Strona 2 z 3 PierwszyPierwszy 1 2 3 OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 11 do 20 z 22

Wątek: Gorgany i inne... czyli trasa Osmołoda-Słoboda-Kołoczawa-Winogradiw

  1. #11
    Kronikarz Roku 2011 Awatar buba
    Na forum od
    02.2006
    Rodem z
    Oława
    Postów
    3,646

    Domyślnie Odp: Gorgany i inne... czyli trasa Osmołoda-Słoboda-Kołoczawa-Winogradiw

    Dalsza nasza droga wiedzie przez polożony wysoko przysiólek Pereniz. Nie ma do niego praktycznie drogi dojazdowej. Spotkana babuszka mowi, ze do sklepu chodzą tylko po sól, papierosy i zapałki, sami pieką chleb, a dzieci zimą nie chodzą do szkoły. W przysiółku prawie wszystkie domy są kryte gontem.





    Kawałek dalej spotykamy stado krów i dwoch małych pastuszków, w gumiaczkach, z bacikiem w jednej ręce , a w drugiej komorka z duzym kolorowym wyswietlaczem, grającą jakąs skoczna melodie.. Była kiedys taka lektura w szkole- „Wesele w Atomicach”.. Nie wiem czemu teraz mi się przypomniala

    Na zejsciu w doline Ozerjanki zaczynaja się wyłaniac widoki na masyw Piszkoni i Negrowca. I cudne ukwiecone łąki. Pełne mojej ukochanej macierzanki, której zbieram troche na wieczorna herbate.





    Są tez cale łany poziomek, ale nie mozemy się najesc do woli bo zaczyna się zblizac burza. Za schronienie słuzy nam opuszczone gospodarstwo ze stodoła pełna pachnacego sianka. Nawet rozważamy czy nie zostac tu wogóle na nocleg ale jest dopiero 13, więc lepiej chyba pojsc dalej.








    Schodzimy w doline Ozerjanki, która niestety jest dosyć zakrzaczona a nie tak widokowa jak to wygladalo z mapy. Stawiamy namiocik kolo budynku muzeum „lasu i spławu”. Nikogo dziś nie było chetnego do zwiedzania więc stróż pojechal do domu. A szkoda, bo kolo muzeum jest zamkniety szalasik-koliba, a stróż pewnie ma do niego klucze...



    Nieopodal na wzgórzu stoi domek i mieszkajaca tam babka sprzedaje nam mleko, ser i smietane. Ide z nia do domu. W domku jedna izba, a tam ona, corka z męzem, dwoje dzieci i dwa koszyki kaczych piskląt. Nie wiem czy mlode osobniki ucza się mowy od siebie, ale mam wrazenie , ze dzieciaczki troche popiskują jak kaczęta Na piecu stoja całe garnki i słoje świeżego mleka, a babka zbiera mi z nich smietane. Dostaje butelke jeszcze cieplego mleka- prosto z obórki. Syn babki pyta mnie czy dlatego chodzimy po gorach bo zbieramy punkty na order, który można otrzymac w Kijowie. Niezmiernie dziwi się gdy zaprzeczamy. Gospodyni nie chce zdjecia ze mna na pamiatke- twierdzi, ze dala się sfotografowac raz w zyciu, do dowodu. I na tym koniec. Następne zdjecie to chyba na nagrobek.



    Zjadamy menazke sera ze smietana, wypijamy prawie cała butelke mleka, a jako ze wczesniej zjedlismy menazke makaronu i popilismy winem – to chyba będziemy mieć w nocy sraczke jak bum bum

    Kolejnego dnia ogladamy bunkry linii Arpada (Linia Arpada (węg. Árpád-vonal) – linia obronna mająca chronić Węgry przed atakiem armii radzieckiej, zbudowana w latach 1943-44 na zboczach Karpat Wschodnich. No MRU to nie jest, ale w lasach można znalezc troche niewielkich betonowych schronow.



    Docieramy nad Ozerce- małe, śródlesne jeziorko, czesciowo zarosłe sitowiem czy mchem. Na srodku grząska wysepka a na niej kilka malych drzewek. Na brzegu wiata, pomost i chatka. Chatynka fajna , ale troche zdemolowana- nie ma pieca, większości okiennic. W jednym pomieszczeniu widac ktos palil ognisko na podlodze. Nie ma jednej sciany wewnetrznej między izbami. Mam podejrzenia , ze może to mieć cos wspolnego z drewniana „tratwa” , która leży na brzegu jeziora Obok wystrugane wiosło... fajnie by popływac nią po jeziorze, tylko ze może to się łączyc w kazdej chwili z nieoczekiwana kąpielą, a dzien dosyć chlodny..









    Miejsce niezmiernie przypomina mi lesne jeziorko sprzed roku nad Białym Czeremoszem..
    Jak zywe staje przed oczami: pływanie łódka, impreza z drwalami, w koncu nocleg w ich baraku.. Ale tu tylko szumią drzewa i czasem pluśnie jakas ryba w stawie.. może dlatego, ze dziś niedziela? Wczoraj chyba musialy tu być jakieś biwaki- swiadczy o tym rzucona folia, jakby po pieczonym kurczaku, obłuskane skorupki jaj. W trawie leża tez porzucone , pokrojone ogorki i pomidory. Nawet przechodzi mi przez mysl, aby się z nimi zaprzyjaźnic, ale niestety wczesniej zrobily to już mrówki.

    W chatce do worka zjedzeniem już dobraly się myszy- jedzenie wieszamy na oknie.

    Gdy układamy się spać topeerz twierdzi, ze słyszy jakiś silnik z oddali, jakby pracowal ciezki motor, ze nawet nie tyle słychac co czuć wibracje, prawie na granicy słyszalnosci. Ponoc się przybliża. Ja poczatkowo nic nie slysze, ale tez zaczynam się wsłuchiwac w ogluszajaca cisze, przerywana podmuchami wiatru, pluskaniem jeziora czy pohukiwaniem nocnych ptaków. Może i faktycznie? Pojawia się jakby odległy dźwięk.. Może jakiś gruzawik tu jedzie? Ale po co? Tak w srodku nocy? Nasłuchuje.. i rzeczywiscie, dźwięk staje się coraz bardziej wyrazny, slychac go coraz lepiej, jakby brzęczenie, jest już niedaleko, jakby tuz tuż.. Na tym etapie orientuje się, ze to mi burczy w brzuchu Ech... Teraz to już chyba tylko stopery w uszy i spac

    Konczy się nam sraj tasma... Na szczescie okolica obfituje w rosliny o duzych , mięsistych lisciach. Ale co będzie na poloninie?? Zostanie chyba tylko toperzowa ksiazeczka

    Poranek nastaje chłodny ale nareszcie słoneczny. Droga w gore nudna, pnie się serpentynami bez konca... Na Piszkoni spotykamy pasterza z owieczkami.

    "ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną - cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam.. "

    na wiecznych wagarach od życia...

  2. #12
    Kronikarz Roku 2011 Awatar buba
    Na forum od
    02.2006
    Rodem z
    Oława
    Postów
    3,646

    Domyślnie Odp: Gorgany i inne... czyli trasa Osmołoda-Słoboda-Kołoczawa-Winogradiw

    Widocznosc jest niesamowicie dobra... Az za dobra.. Widac kilkanascie pasm jedno za drugim, na gorganach można wręcz policzyc kamienie, przyjrzec się porostom czy kosowce.. Wszystko jak narysowane.. Widac od Bieszczadow po rumunskie pasma.. I to mieszane uczucie, które zawsze dopada w takich momentach.. Radosc , ze mam mozliwosc to widziec... i smutek , co będzie jutro.. Zwykle w takich momentach nie udaje się zejsc sucha stopą w doliny...

    Idziemy sobie polonina „pożerajac” widoki. Wieje lodowaty wiatr , który raz mnie przewraca w borówki.















    Namiot stawiamy na przełeczy- tu jakos mniej wieje, wydaje się być osłoniete, a widok 360 stopni. Robie kilka fotek namiotu- jutro może być za pozno...



    Już wieczorem pogoda się psuje, chmura zabiera widok na Gorgany. Popaduje. Zrywa się i tu strasznie silny wiatr, który huczy w płachtach namiotu. Ubieramy na siebie wszystkie cieple rzeczy jakie mamy, ale niewiele pomaga..Sytuacje troche ratuje duza ilosc herbaty- i mala butelczyna żołądkowej gorzkiej :)

    W nocy jest tylko gorzej... Zrywa się potworny wiatr.. I potoku deszczu.. Duje tak , ze zaczyna kłaść namiot, składac pałąki, momentami dociska sciany i sufit do podłogi.. Zrywa odciagi i przedsionek.. Jak się pozniej okazuje troche połamało jeden pałąk( ale i tak jestem w szoku, ze reszta namiotu jest nadal w calosci.) Brak odciagów w połaczeniu z deszczem i zacinaniem huraganowego wiatru powoduje, ze do namiotu zaczyna się wlewac woda. Pod karimatami mamy już niezle jezioro... Koło 6 postanawiamy, ze nie ma już co dłuzej czekac- trzeba się zbierac. Jeszcze chwile tu posiedzimy to będziemy mieć wszystko mokre, łącznie z ciuchami na zmiane w plecakach. Acz powiedziec dużo prosciej niż zrobic.. Pakowanie się ,gdy co chwile wiatr dociska cie do przeciwleglej, ociekajacej woda sciany namiotu, nie jest takie proste.. Wokół mgla jak mleko... Wczorajsze widoki pozostaly tylko wspomnieniem. Składamy płynacy namiot (z którego slyszymy już radosne popiskiwania grzybkow) i ruszamy w dół, w strone Kołoczawy.

    Poczatkowo prowadzi dość wyraźna sciezka wsrod borowek, skąpanych w deszczu swierkow i uginajacych się od wody traw. Potem jakos sciezka zaczyna przypominać koński trakt, błotnisty, rozdeptany kopytami i gesto znaczony dorodnymi, końskimi kupami. Ale jako ze w tym paśmie spotkalismy kilkanascie koni a turystow żadnych wydaje się to normalne.. Tylko, ze nagle ściezka się konczy... Widac stado koni się zdematerializowało, uleciało w inne wymiary albo rozpłyneło w powietrzu.. Poczatkowo kluczymy lasem poszukujac kolejnych sciezek. Znajdujemy tez ognisko z wypalonymi puszkami- tego nie mogly (chyba ) dokonac konie.. więc ktos tu byl- i to calkiem niedawno, jeszcze widac wygnieciona trawe.. Ale dokąd poszedł? Na tym etapie wahamy się dokąd isc- czy ruszac w dól na przełaj czy wracac na połonine szukac zagubionej sciezki? Na górze chmura, ulewny deszcz i lodowaty wiatr.. Decydujemy się schodzil w dół lasem , nie może być daleko- nawet widac stad w dole zabudowania przysiółkow Kołoczawy.

    Ale napotkany las nie przypomina chaszcza znanego z Bieszczad , Świdowca czy zboczy zakarpackich połonin.. Początkowo wpadamy we wiatrołom.. Ogromne poprzewracane drzewa jedno za drugim tworza jakby kilka kregów i zasieków. Ani przejść nad nimi bo za wysoko, ani się przeczołgac pod, bo gałęzie powbijane az w błotniste poszycie.. Do tego wszystko sliskie od ciagle padajacego deszczu.. Część z nich omijamy, nadkładajac drogi w zupełnie przeciwnym kierunku, przez część udaje się jakos przeleźć.. Przysłowie : „Im dalej w las , tym więcej drzew” nabiera nowego wymiaru... Na usta cisną się wszystkie przekleństwa jakich w ciagu całego życia zdołalam się nauczyc.. Gdy wiatrołom w końcu się się przerzedza odsłania się zejscie w doł. Jest to porosłe lasem zbocze, żeby nie powiedziec urwisko.. Kąt nachylenia chyba kolo 60 stopni.. Teraz w koncu wiemy czemu pozornie połoninny Negrowiec ktoś zaliczył do Gorganów.. Całe zbocze to osypujacy się gorgan, luźne, uciekające spod nóg kamienie. Całe zejscie ta pionową skarpą to zjezdzanie, na butach lub tyłku wraz z osypujacymi się kamulcami, śliskimi patykami i rozmiękła ziemią. Co chwile grunt ucieka spod nóg i lece w dól przygniatana plecakiem ciorając pyskiem po gorganie.. Gorsze od samego zejscia i ukształtowania terenu są nachodzace nas czarne myśli: jestesmy tylko we dwoje, co będzie jak ktoś pojedzie mniej szczesliwie i skręci albo złamie noge? Zostawic poszkodowanego i iść dalej w dół po pomoc? Jest duza szansa, ze nie odnajdziemy tego miejsca.. Zadzwonic po pomoc? Gdzie? Nawet nie wiemy czy jest zasieg.. I co powiedziec? Nawet dokładnie nie wiemy gdzie jesteśmy.. Nieść poszkodowanego na plecach razem z dwoma plecakami? Siąść i buczeć? Zatem związujemy najmocniej jak umiemy buty i schodzimy najwolniej i najostrozniej jak się da.. Jak długo schodzimy? Nie wiem.. Czas odmierza tylko łomotanie serca, trzask łamanych gałezi i łoskot osuwających sie kamieni..

    W koncu dochodzimy do potoku..Widac dokladnie przeciwlegle , rownie strome zbocze jak i wode radosnie szemrzaca po kamyczkach.. Humory się poprawiaja :) Siadamy na chwile by odpocząc i wpatrujemy się pluszczacy strumyk.. Zbocza są strome, ale potok nie niesie zbyt wiele wody, chyba zleziemy do jego koryta i pójdziemy dalej w dół.. Tak na pewno w koncu trafimy do wsi.
    Nagle rzuca się nam w oczy pień ścietego drzewa... i drugi.. Calkiem świeżo.. Musi tu być jakas droga zrywkowa!! Faktycznie- zaraz pojawia się i drwal, i gruzawik, i polana wyrębu.. Drogi nadal nie ma, gruzawik przyjechał korytem potoku- ale wiemy już, ze jestesmy na dobrej drodze :)



    Ogolnie patrząc na mape to wyszlismy zupelnie w innym miejscu niż się nam wydawalo, ze powinnismy wyjść.. Chyba nas uniosły jakieś „siły nieczyste” albo „wodzi”nie tylko na bagnach

    Do Kołoczawy zmierzamy dolina potoku Hersowec, gdzie chyba mieli niedawno powodz, bo cześć wsi jest odcieta od swiata przez zerwana drogę (nawet zesmy się dziwili, ze nas żadne auto nie mineło )



    Na nocleg zatrzymujemy się w „czeskim schronisku”. Obiekt troche przypominający polskie schroniska PTTK. Dostajemy malutki pokoik z oknem wychodzacym na... korytarz.. Nie wiem czy to mialo jakiś ukryty cel czy podczas budowy ktos się naćpał ale efekt ciekawy Cały pokoik obwieszamy ciuchami, które zdążyly już porzadnie zatęchnąć i calośc wypełnia zapach starej, zagrzybiałej piwnicy Prosimy tez bardzo miłą obsluge schroniska aby nam znalezli jakieś miejsce na wysuszenie namiotu. Bardzo się angażuja w ta akcje- rozwazajac kotłownie czy nawet piec w kuchni. Ostatecznie namiot ląduje na przestronnym i przewiewnym balkoniku- gdzie można go po prostu rozbić. Wieczorem robimy sobie rajd po kołoczawskich knajpach- przypada nam do gustu kafe „Zustricz”, w dawnych klimatach i mają tam kibelek z miękkim siedzeniem



    Z Kołoczawy, jedziemy przez Miżhirie i Chust do Winogradowa. Po drodze zwraca uwage duza ilosc niedokonczonych, duzych, murowanych domów.. Niektore wygladaja wręcz jak pałace, zostawione w stanie surowym.. Ponoć w latach 90 tych miejscowa ludnosć bardzo się wzbogaciła na handlu z Jugosławią, zaczela zyc ponad stan, potem przypływ gotówki się nagle skonczyl i budowy przerwano.. I często można teraz zobaczyc taki obrazek- drewniana chałupka a obok murowany szkielet służący za stodołe, stajnie, spichlerzyk.. Widziałam dwie kozy na tarasie z kolumnami- ale autobus jechał za szybko, nie zdążylam wyjac aparatu..
    "ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną - cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam.. "

    na wiecznych wagarach od życia...

  3. #13
    Kronikarz Roku 2011 Awatar buba
    Na forum od
    02.2006
    Rodem z
    Oława
    Postów
    3,646

    Domyślnie Odp: Gorgany i inne... czyli trasa Osmołoda-Słoboda-Kołoczawa-Winogradiw

    W Winogradowie trochę się niepokoimy czy uda się dostac na czas na wąskotorówke.. Zapytany o droge gosciu mówi, zeby isc za nim- okazuje się , ze to maszynista naszej wąskotorówki :) No to zdążylismy! Maszynista opowiada , ze dawniej ludzie tłumnie jezdzili do pracy kolejka. Teraz większość zakladow upadlo, a w 98 roku powodz pozrywała mosty kolejki pod Borżawą, więc dojezdza tylko do Irszawy i to nie codziennie.. Ech.. Prawdziwy urok to musiały mieć te kolejki w górskim terenie!

    Kolejka jedzie na tyle wolno, ze można swobodnie wysiąśc w biegu. Jakas parka wywiesza się co chwile z wagoników i zrywa z drzew jabłka i czeresnie. My tez cała droge jedziemy siedząc w otwartych drzwiach, od czasu do czasu krzewy smagaja nas po nogach, niestety czasem kolczaste



    Jedziemy przez pola, a zające i bażanty uciekają nam spod kół :) We wioskach ludzie gromadzą się przy torach by popatrzec na przejezdzajaca kolejke. Zwłaszcza entuzjastycznie do jej przejazdu podchodza dzieci, które radosnie nam machaja.



    W Chmielniku wita nas wystraszona babka-zawiadowca - „Wy tu po co? Tu nic nie ma!”. Faktycznie – Chmielnik to tylko stacyjka wśrod pól, nie ma tam wsi, a nawet pól chałupy.



    Tłumaczymy jej, ze my na pociąg do Irszawy- mamy informacje od kolegi , ze jezdzi w czwartki i niedziele, czyli np. jutro. Okazuje się , ze pociag jezdzi- ale we wszystkie dni OPRÓCZ czwartku i niedzieli zatem wracamy jutro do Winogradowa..

    Na bocznicy stoi dużo starych wagoników, już nieuzywanych i opuszczonych. Może któres z nich pamiętaja jeszcze czasy przejazdow pod Borżawe, szum górskich potoków i kręte, błotniste doliny? Pytamy na stacji czy mozemy spać w wagoniku. Jasne, ze tak! Proponują nam nowe wagoniki, którymi przyjechalismy. Ale nam przypada do gustu inny- czarny, nieuzywany wagon bydlecy, wyłozony deskami , pełen starych lisci i pajęczyn. Układamy się do snu wśrod grania świerszczy i chrobotania myszy w drewnianych scianach wagonów.





    O 5 budzi nas trąbienie pierwszej kolejki, ale spimy dalej, nasza jest o 9:30.
    Zwiedzamy sobie opuszczone wagoniki, pełne pajęczyn i ptasich gniazd. Niektóre maja jeszcze tablice z CCCP :)












    I znów jedziemy w otwartch drzwiach, z wiatrem we włosach , słoncem na twarzy i poczuciem wolnosci w sercu! Na polach pasą się stada krów, szara kuropatwa ucieka ze stadkiem swoich dzieci, a maluchy we wsiach stoja bojowo przy plotach- nie przegapily czasu przejazdu kolejki! Udaje nam się wyprzedzic jedna furmanke.



    "ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną - cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam.. "

    na wiecznych wagarach od życia...

  4. #14
    Kronikarz Roku 2011 Awatar buba
    Na forum od
    02.2006
    Rodem z
    Oława
    Postów
    3,646

    Domyślnie Odp: Gorgany i inne... czyli trasa Osmołoda-Słoboda-Kołoczawa-Winogradiw

    W Winogradowie kolejka wjeżdza w centrum bazaru. Można kupic wszystko: zywnosc, ubrania, zywy inwentarz, opony, łancuchy, taczki, skutery. Kramy rozłozyly się na torach, niektórzy sprzedawcy uciekaja z towarem prawie spod kól kolejki.



    Ide kupić bilety na pociąg do Mukaczewa. Przede mna 10 osób a jedna z nich kupuje bilety dla 15 osób do Chersonia, kazdy na inny dzien i z innymi preferencjami co do warunków podrózy. Gdy kasjerka już mozolnie wypełniła wszystkie bilety okazuje się , ze zaszła pomyłka- bilety miały być jednak do Mikołajewa i babka domaga się wymiany. Na tym etapie rozlega się tylko „dup!” okienkiem i musimy się przeniesc do innej kasy, gdzie jak się okazuje biletow do Mukaczewa kupic nie można.. Więc pozostaje mi czekac az kasjerka ochłonie ze złosci, uspokoi się i będzie gotowa wrócic do pracy. W miedzyczasie obserwuje trzy starsze kobiety, które wracaja z bazaru do domu po udanych zakupach. Przed kazda stoi tekturowe pudlo obwiązane sznurkiem, z którego dobiega kwik i pisk. Jadą tam cale stada żółciutkich kurczat i kaczuszek. Zwłaszcza jedna kaczuszka jest bardzo ciekawa swiata. Raz po raz wyskakuje z kartonu i radosnie machajac skrzydełkami ucieka w stronę przechowalni bagażu. Babuszka zrywa się i podpierajac laska goni kaczke po dworcu, po czym wklada ja do kartonu. Sytuacja się powtarza. Reszta kaczek jest zdyscyplinowana i grzecznie siedzi w pudełku. No i nie wiem kiedy mineło 40 min :) Kupuje zatem bilet do Batowa, a kasjerka mnie zapewnia , ze będzie tam przesiadka na Mukaczewo.

    Zatem siadamy z toperzem w dworcowej knajpce , kupujemy piwo w grubych kuflach i mamy okazje poprzygladac się lokalnemu zyciu. Ide jeszcze troche obejrzec bazar. Okolice obfituje w pieknie i kolorowo ubrane Cyganki. Od reszty ludnosci odróżniaja się dlugimi falbaniastymi sukniami, pełnymi cekinów, koralików lub uszytych z lśniacego materiału. Równie błyszczace są bluzki i chusty. Odcinaja się od szarego tłumu zarówno wyglądem , jak i zachowaniem. Wszedzie ich pełno, obsiedli wszystkie krawezniki, perony a nawet tory. Biwakuja z jadłem i napojem, graja w karty, karmia i zabawiają całe stada piskliwych i śniadych dzieciaczkow, co ciekawe, o głowkach często farbowanych na blond. Dziewczynki już nieraz w wieku 2-3 lata są ubierane jak małe-stare, wygladaja jakby mialy makijaz i obowiazkowo malowane paznokcie i bizuterie. Za to mali chlopcy często biegaja bez majteczek i są niesamowicie utytłani w błocie. Większosc dzieciakow pozera z apetytem jakieś owoce.
    Z dorosłych widac glownie kobiety. Są to zwykle mlode, bardzo ladne dziewczyny w wieku 15-16 lat już z dzieckiem na ręku lub stare spasione cyganichy. Trudno wypatrzec kobiete w srednim wieku.















    Mam okazje ogladac jak mloda Cyganka kupuje pomidory. Wrecz nasuwa się dowcip pt: ”Jak Cygan kupuje sierp”
    „Cygan jak kupuje sierp to najpierw tnie nim trawke. Jak sierp tnie trawke to dobrze, jak nie tnie-to niedobrze.
    Potem uderza sierpem o kamien. Jak iskry lecą to dobrze, jak nie lecą – to nie dobrze.
    Potem chowa sierp pod kurtke. Jak sprzedawca nie zauwazy to dobrze, jak zauwazy to niedobrze”.

    Tym razem jest „niedobrze”. Sprzedawca zauwazyl, ze kobieta chowa pomidory pod spodnice. Rozlega się wrzask i już pięc innych Cyganek biegnie na pomoc. Zaczyna się awantura bo sprzedawca potrzasa kobietą a spod spodnicy wypadaja pomidory. Ostatecznie cala grupka odchodzi obrazona , klnac i wygrazajac a na ziemi lezy kilka rozdeptanych pomidorow..

    Na dworcu legitymuja nas milicjanci w cywilu. Toperz sugeruje , ze pewnie dostali prikaz od komandira, zeby sprawdzac wszystkich co wygladaja inaczej czy mowia w dziwnym języku.. i my się załapalismy

    Toperz w knajpie tez miał ciekawe obserwacje. Obok rozsiadły się dwie Cyganki z dziećmi i piwem. Kilkuletni chlopczyk dostaje piwa do małej szklaneczki, ale wypija ją szybko i dobiera się do kufla obiekunki. Dziewczynka (która chyba nosi jeszcze pieluchę) płacze, ze ona nie dostała piwa. W koncu i ona ma mozliwosc dobrania się do kufelka i potem chodzi z cała buzia umazana w pianie...



    Barwny tłum znika nagle- podjezdza elektriczka do Tiaczowa, wszyscy się do niej pakuja i odjezdzaja w sina dal- pewnie gdzies w swoich taborach wytrzasac z falbaniastych sukni bazarowe zdobycze...



    W elektriczce – dziewczynka o malowniczym kokardo-kapelusiku.



    My jedziemy do Batowa. W knajpie czekamy godzine na pielmieni, podczas gdy barmanka pokłada się na ławkach, zwiesza zalotnie głowe , kładzie nogi na stole- cały czas rozmawiac z jakims gosciem przez telefon. W drugiej knajpie ostrzegaja nas przez Cyganami, którzy wczoraj okradli tu słowackiego turyste.

    Szukam tez kibelka- kolejarz radzi: prosto, w lewo a potem już isc za zapachem Nie mylil się.. Czuc chyba na 100m.. jeśli gdzies na Ukrainie jest siedlisko epidemii cholery to zapewne jest nim przydworcowy kibel w Batowie. Jestem ogólnie mało wrazliwa na takie zapachy i wnetrza, w niejednym wchodnim kiblu już byłam, ale tu przekroczylo to pewne granice.. Wchodze tylko do korytarza i odbijam się jak od niewidzialnego muru.. W dalszych boksach-kabinach wyglada jakby odchody i papierowe odpady zepchnal spychacz. Smrod jest wrecz namacalny, dusi, szczypie w oczy.. Mam nieodparte wrazenie, ze pod stosem leża jakieś zwloki i są właśnie w srodkowym stanie rozkładu...

    Dalej jedziemy przez Mukaczewo do Swalawy i tu szukamy noclegu. Pierwszy rzuca się w oczy hotelik „Elit”- w srodku łupie dyskotekowa muzyka, błyskaja kolorowe swiatła, a za stołem siedzi 4 młodych ludzi , kazdy wpatrzony w siny ekran swojego laptopa.. Kazdy ma minę pt. „bez kija nie podchodź”. Nie zauwazaja mnie, dopiero jeden drugiego trąca- Patrz! Chyba jakiś turysta do nas znowu przyszedl... Nie.... Tu nie chcemy spać...
    Drugi spotykamy hotelik „Karpaty”. W srodku charczący telewizor wyswietla jakiś film w paski. Za stołem siedzą 4 osoby w srednim wieku, na stole rozpoczęta flaszka, ogórki , kotleciki. Trwa jakas ochocza dyskusja, przerywana wybuchami smiechu. Nie zauwazaja mnie, dopiero jeden drugiego trąca- Patrz! Mamy gościa! Tak! Tu chcemy spac!!! :)
    Troche włóczymy się po miescie, ale nie robi na nas jakiegos specjalnego wrazenia.

    Potem czeka nas dość dluga jazda (koło 5 godzin) do Lwowa, której duza część wyglada tak:



    Ze Lwowa planujemy jechac elektriczka do Mościsk II i odwiedzic tamtejsze, ponoc utrzymane w dawnym klimacie, dworcowe „kimnaty widpoczynku”. Faktycznie wszystko na calym dworcu jest bardzo stare, porzadnie nadgryzione zębem czasu, ale jednoczesnie bardzo zadbane i czyste. Az zadziwia to połączenie.
    W elektriczce spotykamy sporo młodych ekip jadacych na festiwal „FortMissia” w Popowiczach, ale jakos zadna z nich nie jest zbytnio zainteresowana brataniem się z nieznajomymi. Raczej dobrze się bawia wyłącznie w swoim towarzystwie. Dziwi trudnosc w nawiązywaniu kontaktu- zwłaszcza, ze część z nich zna dobrze język polski.

    Wszyscy w okolicy ,widzac nas z plecakami są pewni , ze my tez na festiwal. Tłumacza jak tam dotrzec a nawet oferuja podwiezienie. Przechodzi nam przez myśl by jednak zmienic plany i pojechac na pograniczne forty, ale pluchowata pogoda i wizja zarywania kolejnych nocy nie nastraja optymistycznie. Rezygnujemy...A teraz mi troche żal...

    No i jak zwykle na ostatek ta 10 godzinna, niekonczaca się podroz przez Polske... W Przemyślu odstawiaja pociag zlozony tylko z dwoch wagonow, więc jest komplet... Nawet w przedziale gdzie rozlozylismy brudne skapetki...

    A na Ukraine wracamy dopiero za 2 miesiace..
    "ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną - cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam.. "

    na wiecznych wagarach od życia...

  5. #15
    Bieszczadnik Awatar joorg
    Na forum od
    01.2005
    Rodem z
    Krosno
    Postów
    2,335

    Domyślnie Odp: Gorgany i inne... czyli trasa Osmołoda-Słoboda-Kołoczawa-Winogradiw

    Cytat Zamieszczone przez buba Zobacz posta
    Wyjazd rozpoczynamy pakując się do pociagu Wrocław- Lwów. ..... Opowiada nam tez o gorganskich chatkach- tej na Matachowie, która jest z roku na rok w coraz gorszym stanie .
    Bubaaaaaa...i znowu nominacja na "korespondenta roku" ,czytałem na bezdechu .
    Jak tam chatka na Matachowie , nie byliście tam?
    Pozdrowienia Specjalne
    "dosyć często rozważam co jest warte me życie?...tam na dole zostało wszystko to co cię męczy ,patrząc z góry w około - świat wydaje się lepszy.."
    Pozdrawiam Janusz

  6. #16
    Bieszczadnik Awatar Basia Z.
    Na forum od
    05.2007
    Rodem z
    Chorzów
    Postów
    2,771

    Domyślnie Odp: Gorgany i inne... czyli trasa Osmołoda-Słoboda-Kołoczawa-Winogradiw

    Znowu przypadkiem spotkałam się z Bubą, w Przemyslu w przejściu podziemnym.
    Tym razem byłam "służbowo" jako pilot autokarowej wycieczki do Lwowa i akurat wracałam z kantoru mając w kieszeni 33 000 UAH na opłacenie hotelu dla grupy

    A relacja - jak zwykle miodzio.

    B.

  7. #17
    Kronikarz Roku 2011 Awatar buba
    Na forum od
    02.2006
    Rodem z
    Oława
    Postów
    3,646

    Domyślnie Odp: Gorgany i inne... czyli trasa Osmołoda-Słoboda-Kołoczawa-Winogradiw

    Cytat Zamieszczone przez Basia Z. Zobacz posta
    Znowu przypadkiem spotkałam się z Bubą, w Przemyslu w przejściu podziemnym.

    B.
    bardzo to bylo mile spotkanie!! tylko znowu takie krotkie.. :( moze "do trzech razy sztuka" i wtedy bedzie okazja pogadac czy jakies piwko razem wychylic?

    Cytat Zamieszczone przez Basia Z. Zobacz posta
    Tym razem byłam "służbowo" jako pilot autokarowej wycieczki do Lwowa i akurat wracałam z kantoru mając w kieszeni 33 000 UAH na opłacenie hotelu dla grupy


    B.
    to chyba duza grupa musiala byc?
    "ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną - cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam.. "

    na wiecznych wagarach od życia...

  8. #18
    Bieszczadnik Awatar krzychuprorok
    Na forum od
    10.2007
    Rodem z
    Rzeszów/Rymanów
    Postów
    884

    Domyślnie Odp: Gorgany i inne... czyli trasa Osmołoda-Słoboda-Kołoczawa-Winogradiw

    Cytat Zamieszczone przez buba Zobacz posta
    Idziemy dalej na połonine Hycza. Droga to jedna breja błota i konskich odchodów.
    Na Hyczy wielka polana a na niej miła chatka. W srodku troche brudno- chyba mieszkal tu kiedys baca razem z łowieckami. Na podłodze sporo pozostalosci po łowieckach (i nie mam na mysli wełny )
    Koniec z syfem na Hyczy, Ukraińcy remontują chatkę.

  9. #19
    Kronikarz Roku 2011 Awatar buba
    Na forum od
    02.2006
    Rodem z
    Oława
    Postów
    3,646

    Domyślnie Odp: Gorgany i inne... czyli trasa Osmołoda-Słoboda-Kołoczawa-Winogradiw

    Cytat Zamieszczone przez krzychuprorok Zobacz posta
    Koniec z syfem na Hyczy, Ukraińcy remontują chatkę.
    mam nadzieje ze jej nie zamkna....
    "ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną - cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam.. "

    na wiecznych wagarach od życia...

  10. #20
    Bieszczadnik
    Na forum od
    03.2011
    Rodem z
    Wrocław
    Postów
    231

    Domyślnie Odp: Gorgany i inne... czyli trasa Osmołoda-Słoboda-Kołoczawa-Winogradiw

    Cytat Zamieszczone przez krzychuprorok Zobacz posta
    Koniec z syfem na Hyczy, Ukraińcy remontują chatkę.
    Ooo, a co konkretnie tam się dzieje? Tzn. mam na myśli to, czy chatka nadal będzie ogólnodostępna?
    edit: Widzę, że Buba w tym samym czasie zadała podobne pytanie...

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)

Podobne wątki

  1. Inne z wędrówek
    Przez Lisk w dziale Oftopik
    Odpowiedzi: 4
    Ostatni post / autor: 12-03-2016, 10:41
  2. Góry Krucze, Wzgórza Krzeszowskie czyli gdzies koło Lubawki
    Przez buba w dziale Turystyka nie-bieszczadzka
    Odpowiedzi: 5
    Ostatni post / autor: 27-02-2013, 22:59
  3. "Arnika" w Osmołodzie, aktualne ceny i warunki
    Przez Basia Z. w dziale Wschodni Łuk Karpat
    Odpowiedzi: 12
    Ostatni post / autor: 13-06-2012, 15:07
  4. Inne Rude wędrówki....
    Przez agnieszkaruda w dziale Turystyka nie-bieszczadzka
    Odpowiedzi: 0
    Ostatni post / autor: 12-06-2011, 23:05
  5. Msza w Smolniku i inne
    Przez K2 w dziale Bieszczady praktycznie
    Odpowiedzi: 13
    Ostatni post / autor: 20-09-2006, 17:00

Zakładki

Zakładki

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •