreźródla podają, że to miłośnik gór wiodący życie daleko od cywilizacji,posiadający duszę artystyczną, niezależny, ale lubiący też sobie popić.Niektórzy nawet porównują bieszczadzkich zakapiorów do islamskich derwiszy ( ?)Biorąc to wszystko pod rozwagę śmiem twierdzić, że zakapior stoi nieco wyżej odzwykłego opryszka, żebraka lub pijaczyny.
    Prawdziwe zakapiory powoliwykruszają się, powstają ich nieciekawe imitacje. Pewnie dlatego podczaszwiedzania Bieszczad żadnego nie spotkałam”.
    Ale przecież, wielu
    wie¸ żesą, przecież organizują swoje zjazdy, filmują się, robią zdjęcia, dają wywiady,piszą i o nich piszą. Oni są! I niech będąI Nie są ani groźni ani opiniotwórczy,z czegoś żyją a jak widać w pośredni sposób dają też innym pożyć.

    Dam obszerny artykuł z "wysokich obcasów" (link poniżej) bo i tam spróbowano sięzmierzyć z tematem tytułując nawet dość interesująco „Uwaga zakapior! Menel czytwardziel?, dając zdjęcie pustelnika Jano na zachętę do czytania. Poczytajta seludziska o zakapiorach bieszczadzkich.
    Figurę bieszczadzkiego zakapiora możnaoczywiście interpretować tak: menel, alkoholik, cham, megaloman. Ale można teżwidzieć go inaczej: to twardziel, który nie lęka się groźnej bieszczadzkiejprzyrody ani jeszcze groźniejszych tutejszych mózgotrzepów
    Zakapior kobietytraktuje brutalnie, ale przynajmniej taka kobieta wie, że ma do czynienia zprawdziwym chłopem. Owszem, czasem śmierdzi, ale to dlatego, że gardziwynalazkami sanitarno-drogeryjnymi. Ma wysokie mniemanie o sobie, ale za to jakopowiada! A że zdarza mu się dla żartu strzelić do sławojki, w której siedziturysta? Ot, poczucie humoru.

    - Nigdzie słowo "zakapior" nie brzmi tak dumnie jak w Bieszczadach -przekonuje 71-letni Zdzisław Pękalski, artysta ludowy z Hoczwi. - To ktoś, ktoszuka wolności. To wytwór kulturowy, ewenement. Magia tego terenu wyzwala taki,a nie inny sposób zachowania. Zakapior ma swój etos, honor, kodekspostępowania. Podzieli się tym, co ma - choć ma niewiele. Często przy tym toartyści, którzy tworzą bieszczadzką sztukę. A że nieraz do tego dochodzialkohol w nadmiarze? Ja to rozgrzeszam. Niektórzy potrzebują takiej podnietytwórczej.

    - Ciągle słyszę o tym zakapiorskim honorze, ale na czym on konkretnie polega? -naciskam.

    - No choćby taki Jasiek z Łupkowa - Pękalski jest trochę zniecierpliwiony, żemusi tłumaczyć mnie, miastowej, co to znaczy honor. - Założył się o litrspirytusu, że sobie własnoręcznie odrąbie lewą dłoń siekierą.

    - I odrąbał? - Odrąbał. I jeszcze poszedł na trzy lata do więzienia zasamookaleczenie. Ale jak wrócił, kumple honorowo postawili mu butelkę.

    Kowboj

    Zbój w Bieszczadach urzędował zawsze. Dawniej w tutejszych puszczach grasowalitołhaje i beskidnicy. O tym, czym były w czasie II wojny i tuż po niej bandyUPA, nie trzeba przypominać. A kiedy po akcji "Wisła" terenykompletnie opustoszały, skrywali się tu przestępcy.

    - Koniec lat 50. Domy zarośnięte krzakami stoją w zupełnej ciszy. Ani psa, anikoguta, ani dymu z komina. Żeby dostać się do studni, musieliśmy wyrąbaćkrzaki. Spod nóg uciekały chmary żmij. Łapaliśmy je i sprzedawaliśmy w skupie -snuje studenckie wspomnienia Pękalski.

