acha, ŻW ma teraz naprawdę inne problemy niż oglądanie naszywek na rękawach, czasy WSW minęły i nikt na moro i buty z uszami nie ściga, a i wtedy to była przesadna opinia...
acha, ŻW ma teraz naprawdę inne problemy niż oglądanie naszywek na rękawach, czasy WSW minęły i nikt na moro i buty z uszami nie ściga, a i wtedy to była przesadna opinia...
Cóż, relacja jest napisana w pewnej konwencji...
Chyba nikt (no może poza Juliuszem Batorem, autorem najgorszej książki historycznej, jaką w życiu czytałem: "Wojny galicyjskiej") nie traktuje np. "Przygód dobrego wojaka Szwejka" serio, bo ta powieść też jest napisana w pewnej konwencji. Ale OK. Dorzucę jeszcze fragment "Panzerlied": "Fuer Deutschland zu sterben ist uns da hoechste Ehr!" czyli: "Umrzeć dla Niemiec jest dla nas najwyższym honorem!". Teraz, mam nadzieję, wszystko jasne
Co do naszywek - nie wiem, jakiego zakątka Polski dotyczy opinia o ŻW, ale we Wrocławiu, gdzie mieszkam, ŻW jest sporo i czasem nie ma nic do roboty, a coś w raportach pisać muszą. Wolę nie sprawdzać, jak bardzo są czujni/senni...
Leuthen,ja tymczasem nie miałem żadnych "złych" odczuć czytając Twoją relacje.Historyk ze mnie z zamiłowania,nie z wykształcenia(może to i lepiej,bo gó... rozumiem z tych naszywek swastykowych,gwiazdowych,tryzubowych tudzież niewinnych koszulek z największym romantykiem 20/21 wieku che gu...).Do zobaczeniu na szlaku,pozdrówka.
Jedzmy gówna, przecież miliony much nie mogą się mylić.
Witaj Leuthenie!
miło się czyta, widoki jak zawsze piękne... A literówki jeszcze masz do poprawienia jest Żubarcze - a jak wiesz, ta nazwa zawsze mi się rzuci na oczy... a jako średni rusycysta (LO z rozszerzonym rosyjskim) - mówi się "czort znajet"...
Dzięki za kawałek Bieszczad w tej smętnej wsi Warszawa... Coś czuję, że będę tu częściej zaglądał...
Pozdrawiam
Leuthen !
czy słyszałeś wersje , ze lejtnant Gładysz , to sowiecki lotnik z rozbitego ''kukuryżnika'' ?
Drugie miejsce , gdzie roztrzaskał się ruski myśliwiec - to zach. zbocze Okrąglika. / nad potokiem między Jasłem a Okrąglikiem, ok. 500 m. od słupka granicznego 29/9 . W latach 80/90 walały się nędzne resztki owej maszyny , także 2 mogiłka /
Dzięki za kolejne komentarze!
Art1510 - literówki mimo poprawek nadal w tekście są i jestem tego świadom (dziękuję za rewolucyjną czujność! ), a moja znajomość języka rosyjskiego nie obejmuje nawet całego alfabetu i tylko kilka zwrotów... Krytykowaniem naszywki się nie przejmuję, tylko staram się wyprostować błędne interpretacje faktu jej obecności na rękawie mojego polara
tomas pablo - tak, słyszałem wersję, że Gładysz był lotnikiem z "kukuruźnika". Pytanie tylko, co się stało - samoloty rzadko spadają same z siebie (choć u ruskich akurat to by mnie najmniej dziwiło...). Generalnie - zakładając, że rzeczywiście to lotnik - wykluczając hipotezę o tym, że roztrzaskał się wskutek złych warunków atmosferycznych (mgła etc.), w grę wchodzi tylko artyleria przeciwlotnicza lub ogień broni ręcznej piechoty. W monografii niemieckiej 100 Dywizji Strzelców jest wyraźnie mowa o dużej aktywności radzieckiego lotnictwa na odcinku dywizji (często podkreśla się, że zła pogoda dawała Niemcom wytchnienie, bo nie latali wtedy Sowieci), zaś własnych myśliwców w ogóle nie widziano. Przypadki zestrzeleń "kukuruźników" przez niemiecką piechotę podczas DWS są liczne. W armii niemieckiej przyznawano nawet żołnierzom specjalną odznakę (do naszycia na rękawie munduru) za zestrzelenie samolotu (podobną przyznawano za zniszczenie czołgu).
O drugim samolocie na grzbiecie granicznym też wiem - czytałem o tym w przewodniku po Bieszczadach "Rewasza" (wydanie bodajże z 1995 r.)
akurat ruskie spadają jakoś..... ale poważnie-też myślę, że była ich duża aktywność, choćby pomoc dla Słowaków . Znamy też brawurę ruskiego pilota. Do tego mgła, ostrzał...
Rewasz zrezygnował z wersji z kukuruźnikiem i ostatnio mianował Gładysza dowódcą plutonu karabinów maszynowych:
Zamieszczone przez stary RewaszTomas: widziałeś osobiście te resztki kukuruźnika pod Okrąglikiem? CiekawymZamieszczone przez nowy Rewasz
..nie byłem tam już daaaaawno.. ost. jakoś końcówka lat 80. wtedy już było nie wiele- resztki blach, jakieś ożebrowanie. Dziś pewnie jeszcze mniej. Chyba , żeby kopać /ale zapewne już byli i tacy , co kopali/
Całkiem możliwe, że miejsca rozbicia się obu wspomnianych radzieckich samolotów odwiedził i części pozbierał/odnalazł wykrywaczem metalu Andrzej Olejko, obecnie profesor historii na Uniwersytecie Rzeszowskim. Wyprawy takie opisał w książce "Tropami zestrzelonych" (Dębica 2001). Czytałem tę pozycję kilka lat temu, ale kołacze mi się po głowie opis jego wyprawy na grzbiet graniczny Bieszczad na motorze kapitana Straży Granicznej (za którym to kapitanem Olejko siedział) Wtedy chyba znaleźli Iła-2 m3... A może to było w Beskidzie Niskim pod Duklą Trzeba sprawdzić
PS Profesor Olejko jest autorem wielu prac zahaczających o lotniczą tematykę bieszczadzką, żeby tylko wspomnieć:
1) Szybowce nad Bieszczadami : z dziejów szybownictwa na Podkarpaciu : Bezmiechowa - Ustjanowa 1928-1998 (Lesko 1998 )
2) Sanoczanie w 300 Dywizjonie Bombowym im. Ziemi Mazowieckiej (Sanok 1998 )
3) Działania lotnictwa w pasie karpackim w latach 1914-1947 (Rzeszów 2005)
4) Powstanie Warszawskie i Słowackie Powstanie Narodowe 1944 - cienie alianckiej pomocy (Rzeszów 2006; A.O. jest redaktorem tej pozycji)
Cenię go bardzo jako historyka lotnictwa, nie cenię go natomiast jako człowieka i historyka działań naziemnych (żebyście zobaczyli go i usłyszeli w akcji w październiku 2010 r. na konferencji w Tarnowie o I wojnie światowej o cmentarzach wojennych w powiecie tarnowskim ).
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki