Ja już się miałam nie odzywać...ale się odezwę...
Całą tę hecę nakręcają własnymi rączkami turyści. Tylko i wyłącznie. Nie żaden Pan P. ani żaden zakapior ani Zakapior. To jest takie swoiste schizofreniczne perpetum mobile. Zwykle jest tak, że ktoś gdzieś przeczyta o tym zjawisku i chce na własne oczy zobaczyć. Więc idzie, szuka, podsuwa album do podpisu, robi sobie zdjęcia w stylu "jakiego mam świetnego kumpla zakapiora" (to nic, że znam go dopiero 5 minut i nawet dobrze nie wiem kim jest), a potem ta sama osoba (jako już wybitny psycholog od ludzkich dusz bieszczadzkich) - szydzi, kpi, ocenia ludzkie życie, krzyczy, że to oszustwo, marketing. Czyta to kolejna osoba i chce na własne oczy się przekonać. I tak to kręci się. I nie jest tu winna żadna książka. Ani żaden zlot. A jeśli jest tu jakikolwiek marketing to ten szeptany w internecie - uprawiany z wielką lubością przez samych turystów. Czy jeśli nie byłoby internetu byłaby jakaś dyskusja o tym zjawisku? Byłby ten "problem" tak rozdmuchany?
A czy jest zakapior idolem?
Dla tego gościa, który mówi mi dzień dobry kiedy idę do pracy, a który - na ciągłym niedopiciu i niedopaleniu - snuje lepsze opowieści niż niejeden jego odpowiednik bieszczadzki - stanowczo TAK!
Myślę, że zakapior bieszczadzki może być dla Niego wzorem: jak - nie robiąc nic w tym kierunku - korzystać z tego, że ludzie lubią być ogłupiani przez samych siebie.![]()



Odpowiedz z cytatem

Zakładki