    "Ło Jezus Maria!" -krzyczą dziś kuracjuszki z Polańczyka, gdyZdzisław w swojej piwnicznej galerii wali w stół czaszką z rogami. Przy blaskuświec wygląda jak prawdziwa diabelska, choć jest tylko drewnianym rekwizytem,który Pękalskiemu służy do odprawiania czarnych spektakli przetykanychopowieściami z dawnych czasów. - Do smaku im opowiadam moje przygody mrożącekrew w żyłach, kiedy w poupowskich bunkrach ukrywali się groźni przestępcy.Kiedyś zatrzymaliśmy się z kumplami w starej chałupie. Oświetlaliśmy jąłuczywami ze świerkowych korzeni zawieszonych na sufitowej belce. Pewnej nocyśpimy na strychu, nagle słyszymy na dole zgrzyt zawiasów u drzwi... - Pękalskizłowróżbnie zawiesza głos. - Uchylam właz nad drabiną, a tu trzech facetów zlatarką! Szukają nas! Załadowałem pistolet. Otworzyłem klapę z hukiem i...Puściłem im taką wiązankę, że... Jeszcze dwa strzały oddałem dla wiwatu. Iprzepędziłem! Zaraz zresztą sami stamtąd zwialiśmy, bo niechybnie zbóje bywróciły. Chcieli nas spalić - kończy z powagą.

    - Turyści uwielbiają te opowieści. Jeszcze puszczę im trochę muzyki - dodaje,skrzypiąc drzwiczkami od starego pieca. - To robi wrażenie zwłaszcza nadzieciach i starszych paniach.

    Ranczo Texas

    Pękalski przyjechał tu w 1962 r. z Przemyśla, żeby uczyć w wiejskiej szkole.Równocześnie zaczął malować i rzeźbić kapliczki, Madonny i anioły. Władzeprowadziły wtedy akcję propagandową, zachęcając Polaków, by osiedlali się wBieszczadach i podejmowali pracę przy wycincelasu lub wypasie bydła. W 1959 r. na ekrany wszedł film Wadima Berestowskiego"Rancho Texas", który wykreował legendę bieszczadzkiego DzikiegoZachodu. Za jego sprawą region ten został uznany za krainę kowbojską. APękalski zaczął do swoich obrazów przybijać podkowy.

    "Wiele przyjeżdżało tu, aby przeżyć przygodę. Bieszczadzki zakapiorobowiązkowo musiał mieć konia, kapelusz kowbojski, ortalion opasany skórzanychpasem, za którym był nóż lub bagnet, i spodnie wpuszczone w cholewy butów.Nosili długie włosy i bujny zarost. Bo zakapiorto także człowiek lasu - opisuje na swoim blogu Michał AndrzejCimek, miłośnik Bieszczad. - Na początku poszukiwacz przygody dostawałsłużbowego konia, stary namiot i surowicę przeciwżmijową. Księgowy pegeeru, gdyzapisywał ich nazwiska, pytał, czy to ksywa, czy prawdziwe. Bo różni tamprzyjeżdżali - ci, którzy byli na bakier z prawem i swoje grzechy chcieli ukryćw bieszczadzkiej głuszy, alimenciarze, których ścigały sądy, artyściposzukujący weny, życiowe rozbitki. Ale wytrzymywali nielicznitwardziele".

    "Chciałem sobie pokowboić, a tu trzeba krowy doić" - śpiewał w filmie"Rancho Texas" Jerzy Michotek.

    Do niedawna jeszcze bieszczadzki turysta mógł wykupić przejazd kolejkąwąskotorową z napadem zbójeckim i otrzymać na pamiątkę płytkę DVD z zarejestrowanąprzygodą. Zakapiorska legenda ciągle napędza miejscowym pieniądze, choć tychautentycznych zakapiorów już właściwie nie ma.

    - Umarł Zdzisiek Rados, wspaniały zakapior rzeźbiarz, który żył sam w lesie -wylicza na palcach Pękalski. - Janusz Zubow skończył zatruty skażonymalkoholem. Wpadł pod samochód Jędrek Połonina, który kiedyś po pijaku szarżowałna koniu na autobus, do knajpy wjeżdżał konno, a jak stracił konia, to chodziłz siodłem i w knajpie rzucał je na stół. Henio Wiktorini, który dublowałBogusza Bilewskiego w "Rancho Texas", ma prawie osiemdziesiątkę i nierozmawia z mediami. Cały czas jest jednak ciśnienie młodszych mężczyzn, żebydostać się do naszej grupy. Uciekają z miasta, fascynują się Bieszczadami ipatrzą z zazdrością na nas, prawdziwych zakapiorów. Bo ja też mam zaszczyt byćw tej grupie. Chociaż, Bogiem a prawdą, nie spełniam wszystkich kryteriów. Mamrodzinę, emeryturę, prowadzę działalność gospodarczą i nie zbieram runa leśnego- przyznaje skromnie.

