
Zamieszczone przez
Zakapiór2
Witajcie, co prawda nie jestem specjalistą od Bieszczadów, ale ten temat akurat mnie interesuje.
Na pewno nie u nas, ja go przynajmniej tam nie spotkałem.
Tego roku postanowiłem przenieść się, żeby zamieszkać na dziko w głuszy. Miałem już po dziurki w nosie plastikowej, wielkomiejskiej tandety i sztucznego, korporacyjnego zgiełku. Wybrałem lasy Pomorza Zachodniego. Są to właściwie najpiękniejsze lasy w Polsce. Na szczęście, nie zostały jeszcze "odkryte" przez media, a więc i przez "stonkę". Niektórzy namawiali mnie na Podlasie, ale nie mam ochoty być strażą przednią niszczącego tradycyjne sposoby życia konsumpcjonizmu. Wszędzie tam, gdzie zakapior będzie wchodził na miejsce tradycyjnego chłopa, tak się właśnie musi dziać.
Leśnicy mnie nie ganiają, ponieważ są moimi znajomymi. Nie jestem zresztą anarchistą - raczej obywatelem państwa, które nazywa się Lasy Państwowe. Dlatego czasem pomagam za darmo, co traktuję jako formę podatków. Jeden pozwala mi trzymać u siebie książki, bo jednak szałas to słabe zabezpieczenie dla złodzieja. Kupuję sobie książki, żeby nie marnować czasu, a przeciwnie - zdobywać informacje na temat przyrody i sztuki przetrwania. Sama adrenalina i podziw dla piękna krajobrazu z czasem przestają działać na człowieka i zaczyna się on nudzić tak samo, jak gdzie indziej. Stąd ten alkoholizm, o którym pisze Maks. Zdecydowanie nie można liczyć, że samo życie na dziko rozwiąże wszystkie problemy. Trzeba mieć jakiś program na nie. Traktować zakapiorowanie jako całoroczny obóz harcerski dla dorosłych. Jak wiadomo, harcerze mają na obozach mnóstwo różnych zajęć. Jak się żyje samemu, to jest nawet trudniej zorganizować sobie czas, bo potrzebna jest samodyscyplina.
Ciepła pora roku przeszła mi jako tako, zebrałem zapasy na zimę, jak sądzę, w dostatecznej ilości. Teraz zobaczymy, jak uda się przezimowiać. Jeśli chodzi o mięso, narobiłem sobie ryb i raków. Raki u nas to nie są jakieś karłowate amerykany, tylko dużo większe szwedy. Jakby coś się wydarzyło, to mam jednak w dziupli trochę pieniędzy z różnych prac leśnych i z głodu nie zginę.
Myślę, że takich jak ja będzie coraz więcej, bo ten korporacyjny syf zaczyna się już walić. Podobno ludzi z pracy zwalniają. Przyjechał do mnie nawet znajomy, który też ma dość i chce tak zamieszkać. Ale po pierwsze, nie ma akceptacji leśników, po drugie nie mam dość zapasów zimowych na dwie osoby, a po trzecie, mam być pustelnikiem, a nie założycielem nowej wsi. Powiedziałem mu za to, że może odwiedzać mnie na parę dni, w trakcie których będę go uczył tego, co sam umiem.
Szkoda, że na polskim morzu nie ma dostępnych bezludnych i odludnych wysp. Byłyby to idealne miejsca dla pomorskich zakapiorów. Były takie w okolicy Wolina, ale zostały włączone do Wolińskiego Parku Narodowego.
Zakładki