Ja właśnie chcę pokazać, że i teraz można to robić, i to w naszych Bieszczadach.
Mnie interesuje odrodzenie POLSKICH tradycji życia ekstremalnego. Nie wspomaganie tendencji do ucieczki za granicę i kosmopolityzmu. Oczywiście, jak jakiś Ukrainiec albo Rumun będzie chciał wziąć ze mnie przykład - służę swoim doświadczeniem. Możemy nawet założyć międzynarodowe stowarzyszenie. Wyjazd za granicę to pójście na łatwiznę - a co to za ekstremalność, kiedy jest łatwo?
Inaczej nie da się odbudować takiego świata, jaki istniał jeszcze 20 lat temu. Pokazać, że także i dziś niekoniecznie trzeba płynąć z prądem, że jak ktoś chce - to można. Ludzie wcale w tym panującym dziś kolorowym syfie dobrze się nie czują - tylko nie widzą wyjścia, bo w nich wpojono, że w obecnych czasach można tylko się poddawać. Już tyle lat żyję wbrew panującym obecnie zasadom, i to w samym środku najgorszej konsumpcji i komercji - czy w Bieszczadach może mi się nie udać?
Zakładki