Dorzucę parę groszy od siebie :)
1. Palnik. Obecnie używam Primus Multifuel. Ciężki, ale niezawodny i uniwersalny. Wolę gotować na benzynie, bardziej ekonomiczna, choć nie nadaje się do gotowania w namiocie. Gotowanie na ognisku ma swój urok, ale owocuje osmalonymi "garami". Jest bardziej czasochłonne i upierdliwe jest regulowanie temperatury - dlatego wolę dobry, mocny palnik.
2. Nóż. Coś typu survival, ale nie wielkości maczety z krakowskich osiedli. Np. Gerber Prodigy. Konstrukcja full-tang, czyli ostrze i trzon rękojeści jest z jednego kawałka metalu. Praktycznie niezniszczalny. Górna krawędź ostrza umożliwia bardzo efektywne odpalanie z krzesiwa.
3. Ogień. Obecne zapałki, tzw. bezpieczne są w górach nieprzydatne. Wymagają dużej temperatury do zapłonu, lekka wilgoć je eliminuje. Kiedyś kupiłem w Rosji duże paczki (po 2000szt.) oldskulowych zapałek - służą do dziś. Noszę w plastikowej buteleczce po tabletkach. 100% szczelne i niezniszczalne opakowanie. Zapalniczka - OK, choć odrobina piasku albo wody potrafi ją skutenicze wyłączyć z akcji.
3a. Krzesiwo. Tylko szwedzkiej firmy LightMyFire. Model Scout albo Army. Warte każdych pieniędzy. Działają zawsze, odpalisz nimi palnik a w połączeniu z odrobiną kory brzozowej da się rozpalić ognisko dosłownie w każdych warunkach.
3b. Kora brzozowa. Pozyskana z powalonych drzew. Niezastąpiona i niedościgniona rozpałka, nawet jak jest wilgotna.
4. Siekiera - nie noszę, bo ciężkie. Dźwigać kilogram, tylko po to, żeby użyć raz dziennie? Wolę dodatkową butelkę wody, albo puszkę piwa :) Za to mam mocny nóż (pkt. 2) i lekką, składaną piłkę do drewna Fiskars. Ten duet jest bardziej uniwersalny i lżejszy.
5. Menażki itp. Nie polecam teflonowych, drogich wynalazków. Czasem myje się gary w potoku przy użyciu piasku i drobnego żwirku (świetna metoda na przypalone naczynia, której używała moja babcia dawno temu). Teflon tego nie przeżyje, dlatego wolę naczynia z nierdzewki, np. Tatonka. Do gotowania na ognisku używam najtańszej menażki alu typu quechua. Sztućce lekkie, plastikowe z dekatlonu, po 7 czy 9zł.
6. GPS. Najprostszy garmin, plus obowiązkowo zwykła papierowa mapa z siatką współrzędnych.
7. Apteczka. Porządna, a nie tylko plasterki, bez których się przecież nie umiera :) Gaza jałowa (dużo), 2 bandaże, dezynfekcja i podstawowe leki.
8. Zestaw awaryjny, m.in. folia NRC, dodatkowa latarka, dodatkowe źródło ognia, taśma srebrna, baterie, repsznur itp.
Zakładki