Samotny Włóczykiju kup sobie najpierw kawałek pola albo kwaterę w ogródkach działkowych. Pokop, popracuj, skonsumuj plony, a z pewnością odechce Ci się osiadać w Bieszczadach na surowym korzeniu. Bajki z okonkami, rakami amerykańskimi i topinamburem będziesz pewnie dzieciom opowiadał, bo nijak się one mają do realiów, bynajmniej bieszczadzkich.
Marcin
Komuś się pomylił zakapior z instruktorem sztuki przetrwania. Większość zakapiorów przybywając w Bieszczady nie wiedziała połowy tego, co ja wiem.
Robaki to ostateczność. Choć w sumie to pokarm zwierzęcy najłatwiej dostępny. Problem jest ponadto z tym, że wiele chrząszczy drewnojadów (najłatwiejszych do odnalezienia) jest chronionych, a odróżnienie larwy chronionej od niechronionej nie jest proste. Jagody to akurat znam doskonale, więc raczej się trującymi nie skończy. Głównie chodzi mi o szczegółowe informacje na temat zielska i korzonków (które zresztą są dłużej dostępne, niż jagody). Nimi też bym się nie zatruł - ale chcę bardziej urozmaicić sobie dietę. Zresztą ja nie stawiam sobie - przynajmniej na razie - jako celu całkowitego powrotu do Natury. Wrócę, na ile będę umiał.
Rakiet właśnie nie mam zamiaru kupować. Chcę je sobie zrobić z drewna.
Tzn. bez fermantacji są mało kaloryczne? Ja czytałem, że inulina ulega w organizmie człowieka hydrolizie do fruktozy. O kopcowaniu myślałem. Topinambur gotowany nie jest za dobry, ale przy frytkach z niego ziemniaczane mogą się schować!
Problem tylko taki, że dziki też się o topinamburze mogą dowiedzieć. Choć ostatnio, o ile zdołałem się zorientować, nie było ich w tych górach zbyt dużo.
Wymienię jeden gatunek inwazyjny na drugi, bo topinambur będę sadził w miejsce innej rośliny obcej, której tam jest dużo. Przy czym topinambur się nie rozsiewa w naszych warunkach, i nie jest zagrożeniem dla naszej przyrody (myśliwi nawet celowo sadzą go dla dzików, żeby nie wchodziły w szkodę). I ani mi przez myśl nie przeszło robić to w miejscach dzikich, a nie zdziczałych.
Prądem łowi się niespecyficznie wszystko, co żyje i na drzewo nie ucieka. Myślałem o łowieniu okoni na podrywkę.
Ostatnio edytowane przez Samotny Włóczykij ; 16-06-2011 o 20:32
Znowu stara śpiewka. Ten ktoś to nie ja, bo nowe znaczenie słowa "zakapior" funkcjonuje już od lat wielu. A zakapior to szersze pojęcie, niż traper.
Gdybym miał się zniechęcić pracą w ogrodnictwie, zrobiłbym to już dawno. Nie bardzo rozumiem, jaki jest Twój cel. Chcesz mnie obrazić, czy zniechęcić? Bo to nie brzmi jak dobra rada.
Ostatnio edytowane przez Samotny Włóczykij ; 16-06-2011 o 20:45
Taa długi rozbieg i nie hamować przed ścianą... Baranek przeważnie pomaga na zejście na ziemie... Kabaret normalnie...
Moje są góry, górki i góreczki:)
Aha, czyli miała to jednak być dobra rada. W takim razie pomyliłeś formę, bo dobre rady w dawane w ten sposób są zwykle mało skuteczne.
Na czym konkretnie ma polegać to "zejście na ziemię"? Bo jak na razie było tylko wygłaszanie ogólnikowych dętych nauk z pozycji Wielkiego Autorytetu. Przy tym trafiłeś trochę kulą w płot, bo dawałeś mi radę popróbowania pracy ogrodniczej, nic o mnie nie wiedząc, a w dodatku zakładając, że mnie ta praca zniechęci. Ale Wielkie Autorytety wszystko lepiej wiedzą...
Rudbekię.
Ostatnio edytowane przez Samotny Włóczykij ; 17-06-2011 o 09:11
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki