zaraz po tymże wandaliźmie ukazała się w różnych miejscach informacja o kradzieży Chrystusa Frasobliwego wykonanego przez Zdzisława Pękalskiego. wizerunek figurki rozesłano przez różnego typu portale i listy e-mailowe. Mam nadzieje że złodzieji w końcu ktoś gdzieś namierzy i surową karę wymierzy.
Dla nieznających tej figury poniżej foteczka. Poszukujcie na straganach, w sklepach z różnościami, na targowiskach ze starymi rzeczami ...
kapliczka.jpg
Ludzie. Weźcie przestańcie przepraszam pieprz...ć o tej wolności z USA. Amerykanie nawet śmieją się na rozkaz co widać po tych przylepionych uśmiechach i publicznym nakazie KEEP SMILING.
Sentyment Polaków do tego kraju wynika wyłącznie z ogromnej przepaści ekonomicznej między Polską czasów Gierka i Jaruzelskiego, a USA w latach 70 i 80. Miesiąc pracy za wodą równał się 1-2 lat pracy w PRL. Za 100$ w PRL przeciętna rodzina mogła żyć cały miesiąc. Ot wszystko. Ale to nie ma nic wspólnego z wolnością i życiem na luzie. Polacy za oceanem mieszkali po 8 w jednej piwnicy, pracowali po 16h w najgorszych robotach i kupowali najtańsze jedzenie.
Natomiast kwintesencją wolności i swobody to była Polska za czasów I RP (i husarii). Szlachta robiła co chciała, elekcyjny król mógł sobie dosłownie naskoczyć na ...., a polska magnateria na kresowych latyfundiach samodzielnie kreowała politykę zagraniczną - niezależnie od stanowiska króla. Czasem było po drodze, czasem nie. Postępowano tak nawet wobec takich potęg jak ówczesna Turcja. Przyczyn i skutków tego stanu rzeczy nie będę omawiał, bo to nie ten wątek.
Gdzie indziej coś takiego znajdziecie ?? To co określamy "złotą wolnością szlachecką" nie miało miejsca chyba w żadnym innym kraju na świecie - od bieguna do bieguna, a już na pewno nigdy i nigdzie w Europie czy USA.
Konkluzja jest następująca.
Jeżeli tradycja zakapiorstwa i wizerunek zakapiora ma już do czegokolwiek nawiązywać to tylko i wyłącznie do czasów I RP czyli właśnie szlachty, husarii i tak zwanej kawaleryjskiej fantazji oraz rodzimego zbójectwa.
************************************************** ****************************
Husarię wskazałem oczywiście jako pewien barwny i niepowtarzalny symbol tamtej epoki. Zauważyłem, że wielu tego nie zrozumiało - co ma husaria do zakapiorów. Podobnie jak kowboje są symbolem pewnego okresu w dziejach USA zwanego Wild West.
...jako zakapior wyeksportowany do USA nie mieszkałem w 8 osób, a w willi w Santa Monica k. L.A. i były tam czasmai fajne dziewczyny , które zakapiory lubią najbardziej...A z historycznego powyższego postu to, w w końcu jesteśmy 2 demokracją europejską (vide sejm łęczycki) ograniczoną , ale jednak....a totalitarna Europa nie dorosła w XVII/XVIII w. do demokracji nawet tej ograniczonej polsko-szlacheckiej.... ale gdzie tu ku... zakapiory
...i więcej uśmiechu, mniej powagi to watek o zakapiorstwie a nie o smutnych nudziażach
Ciekawy pomysł z próbą odnalezienia analogicznych postaci w historii na wzór i podobieństwo "zakapiorów" (cokolwiek by to pojęcie miało oznaczać) ,ale bliższych nam kulturowo niż kowboje. Ale próby odwołania się do postaci husarza moim zdaniem wielce nie trafione. Bo gdzie elitarna jazda rekrutująca się z najbogatszej szlachty (koszta wystawienia husarskiego pocztu) ,a gdzie poganiacze bydła !? To raz ,dwa sam wygląd husarii: na potwierdzenie fragment z "Historii jazdy polskiej" Konstanty Górski: "Usarze to najpiękniejsza jazda w Europie przez wybór ludzi, piękne konie, wspaniałość stroju i dzielność koni [...] Siedzi ta jazda na najlepszych koniach w kraju, uzdeczki są ozdobione blaszkami i guziczkami srebrnymi lub pozłacanymi. Siodła haftowane z łękiem złoconym, wielkie czapraki na sposób turecki, zwykle w Polsce używany, szeroko haftowany srebrem lub złotem, koncerz bardzo ozdobny [...] na ramionach noszą skórę lamparcią lub tygrysią ". Odwołanie się do złotej wolności szlacheckiej: też ciężko pogodzić obraz sarmaty z wizją zakapiora - człowieka która jak mam rozumieć nie przywiązuje przesadnej wagi do rzeczy materialnych vel "komercji" więc nijak ma się do szlachciurskiego "za króla Sasa jedz pij i popuszczaj pasa". Żeby nie poprzestać tylko na krytyce moją propozycją zbliżoną do zakapiorstwa(zakapioryzmu?) która występowała już w historii pod naszą szerokością geograficzną jest zjawisko ludzi luźnych (ogólne zakreślenie tematu w linku http://biznes.pwn.pl/haslo/3934666/luzni-ludzie.html) jako żywo przypominający sposób życia i chyba też idee/wartości którymi kierują się panowie w kowbojskich kapeluszach. Historia tego prawie ,że oddzielnego stanu w hierarchii społecznej jest niezwykle ciekawa, osobiście polecam książkę pana Baranowskiego "Ludzie gościńca w XVII–XVIII w." wymienioną zresztą w bibliografii artykułu do którego podałem link.
pozdrawiam
maciek
Może jakieś przykłady graficzne ubioru![]()
luźni ludzie1.jpgluźni ludzie.jpgluźni ludzie2.jpg
No i jeszcze troszkę lektury do poczytania w temacie "luźnych ludzi"
http://www.stankiewicz.e.pl/?kat=10&sub=70
Wprawdzie ten temat jest mi obojętny, ale zachęcam do lektury książki "Ostatni taki Amerykanin" Elizabeth Gilbert. Pewien rodzaj "zakapioryzmu", dużo lasu, filozofii współistnienia z dziką przyrodą, chociaż "wiadra plastikowe są super". Tak czy siak, przeczytać warto. Warto też skorzystać z bardzo oczywistych przemyśleń głównego bohatera.
WUKA
www.wukowiersze.pl
W mojej książce jest zawarta szersza wersja informacji na ten temat, i przez to poszerzenie spodziewam się, że więcej ludzi przypomni sobie to i owo i się ze mną zgodzi.
Nie można powoływać się na źródła pisane, pisząc coś po raz pierwszy. A brak pokrycia w literaturze to nie to samo, co brak pokrycia w faktach. Ludzie, którzy pamiętają pokolenie westmanów - zwłaszcza najmłodsze roczniki, te z okresu "Solidarności" i potem - zgadzają się z tym, co piszę w książce. I nie jest to "wypowiadanie się za całe społeczeństwo", tylko opisywanie, jak się to społeczeństwo pamięta. Pamięć to nie jest też to samo, co współczesna wizja.
To nie jest niespójność, bo czym innym jest emocjonalna fascynacja, a czym innym - naukowa wiedza, którą zresztą wskutek działań cenzury nie bardzo było jak zdobyć.Za pomocą ctrl+f wyszukałam w Twojej książce słowa zaczynające się od "łemk.." i znalazłam tam takie zdanie: "Wiedza na temat Łemków i Bojków nie była w środowiskach turystycznych duża" a tu na forum napisałeś, że fascynowano się nimi -więc też jakaś niespójność.
Nie, dlatego, że za "zabawą w przebierańców" w tamtych czasach nie stała sama tylko fascynacja czy zamiłowania rekonstruktorskie, lecz także tożsamość zastępcza, wiążąca się z antykomunizmem. Tę funkcję spełniał Dziki Zachód jako taki, nie jakieś miejscowe surogaty.Wydaje mi się, że w tamtych czasach nie fascynowano się właśnie kulturą bojkowską (a łemkowską już w ogóle) w Bieszczadach -gdyby tak było starano by się jakoś upodobnić do nich w jakiejkolwiek dziedzinie a nie tworzyć zupełnie inną -nową kulturę na kształt dziki zachód.
Zresztą gdyby w tamtych czasach przebierano się za Łemków czy Bojków, to nie miałoby to wiele wspólnego z historyczną prawdą. Przykładem, jaka była wówczas wiedza o kulturze materialnej górali ruskich, są świeczniki huculskie Jędrka Połoniny - z umieszczonymi u dołu sylwetkami zbójników zachodniokarpackich. Choć, prawdę mówiąc, w tamtych czasach to nie był problem - niedostatki w wyposażeniu nadrabiano powszechnie wyobraźnią, jakiej już dziś raczej brak...
Na pewno nie, bo większości z tego, co napisałem, nie puściłaby w PRL żadna cenzura. Ponadto moja książka nie traktuje głównie o projektach zagospodarowania Bieszczadów, tylko o czymś trochę innym. No i duża część mojej książki dotyczy czasów późniejszych, po tzw. obaleniu komunizmu. Tylko podstawy światopoglądowe są u mnie prawie takie same. Choć ludziom, którzy nie znają tych spraw i są one dla nich nowe, to właśnie one rzucają się w oczy. Przykre, że kultura inteligencji sprzed zaledwie 20 lat wydaje się dziś całkiem egzotyczna i obca.Większość Twoich myśli Włóczykiju jest niemalże zaczerpniętych z (swoją drogą bardzo interesującej) książki Rygielskiego "Spór o Bieszczady".
Zewnętrznie - rzeczywiście, brak tu podobieństwa. Ale elitaryzm przyjmuje różną postać w różnych epokach.
Do szlachty z okresu schyłkowego - owszem, brak tu podobieństw. Jedna wcześniejsza szlachta stawiała sobie ideał ubóstwa duchowego i starała się kultywować tradycje rycerskie.Odwołanie się do złotej wolności szlacheckiej: też ciężko pogodzić obraz sarmaty z wizją zakapiora - człowieka która jak mam rozumieć nie przywiązuje przesadnej wagi do rzeczy materialnych vel "komercji" więc nijak ma się do szlachciurskiego "za króla Sasa jedz pij i popuszczaj pasa".
Ludzie luźni istnieją do dziś; nazywa się ich włóczęgami. Ja w swojej książce nazwałem ich włóczęgami plebejskimi, w odróżnieniu od włóczęgostwa elitarnego, uprawianego od XIX w. przez inteligencję. Zakapiorzy mieszczą się gdzieś pośrodku. Mam nadzieję, że zakapiorzy nowej generacji pozbędą się całkowicie negatywnych cech włóczęgów plebejskich (które wszyscy znamy...).Żeby nie poprzestać tylko na krytyce moją propozycją zbliżoną do zakapiorstwa(zakapioryzmu?) która występowała już w historii pod naszą szerokością geograficzną jest zjawisko ludzi luźnych (ogólne zakreślenie tematu w linku http://biznes.pwn.pl/haslo/3934666/luzni-ludzie.html) jako żywo przypominający sposób życia i chyba też idee/wartości którymi kierują się panowie w kowbojskich kapeluszach. Historia tego prawie ,że oddzielnego stanu w hierarchii społecznej jest niezwykle ciekawa, osobiście polecam książkę pana Baranowskiego "Ludzie gościńca w XVII–XVIII w." wymienioną zresztą w bibliografii artykułu do którego podałem link.
Ale nie można redukować zakapiorów do samej tylko włóczęgi. Można wręcz powiedzieć, że choć pojęcie zakapiora i włóczęgi dotyczyło tego samego typu ludzi i jeden w drugiego łatwo mógł się zmienić, to zakapior jako taki typowym włóczęgą nie był. Albo prowadził życie osiadłe czy półosiadłe (w sensie miejsca zamieszkania) - choć tymczasowe, albo włóczył się po ściśle określonym terytorium, jak Bieszczady czy jakiś większy kompleks leśny.
Podstawową ideą zakapiorstwa była zasada życia na dziko, utożsamiana z wolnością absolutną. I tu można sobie znaleźć dosyć analogii z naszej historii, jak dawni Słowianie, Kozacy, Kurpie czy ogólnie mazowieccy budnicy.
Swoją drogą, uważam, że literacka polonizacja koncepcji Dzikiego Zachodu jest istotnie pilna, gdy się pamięta, jakich spustoszeń dokonano w polskim społeczeństwie, opierając się na istniejącej w nim fascynacji "Zachodem", utożsamianym z jego "Dziką" wersją. Obecnie jestem na etapie zbierania pomysłów do takiej powieści. Akcja dzieje się w czasach Bolesława Chrobrego, kiedy to Polska jest Dzikim Zachodem, krainą przygody. Mają w niej miejsce wielkie łowy i leśne wojny plemienne, kowbojów zastępują koniarze (pasterze koni), traperów - tradycyjni słowiańscy zawodowi myśliwi, pancerni Chrobrego zawsze przybywają na czas. Arystokracja polska składa się wyłącznie z egzystencjalistów. Po kraju włóczą się błędni rycerze; dwór Bolesława Chrobrego jest ich główną przystanią. Wśród nich są przeniesieni w tamte czasy kaskaderzy literatury. Dodatkowym motywem jest wątek piracki.
Ostatnio edytowane przez Samotny Włóczykij ; 13-12-2011 o 02:26
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki