Na początku napiszę w skrócie, jak tu trafiłem. Tego dnia, w maju 2011 r. wyjechaliśmy na czterech kołach (a było nas dwóch) na Połoninę Równą od strony wsi Turia Polana. Ze szczytu szybko nas przepędziły pomruki nadchodzącej burzy i krople deszczu. Dróżka do Łumszorów nawet bez deszczu jest całkiem ciekawa, a zjazd nią po deszczu i z sakwami stwarza dodatkowe atrakcje. Wprawdzie można było zjechać betonówką przez Lipowiec, ale cóż to za atrakcja jechać drogą, którą da się przejechać samochodem. W Łumszorach okazało się, że jedziemy już prawie cały dzień, na liczniku jest tylko 20 kilometrów. W poziomie, bo licznik kilometrów w pionie nie dodawał. Mamy asfalt pod kołami, trzeba trochę nadgonić statystyki – rura w dół! Jedna wioska, druga wioska, kolejna wioska, Pereczyn, ufnasta wioska, kolejna wioska, Małyj Bereznayj, ostatnie zakupy na Ukrainie, obowiązkowa przerwa na granicy – pewnie ze 13 minut – i nagle skończyły się dziury w asfalcie i rower tak jakoś cicho zaczął się toczyć. Jesteśmy na Słowacji w Ubli. Krótka narada – wracamy do cywilizacji zachodniej, trzeba się umyć i przespać w łóżku. Jedyne miejsce na nocleg, o którym można się dowiedzieć, to tutejszy motorest "Milka". Wygląda całkiem sympatycznie. Na tablicy z menu widnieje piwo Šariš (i jest to jedyna pozycja w menu, nie licząc małego piwa Šariš). Cena dostępnego pokoju jest jednak taka, że starczyłoby nam funduszy tylko na jedna osobę, o piwie Šariš nie wspominając. A jutro jeszcze jeden dzień na Słowacji. Cóż, znowu będzie namiocik i potoczek. Jedziemy dalej.
Za Ublą rozwidlenie dróg – w lewo główna do Stakčína przez Ladmirov, w prawo do Stakčína przez Klenovą. Przy skrzyżowaniu stoją policjanci. Gapią się przez lornetkę i jedzą czekoladę. Stajemy na chwilę, by zasięgnąć języka. Rozmowa toczy się stylu dowolnym. My pytamy o miejsce do spania a oni z zapałem opowiadają, żeby nie jechać przez Klenovą i Kalna Roztokę, bo tam dużo gór. A za główną drogą też jest wielka góra, ale tylko jedna. Poza tym, jako turystów, pewnie zainteresuje nas obserwatorium astronomiczne, które będzie po drodze na przełączy Kolonickie Sedlo. Jacyś ci policjanci radośni i nierealni. Może nie maja zegarków, ale nawet bez obserwatorium astronomicznego widać, że słoneczko się chowa a deszcz wisi w powietrzu. Dodatkowo, o tej porze to czynne dla gości są częściej nocne kluby niż obserwatoria.
Jedziemy w górę rzeczki Łuh. Po obu stronach drogi jakieś podmokłe łąki, ani jednej bocznej dróżki, którą można by zjechać gdzieś z asfaltu i poszukać miejsca na biwak. I tak mija 8 kilometrów a my jesteśmy na Kolonickim Sedle i widzimy obserwatorium. W pobliżu jest parking i polanka. Na camping to nie wygląda, ale chyba nas stąd nie wygonią. Pukamy, wychodzi gospodarz. Pytamy, czy tu jest „taborisko”. Nie ma. A czy można „postaviť stan”. Nie można. Ale po co wam stawiać stan, jedźcie do Kolonicy „ubytovať sa”. A jak znaleźć to "ubytovanie"? Jak zjedziecie do wsi, stańcie przy potravinach i spytajcie. Potraviny było już dawno zamknięte, na dodatek pan potravinovy już spał. Gdy nas zobaczył, kazał zaczekać, ubrał się i wyszedł przez sklep. Najwyraźniej z nadzieją, że przyjechaliśmy na zakupy. Gdy jednak usłyszał, że my tylko chcemy spytać o nocleg, nie tylko nie zmartwił się ale nawet jakby się ucieszył, że może nam w czymś pomóc. Ubytovanie to będzie u Chomanič’a. Pół kilometra prosto, potem w lewo na mostek, za mostkiem w prawo i tam spytać. Dziękujemy, jedziemy pół kilometra, jest mostek. Przed mostkiem dojeżdża do nas jakiś VW Transpoprter. Kierowca – widząc, że się rozglądamy - zatrzymuje się i pyta, czego szukamy. Noclegu – no to jedźcie za mną. To był właśnie inżynier Chomanič – jak się później okazało – rolnik, turysta, hotelarz, muzyk i bardzo pogodny człowiek. W sama porę, bo za chwilę zrobiło się ciemno i lunęło.
Miało być krótko, a widzę że wyszła już cała strona. Żal mi to usuwać, bo się napracowałem chwilkę. Myślę, że nie dostanę za to dużej nagany, bo to forum bardziej dla wędrowców, mniej dla poszukiwaczy nieruchomości Jeśli więc ktoś chce poczytać tylko o miejscu noclegowym, niech zaczyna czytać stąd w dół.
Na zdjęciach: niedoszły nocleg w Ubli i gospodarstwo państwa Chomaničów.
1IMG_0482.JPG 2DSC00885.JPG
c.d.n
Zakładki