    Ze słowem "zakapior" zrobił się dziś spory bałagan. Stosuje się jepotocznie do wszystkiego, co pachnie bieszczadzkim folklorem. Jest oberżaZakapior, szlak zakapiorski, kalendarz z zakapiorami i jest nawet zakapiorskikról.

    Król

    Plakaty z podobizną króla Juliusza I wiszą w barach, a w kioskach można kupićpocztówki z jego wizerunkiem. Król Włóczęgów - bo tak się nazywa oficjalnie -to długobrody starzec w drewnianej koronie. Wygląda lepiej niż król. Wyglądajak sam Pan Bóg.

    - Julek to bardzo fajna kolorowa postać. Uwierzył w swoją bajkę. Zgodził sięzostać naszym królem, ale zażyczył sobie prawdziwej ceremonii koronacyjnej ześwitą i z insygniami. Wyrzeźbiłem więc mu koronę z pustej dziupli.Powiedziałem, żeby sobie nazbierał w jeziorze otoczaków na klejnoty koronne.Przyniósł mi plastikowe wiaderko pełne kamyków - mówi o królu Pękalski.

    Do KrólaWłóczęgów wybieram się z Inką Wieczeńską, fotografką i dziennikarką, którauciekła z Warszawy w Bieszczady na początku stanu wojennego. To ona stworzyłaFestiwal Muzyki Country "Croock" w Ustrzykach Dolnych iwspółorganizuje coroczne Zloty Leśnych Ludzi, na które przyjeżdżają najciekawsiludzie Bieszczad. I choć samej Ince wyrwie się czasem: "te nasze zlotyzakapiorskie", zaraz gryzie się w język i prosi, żeby z terminem"zakapior" bardzo uważać.

    - Etymologicznie to przecież "bandyta" i "oszust". To słowomusi być pojmowane jako negatywne i nie ma co doszukiwać się tu pozytywnegoznaczenia - podkreśla. - Dzisiaj Bieszczady mają na tyle silny potencjał i wprzyrodzie, i w ciekawych, wartościowych ludziach, że nie muszą się promowaćprzez dawne zakapiorstwo. Ludzie tworzący dzisiejszą bieszczadzką subkulturę tonie zakapiorzy. To bieszczadnicy.

    Najpierw widzimy uschnięty dąb wystający z Zalewu Solińskiego jak futurystycznainstalacja, a przy nim zsuwający się ze zbocza sklecony z desek domek. Przednim starzec z długą brodą ubrany w same gatki, bo upał niemiłosierny, siedzi natronie z gałęzi i korzeni i prowadzi wykład dla kilku słuchaczek - turystek,które dopłynęły tu rowerkiem wodnym.

    - Kim jesteś? - pyta audytorium.

    - Kim jest Julek? - starzec po monarszemu przeredagowuje pytanie na trzeciąosobę. - Julek jest współczesnym Diogenesem. Mędrcem żyjącym w beczce. Tym,który Aleksandra Wielkiego, gotowego spełnić każde jego życzenie, poprosiłtylko: "Bądź uprzejmy lekko się przesunąć, bo mi zasłaniasz słońce".

    Wykłady Julka nie mają nic wspólnego z zakapiorstwem. Król jest pacyfistąnawołującym do zniszczenia światowego potencjału nuklearnego. Królem iDiogenesem jest zresztą tylko w sezonie wiosenno-letnim. W zimie nazywa sięJuliusz Wasik i wraca do swojego bloku w Olsztynie, do rodziny. Kiedyś byłprezesem spółdzielni mieszkaniowej. Jest esperantystą i płetwonurkiem.

    Gdy latem robi się chłodniej, ogrzewa swoje łoże kamieniami przyniesionymi zogniska. Gotuje sobie potrawy z liści i grzybów. Dzień zaczyna od kąpieli nagow jeziorze, a potem poświęca się swojej ulubionej czynności - myśleniu. Chybaże trafią się turyści. Za autograf lub zdjęcie pobiera opłaty.

    - Czy to nie wspaniały pomysł na emeryturę? - pyta mnie Inka.

    Hipis

    - Mogę być zakapiorem, ale pod warunkiem że to oznacza rogatą duszę, a nieżula. Na chleb zarabiam sam, sprzedając swoją sztukę. W walce postu zkarnawałem skłaniam się jednak w stronę karnawału - przedstawia się TomaszŻyto-Żmijewski, malarz i rzeźbiarz ze wsi Polana. - Prawie samouk, bo zacząłemco prawda przed laty studia w WSSP w Gdańsku, ale sam się z nich szybkowyrzuciłem - uściśla uczciwie.

    Gdańsk po stanie wojennym. Ruchy surrealistyczno-ekologiczne, które sprowadzałysię do płoszenia zwierzyny polującym po lasach prominentom i wymalowania hasła"Żarnowiec Dupa" na fasadzie stoczni. Zaliczył kilka pobić pałkąprzez ZOMO.

    - Wszystko to było zabawne, ale jednak trochę dziecinne. Ktoś powiedział, żeświat intelektualny przeniósł się w Bieszczady. Przyjechałem więc tutaj,dołączając do innych młodych uciekinierów. Żona dostała posadę dyrektorkiwiejskiej szkoły, a ja zostałem wolnym człowiekiem - opowiada Żyto. - Nosiliśmysię kolorowo, hipisowsko: długie włosy, brody. Konglomerat ludzi z różnychświatów. My - młoda bohema, i oni - starzy kowboje, którzy przybyli tu 20 latprzed nami. Jędrka Połoninę poznaliśmy na drugim piwie w Solinie. On się uważałza legendę, a my nawet nie wiedzieliśmy, kto to jest. Piłem z RomkiemSzymańskim, dawnym hersztem bandy siedmiu dziadów. To byli prawdziwizakapiorzy. Oni tutaj w latach 60. janosikowali. Napadali na pegeery, ukradli krowę,jedli ją z całą wsią i byli bohaterami. Poznałem Artura Lignowskiego zwanegoMcArthurem, który założył pierwszą komunę hipisowską w dolinie Caryńskiego -wspomina.

    Po zmianie ustroju wielu spośród dawnych hipisów skuszonych nowymimożliwościami wróciło do miasta. Tomasz został. Jego obrazy wykraczają pozatematykę bieszczadzką, choć często pojawia się na nich motyw popularnego wgórach dmuchawca. Projektuje wnętrza bieszczadzkich gościńców i uzdrowisk,rzeźbi. Namalował dwa wielkoformatowe obrazy dla zabytkowego Dworca Głównego wTarnowie.

    - Dlaczego nie wraca pan do miasta?

    - Przede wszystkim z lenistwa.

    Mecenas i mistyk

    Wszystkie blizny i rozgoryczenia bieszczadzkich osiedleńców - tych dawnych itych najświeższych - zdają się malować na twarzy Jezusa Frasobliwego autorstwaŻyto-Żmijewskiego, który w postaci zamkniętej w pniu klonu rzeźby zdobi ogródwilli Trapera. "Traper" to ksywka zamożnego przedsiębiorcy i mecenasatutejszych artystów. Jego wykuta w przybrzeżnej skale Chata Trapera pełna jestdzieł kupionych od lokalnych rzeźbiarzy i malarzy. Jest i naszym dobrodziejem,bo to jego jachtem pływamy z Inką po Solinie w poszukiwaniu współczesnychzakapiorów niezakapiorów. A na pokładzie jest z nami jeszcze jeden z nich -pustelnik Jano. Piękna jest przyjaźń Trapera, biznesmena i bon vivanta, zJanem, który od lat, ze zmiennym powodzeniem, realizuje w Bieszczadach swojemarzenie, by zostać świętym. A poznali się ponad 50 lat temu w rzeszowskimprzedszkolu.

    Ponoć Chrystus objawił się Janowi po raz pierwszy, gdy ten miał osiem lat. Wwieku 24 lat Jano rzucił studia na akademii rolniczej oraz zamożny dom rodzinnyi przyjechał w góry.

    - Zamieszkałem w starym baraku na tej oto wyspie - Jano wychyla się za burtę,wskazując na skalisty klif, przy którym przepływamy. - Zbierałem huby w lesie ico tydzień płynąłem do Polańczyka, żeby je sprzedać i kupić jedzenie.

    - Nie było nudno? - pytam

    - Byłociężko - wzdycha pustelnik. - W Rzeszowie byłem duszą towarzystwa. A tutajzupełna cisza. Chodziłem jak tygrys na wybiegu w zoo. Ale dwa lata wytrzymałem.

    Jano przyłączył się do wędrujących po Polsce hipisów. W stanie wojennymprzygarnął go do swojej pustelni w Puszczy Białej pastor metodysta. Kiedypustelnia spłonęła, Jano uznał to za znak boży i wrócił do matki do Rzeszowa.Podjął pracę z dziećmi niepełnosprawnymi, założyłrodzinę. Jednak gdy zaczął się kapitalizm, nie potrafił się w nim odnaleźć.

    - Miasto mnie zniszczyło. Rozwiodłem się, zostawiłem żonie i dzieciomodziedziczony po rodzicach majątek i wróciłem tutaj. Postanowiłem dokonaćżywota jako bezdomny asceta - opowiada. - Ale jak tu żyć w ascezie, kiedy byłemjuż znany jako zakapior i gdziekolwiek się pojawiałem, każdy częstował mnieobiadem, stawiał piwo i oferował nocleg. Po pewnej imprezie, po którejobudziłem się skacowany fizycznie i moralnie, powróciły marzenia o świętości. Iwtedy znów ukazał mi się Pan Jezus. Ciekły Mu łzy z oczu, a z ran płynęła krew.Zawziąłem się. Złożyłem przysięgę: zero alkoholu do końca życia. Wkrótcezaczęły się moje ekstazy - wyjścia duszy z ciała, wyjście duszy w czas, ale tojuż bardziej skomplikowane... Nie pora o tym mówić... W każdym razie trzymamsię już dziewięć lat. Choć zimne piwo w upał kusi - mówi, znosząc dzielnie, jakTraper serwuje Ince i mnie drinki z lodem.

    Jego pustelnią stała się maleńka kanciapa na parterze poprzedniego domuTrapera. Pewnej wesołej nocy Traper jednak sprzedał ten swój letni dom - razemz Janem -koledze o ksywce "Cobra".

    - Rano trochę żałowałem tej transakcji i chciałem przynajmniej odkupić Jana.Ale Cobra odparł, że nie ma mowy, bo Jano jest bezcenny - śmieje się Traper.Tuż przy sprzedanym domu wybudował więc sobie nowy, na którym powiesił szyld"Chata Trapera". Jano zaś pozostał w swojej kanciapie, w którejcodziennie pracuje nad swoją mistyczną autobiografią. Kiedy pogoda jest piękna,wyruszają we trzech z Traperem i Cobrą na bieszczadzkie safari.

    Bo Jano oprócz tego, że jest pustelnikiem, jest także integratorembieszczadzkiego środowiska. To właśnie on stworzył "zakapiorskie"Zloty Leśnych Ludzi i niestrudzenie wędruje po Bieszczadach w poszukiwaniunowych ciekawych postaci. Fotografuje i wydaje albumy.

    - Słowo "zakapior" należy dziś przedefiniować. To już nie człowiekbutelki, ale wręcz przeciwnie - stawia tezę Jano. - To człowiek sztuki i lasu.Realizuje się według własnych marzeń, nie wadząc nikomu.

    - A nie lepiej zostawić już to nieszczęsne słowo i wymyślić inne? - dociskaInka.

    - Nie chcę rezygnować ze słowa "zakapior", bo jest zbyt zakorzenionew Bieszczadach. I na to nie ma rady - odpiera na to pustelnik.

    Krysia

    Krystyna Rados na pewno nie jest zakapiorką według definicji ZdzisławaPękalskiego. Ale według definicji Jana - już tak. Wieloletnia szefowa schroniski córka legendarnego Zdzisława Radosa.

    Jeśli znajdziecie w bieszczadzkich galeriach laskę przypominającą żebraczykostur, to wiedzcie, że jest to właśnie kultowa bieszczadzka radosówka - wzórwypromowany przez ojca Krysi.

    W połowie lat 60. porzucił pracę wychowawcy trudnej młodzieży oraz rodzinę wMilanówku, wsiadł w pociąg relacji Warszawa - Sanok i w klozecie spuścił dowódosobisty. Zaszył się w lesie, zbierał do skupu jagody i ślimaki, a jego szałasyregularnie paliła Milicja Obywatelska. Jak pisze o Radosie Andrzej Potocki wksiążce "Zakapiorskie Bieszczady": "Jego malownicza postać przezponad 30 lat dominowała w bieszczadzkim folklorze. Brodaty, w kapeluszu,gumiakach, z nieodłącznym kosturem włóczył się po Cisnej w nadziei, że trafisię jakieś towarzystwo do pogadania i wypicia. Każdemu z turystów, który gozagadnął, mówił, że jest królem gór, czasem pokazywał artykuły o sobie z gazetnoszone za pazuchą i proponował zakup swoich rzeźb świątków lub choćby tylkoradosówki, wycenianej średnio na pięć jaboli".

    - Na zlotach przedstawiają mnie "Córka Radosa" i od razu dostajębrawa. - Cholera, wkurza mnie to. Ja jestem sobą, Krysią - denerwuje sięKrystyna. - Dla nich ojciec jest jakimś bohaterem, a ja przez niego nie miałamnormalnego dzieciństwa. Zawsze wolał od domu kawiarnię. Mama tylko prasowała tegarnitury i białe koszule, w których brylowałw towarzystwie. Kiedy nas zostawił na dobre, miałam 16 lat. Mama, żeby utrzymaćsiostrę i mnie, musiała iść pracować do fabryki.

    Rados, który czasem przyjeżdżał z Bieszczad do Milanówka, spotkał kiedyś córkęna ulicy. Powiedział: "Jedź ze mną, pokażę ci Bieszczady od kuchni".Pojechała. Poznał ją z gospodarzami schronisk, goprowcami. Zaraził miłością dogór. Dzięki niemu odkryła swoje powołanie - turystykę. Kiedy przyjechała tu nastałe, by objąć schronisko studenckie na Szczerbanówce, jej córka kończyłasiedem lat. Zapisała ją do podstawówki w Cisnej.

    - Mama i siostra biadoliły, że dziecko do wiejskiej szkoły, a proszę, Ewadostała się do liceum plastycznego i na studia pedagogiczne do Krakowa! - mówiKrystyna. - Po kilkunastu latach zostałam kierownikiem schroniska Koliba naPrzysłupiu Caryńskim i wtedy zaczął się najlepszy okres mojego życia. Kupa ludziprzyjeżdżała wtedy na Kolibę. Byłam w sercu Bieszczad, rano się budziłam iwidziałam najpiękniejsze szczyty. I co najważniejsze, zawsze miałam mnóstwoludzi wokół. W gruncie rzeczy jestem podobna do ojca. Nie mogę żyć bez ludzi ibez przestrzeni. Przełaziłam te góry wzdłuż i wszerz. Na szczycie PołoninyWetlińskiej, skąd widać caluśkie Bieszczady, mogę siedzieć bez końca.

    Dziesięć lat temu na skutek choroby Krysia musiała pożegnać się z Kolibą iprzejść na rentę. Ale o powrocie do miasta nawet nie myślała. Wyniosła się dopięknego ustronia we wsi Łupków, gdzie prowadzi prywatną agroturystykę o nazwieSzwejkowo. Niedaleko mieszka jej córka z zięciem i wnukami. Trzecie pokolenie,które wrosło w Bieszczady.

    Krysia i Ewa, kiedy czasem wyrwą się ze swojego odludzia do bieszczadzkiego"city", obserwują, jak ich góry z roku na rok obrastają billboardami,szyldami. Komercjalizują się.

    - Niedawno usłyszałam, jak gospodarz schroniska na widok turysty powiedział:"O, idą pieniądze!". Boże! Kiedyś jak człowiek widział wędrowcówzmierzających do niego, cieszył się, że pozna fajnych ludzi. Kiedyś wszyscyobowiązkowo siadali przy wspólnym ognisku, wykładali na wspólny stół, co ktomiał w plecaku. Dzisiaj każdy przycupnie ze swoim prowiantem w kąciku. A przykażdym namiocie pali się osobne ognisko - dziwi się Krysia.

    Swoje Szwejkowo nazwała RADOSne, bo nazwisko Rados ciągle jest dla miłośnikówBieszczad magnesem. W świetlicy wisi portret Zdzicha pędzla malarki z Cisnej -Agnieszki Kwiatkowskiej, który wcześniej zdobił salę w barze Ludzie z Mgły wWetlinie. Ewa napisała o dziadku pracę magisterską. Zmienia w niej wykreowanyprzez piewców zakapiorskiego mitu wizerunek dziadka włóczęgi i pijaka.Udowadnia, że był przede wszystkim artystą i wychowawcą młodzieży.

    - Kiedy pomieszkiwał z nami czasem na Szczerbanówce, bez przerwy rzeźbił. Tobyło zaraźliwe, więc ja rzeźbiłam razem z nim. Studenci, którzy u nas nocowali,też zaraz chwytali za dłuto. Pamiętam naszą salkę jadalną, w której goście podokiem taty uczą się rzeźbić w blokach żółtego sera, którego mieliśmy zawszeniewyczerpane przydziały - mówi Ewa.

    Krysia zapewnia, że ojciec nawet jako "włóczęga" nie przestał dbać owygląd. - Nawet kalosze musiały mu się błyszczeć. Alkoholikiem nie był, poprostu lubił się z ludźmi napić. A do wódki zawsze wsypywał cukier - podkreśla.Twierdzi, że szanowała go jako ojca, ale nigdy się nie zbliżyli tak jak córka zojcem.

    - A jeśli chodzi o zakapiora, to było jego ulubione określenie, jeszcze wMilanówku! - przypomina sobie nagle. - Często mówił o kimś: "Uważaj, bo totaki zakapior". I bynajmniej nie miało to oznaczać pijaka czy bandziora,ale kogoś zadziornego, skłonnego do awantury, ale i z fantazją. On nadużywałtego słowa. Nawet psa tak nazwał. Mnie się wydaje, że to właśnie tata rozpowszechniłw Bieszczadach pojęcie "zakapior". Ktoś to podchwycił i tak jużposzło.”

    http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-...iel_.html?as=3
    No i proszę zakapior wzięło się z Milanówka…bez mała warszawka to wymyśliła. Oj chyba to się wielu nie spodoba! :P
    Pozdrawiam :)
    -----------------
    benevole lector

    https://twitter.com/Zbyszek_Recon

  6. #836
    Kronikarz Roku 2011 Awatar buba
    Na forum od
    02.2006
    Rodem z
    Oława
    Postów
    3,646

    Domyślnie Odp: Zostać zakapiorem

    Cytat Zamieszczone przez Indianin Zobacz posta
    Po drugie primo, masz złą definicję zakapiorstwa.
    A z ciekawosci dlaczego tak zalezy ci aby cie nazywano akurat zakapiorem? Dlaczego nie pustelnikiem, traperem, harcerzem, indianinem? W czym okreslenie "zakapior" jest lepsze ze czujesz sie z nim bardziej zwiazany i tak bronisz definicji?

    Cytat Zamieszczone przez Indianin Zobacz posta
    Najlepiej alfabetem indiańskim
    Znasz alfabet indianski? Niezle beda zakodowane twoje pamietniki!
    "ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną - cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam.. "

    na wiecznych wagarach od życia...

  7. #837
    Bieszczadnik Awatar delux
    Na forum od
    02.2012
    Rodem z
    piekła,cieleśnie lubuskie, sercem Teleśnica i Terka .
    Postów
    550

    Domyślnie Odp: Jędrek Połonina

    Cytat Zamieszczone przez Indianin Zobacz posta
    Bardzo mi się podoba pomysł z tym totemem.
    To jeszcze wyciosajcie pal męczarni. na którejś z połonin..mam nadzieję że pióra do przybrania włosów już macie....
    Tak być nie może,bo tak być musi...

  8. #838
    Bieszczadnik
    Na forum od
    10.2013
    Postów
    29

    Domyślnie Odp: Zostać zakapiorem

    Cytat Zamieszczone przez buba Zobacz posta
    A z ciekawosci dlaczego tak zalezy ci aby cie nazywano akurat zakapiorem? Dlaczego nie pustelnikiem, traperem, harcerzem, indianinem? W czym okreslenie "zakapior" jest lepsze ze czujesz sie z nim bardziej zwiazany i tak bronisz definicji?
    Już pisałem, że mi wszystko jedno jak będą mnie nazywać. Byle zgodnie z prawdą. Mogą nazywać mnie Indianinem/ traperem w zależności od tego kim będę, albo zakapiorem. Harcerzem nie jestem bo harcerstwo to organizacja. Chyba, że duchowo. Słowo "pustelnik" łączy się z religią, a w mojej decyzji o życiu na dziko cele religijne nie były najważniejsze.
    Ja za to uważam że należę do wielkiego, historycznego ruchu zakapiorskiego. Ruchu który powstał wraz z końcem stalinizmu i łączył ucieczkę od syfilizacji z ucieczką od Systemu. Pamiętam jeszcze te klimaty, żyję nimi i nic w nich nie zmieniłem. Nie widzę powodu żeby wyznaczać jakąś granicę między mną a ludźmi, którzy dążyli do tego samego co ja. To co z tego, że żyli dawniej i najczęściej pili? Bardzo często zresztą w tamtych czasach starano się tego ich alkoholizmu nie widzieć. Widziano tylko ucieczkę w krainę Wolności i Przygody i choćby z tego powodu nie jest możliwe, żeby zakapiorami nazywano wtedy ludzi dlatego że piją. Dziś się wątek alkoholowy nadmiernie podkreśla a nawet buduje na nim tożsamość zakapiorów. Po co? Dla sensacji dziennikarskiej?

    Znasz alfabet indianski? Niezle beda zakodowane twoje pamietniki!
    Indiańskich alfabetów jest wiele (najbardziej znany - czirokeski ale chyba najłatwiejszy w zastosowaniu na korze czipewejski). Wszystkich nie znam. Kłopot w tym, że one najczęściej są sylabiczne.

    Cytat Zamieszczone przez delux Zobacz posta
    To jeszcze wyciosajcie pal męczarni. na którejś z połonin..mam nadzieję że pióra do przybrania włosów już macie....
    Piór mam dosyć nawet orlich od orlików. Na szczęście w Bieszczadach tego dostatek jest. O palu mogę pomyśleć .
    Ostatnio edytowane przez Indianin ; 05-11-2013 o 23:19

  9. #839
    Kronikarz Roku 2011 Awatar buba
    Na forum od
    02.2006
    Rodem z
    Oława
    Postów
    3,646

    Domyślnie Odp: Zostać zakapiorem

    Cytat Zamieszczone przez Indianin Zobacz posta
    J
    Ja za to uważam że należę do wielkiego, historycznego ruchu zakapiorskiego. Ruchu który powstał wraz z końcem stalinizmu i łączył ucieczkę od syfilizacji z ucieczką od Systemu. :.
    A mi sie wydaje ze takie nurty ze ludzie porzucali swoje dotychczasowe zycie,aby zaczynac wszystko od nowa, porzucac utarte schematy i probowac gonic za swoim wyobrazeniem wolnosci i "lepszego swiata" to byly zawsze, nawet w czasach jak sie jeszcze nie snilo o Stalinie i bieszczadzkich zakapiorach...
    "ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną - cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam.. "

    na wiecznych wagarach od życia...

  10. #840
    Bieszczadnik
    Na forum od
    10.2013
    Postów
    29

    Domyślnie Odp: Zostać zakapiorem

    Na pewno masz rację. Ale nie zawsze to porzucanie dotychczasowego życia wyglądało tak samo. U zakapiorów wyglądało akurat w taki a nie inny sposób. Tak nie inaczej wyobrażali sobie oni ideał życia. Takie nie inne cele chcieli osiągnąć.
    Kiedyś byłem harcerzem. Właśnie wtedy nasiąkłem marzeniami o przeniesieniu się w krainę gdzie człowiek może nieustannie się sprawdzać a przygody towarzyszą mu bez przerwy.
    Ostatnio edytowane przez Indianin ; 05-11-2013 o 23:51

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)

Podobne wątki

  1. Pragne zostać nowym Połoniną
    Przez człowiek wiatr w dziale Wypoczynek aktywny w Bieszczadach
    Odpowiedzi: 154
    Ostatni post / autor: 05-11-2013, 22:40

Zakładki

Zakładki

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •