Zaraz padnę... z tych żartów o dojeniu żubra czy żubrzycy
Zaraz padnę... z tych żartów o dojeniu żubra czy żubrzycy
"Wędrujemy zarośniętą dzikim zielskiem drogą..." W.P.
To raczej nie było tak, że Wołosi zrozumieli, że można inaczej, tylko po prostu dano im do wyboru - albo się osiedlą na stałe, albo będą ścigani za niszczenie zasiewów. Wołosi, dopóki nie mieli trwałych budynków gospodarczych, musieli schodzić na zimę z trzodami w doliny, żeby umożliwić owcom przeżycie, a przy okazji robili szkody w miejscowościach podgórskich. Sprawa podobna, jak z kowbojami, którym z czasem uniemożliwiono dalekie przepędy, ponieważ na ich trasie powyrastały farmy i stada niszczyły uprawy. Nawet w XX w. ulepszenia gospodarcze wśród spotykały się z dużym oporem ludności Karpat, więc tak radykalna zmiana stylu życia, jak porzucenie koczownictwa na korzyść życia osiadłego, musiała być spowodowana naprawdę poważnymi przyczynami.
Życie osadnika to jedno, życie zakapiora/trapera to drugie. Żeby być osadnikiem, nie potrzeba wcale Bieszczadów ani w ogóle miejsc dzikich. Cała Polska nadaje się do tego równie dobrze.Każdemu kto pragnie zmierzyć się z życiem w Bieszczadzkim buszu polecam na początek zakup krowy o umiejętności jej dojenia nie muszę wspominać. Jeśli chodzi o jaja to należy zaopatrzyć się w piętnaście kur dla których dobrze by było uprawiać jakieś zboże i zbudować kurnik. Mam jeszcze kilka dobrych rad ale te można podpatrzyć na wsi u przeciętnego, drobnego gospodarza, który codziennie toczy bój o przetrwanie.
Ostatnio edytowane przez arturos25 ; 26-09-2014 o 11:43
Dziś prawdziwych zakapiorów już nie ma...
Wątek jak widać co chwila staje na nogi, gdy trzeba będzie go kiedyś postawić, jak całkiem popadnie w niełaski pamięci, zamieszczę wpis "dość mam życia w mieście, idę zmierzyć się z przyrodą i prowadzić pustelniczy tryb życia leśnego dziadka w jakiś bieszczadzkich odstępach". Później tylko, gdy zdołam wrócić, bo może mi się spodobać, zrobię ranking prześmiewców mojego pomysłu.
Trochę Bieszczady już złaziłem i tylko dwa razy udało mi się natknąć na jakieś "survivalowe" zabudowania gdzieś w lesie. Jedno nawet krótko opisałem w swoich relacjach z 2008 roku, gdy łaziłem po okolicy Steinfels. Ba... nawet zrobiłem zdjęcie, którego przy relacjach nie pokazałem, ale teraz w swoich archiwach odnalazłem i poniżej zamieszczam. Po wyjściu z krzaczorów natknąłem się na niewątpliwych mieszkańców tego przybytku. Niestety nie miałem wtedy odwagi, dzisiaj bym chyba ją miał, by zrobić im zdjęcia. Na ich "patrzenie wilkiem" zdołałem tylko odpowiedzieć... dzień dobry. Miałbym w archiwum autentycznych zakapiorów mieszkających w lesie. No i ten ich cały wygląd zewnętrzny, pasujący zapewne też do opisu tzw. dziada kalwaryjskiego. Jednak to pierwsze napotkane zabudowanie spotkałem gdzieś w okolicach Szczawne-Kulaszne i było użytkowane całorocznie tak patrząc po wyposażeniu, ale mieszkańca nie spotkałem. Pomijam tutaj domek na jaki trafiłem, gdy zgubiłem szlak niebieski i trochę pobładziłem (z winy wyrębu), idąc z Sanoka do Kulasznego. Do domku trafiłem po dochodzącym i słyszalnym z pewnej odległości, dość głośnym brzęczeniu pszczół. Był nieźle zakamuflowany w lesie, nie szła do niego żadna ścieżka, był w wykopanym zagłębieniu, obwarowany rowem, ostrymi gałęziami, palami i zapewne pułapkami dla intruzów. Na terenie "warowni" było kilkanaście uli i widać było na zamieszkały (drewno na opał, węgiel, schnące ubranie i stojące za okienkiem słoiki z jagodami. Bardziej wyglądał na domek dochodzącego gdzieś z miasteczka pszczelarza niż bieszczadzkiego survivalowca, ale kto tam wie??? Wtedy tak cicho jak tam się podkradłem tak cicho odszedłem, by nie zakłócać świętego spokoju.
DSC05446.jpg
Ostatnio edytowane przez Recon ; 26-09-2014 o 15:51
są na szczęście w Bieszczadach takie miejsca gdzie stopa ludzka nie stanęła,gdzie ani Recon1 ani Browar,Długi ni Jimmy i inni forumowi gawędziarze nie trafią,bo nie...to ziemia dla zakapiorów,ludzi wolnych o pięknych sercach i dzikiej Naturze i my jedynie wiemy jak tam się wspólnie odnajdywać
Mac Artur ,Staszek na Brudno,Rados oni mi wytyczają szlaki tym kim byli jak zyli,co nie znaczy ze fajnie po drodze spotkac współczesnych Braci takich jak Włoczykij czy Arturos25 czy kilku innych gości co cos czują wiecej
duchu...i samotny...i 25...rozmowy trwają już długo, może wybralibyście się wreszcie na tą przygodę życia i opisali jak to jest. Bo jak na razie to tylko teoria
czy to czasem nie jedna i ta sama osoba pisze...? mam wątpliwości również co do zdrowia emocjonalnego tej lub tych osób
"są na szczęście w Bieszczadach takie miejsca gdzie (...) ani Recon1 ani Browar,Długi ni Jimmy i inni forumowi gawędziarze nie trafią,bo nie...to ziemia dla zakapiorów,ludzi wolnych o pięknych sercach i dzikiej Naturze i my jedynie wiemy jak tam się wspólnie odnajdywać"
-Bardzo podoba mi się ta wypowiedź:) Nasunęły mi się pewne plany, gdzie jeszcze nie byłam... (oj jak wiele takich miejsc!!!) ale wrócę tam najwcześniej późną wiosną lub latem, bo to co znajdywałam bardziej przypominało autostradę dla niedźwiedzi :) :) Pozostałej części szkoda komentować. Czy byłbyś chętny Duchu na taką wspólną wędrówkę? Trasę wyznaczam ja.
"Wędrujemy zarośniętą dzikim zielskiem drogą..." W.P.
nie byłbym,ja inaczej traktuję góry,przyrodę ,Bieszczady niż Ty,ja ich nie pokonuję,nie zaliczam ,nie zdobywam,nie przechodzę,one mają obnażyć moje słabości,zniszczyć moje ja ,pokazać ,że jestem nikim wobec ich majestatu,są one niczym mydło dla mojej duszy...
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki