"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną - cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam.. "
na wiecznych wagarach od życia...
Nie można polegać wyłącznie na opracowaniach np Pana Daleckiego, bo on o walkach w tych okolicach napisał naprawdę niewiele. Udało mi się dotrzeć do relacji naocznych świadków i dziś kiedy otworzyły się ,, archiwa wojenne dziadzia,, mogę je porównać. Nikt nie opisuje sytuacji która miała miejsce w Rymanowie ale oglądając zdjęcia mogłem ten fakt potwierdzić. Fotografie dobrze odczytane są właściwym żródłem wiedzy. Za tydzień bedzie w Rymanowie Pan Mosze Barth i mam nadzieję,że dowiem się jeszcze wielu ciekawych szczegółów. Jestem pewien, ze wojenne dokonania armii niemieckiej utrwalało 2 może 3 fotografów z tym, ze jeden miał naprawde dobrej jakości sprzęt i był fachowcem w tej dziedzinie. W Besku z miejscowej cerkwi ( która dziś nie istnieje) ruszyła procesja na powitanie armii niemieckiej. Niemcy zostali zaskoczeni tą sytuacją, rozbiegli się po wsi wrzucali do domów granaty, zginęło chyba ok 10 cywilów. Podobna sytuacja we Wróbliku-zastrzelono czterech starorusinów. Na Sieniawie tylko znajomość języka niemieckiego przez popa uratowała sytuację.
Co do okopów bieszczadzkich też mam nieco inne zdanie.
Zgadza się - Ryszard Dalecki opisał bardzo lakonicznie walki o Rymanów, niemniej z jego ustaleń wynika, że Rymanowa bronił batalion ON (bez jednej kompanii). Można szacować, że było to ok. 400 ludzi, a nie 30, jak sugerowałeś. Odsyłam raz jeszcze do "Wir zogen gegen Polen", w oryginale lub w przekładzie A. Tulińskiego ("Dzieje Podkaropacia", tom IV). Niemcy opisali tam trochę, co robili w Rymanowie (nic sympatycznego). Tekst o tamtejszej społeczności żydowskiej jest jawnie antysemicki (ale czego spodziewać się po propagandowym wydawnictwie z okresu III Rzeszy?).
Niemcy znani są też z tego, że skrupulatnie dokumentowali swe kampanie (reporterzy wojenni byli chyba przy każdej dywizji; działania 1 DG we IX '39 opisał Leo Leixner). Te zdjęcia, o których piszesz i których część zamieściłeś, to duża ciekawostka dla historyków.
Ostatnio edytowane przez Marcowy ; 18-08-2011 o 20:23
Przeciętna szybkość marszu to ok 4 do 5 km na godz,mierzyłem ją kilka razy z kolegami GPSem. 60 km dziennie przy tej szybkości to łatwo policzyć- 12 godzin dosyć szybkiego marszu bez odpoczynku!!!!!. Nie bede się chwalił- lubię chodzić, jako turysta ale i w czasie odbywania służby wojskowej.
Mając karabin, maskę p-gaz. i cztery magazynki z których tylko jeden był pełny dałbym rade przejśc 60 km najwyżej przez jeden dzień. Z lekkim plecakiem, w wygodnych butach turystycznych itd podbiegając wytrzymałbym góra 3 dni.
Jeszcze jedna fotka z września 39.
Przejście na Barwinku -budynek bardzo charakterystyczny ,stojący oficerowie chyba wiadomo o kogo chodzi.
Proszę zwrócić uwagę na jadący samochod z przyczepą i to co się na nim znajduje!Zwłaszcza na samochodzie. Mimo, ze troche niewyraźne zdjęcie ale i tak widać tam żołnierzy i konie.
I jest to już ostatnia fotografia bo zrobi się nam tu forum historyczne czego pragnąłbym uniknąć
bogdan64 , ja nie sugeruję, że ta część 1 DG, która zasuwała na piechotę, wkroczyła do Lwowa razem ze zmotoryzowanymi kameraden. Te 60 km pochodzi ze wspomnień jednego z artylerzystów. Nie mówił, że robili tak przez 3 dni. Pisał o jednym dniu. Dywizja "schodziła się" do Lwowa przez parę dni po 12 IX 1939 r.
Co do tempa armii niemieckiej - we wspomnieniach niemieckiego żołnierza z IX 1914 r. (tuż przed bitwą nad Marną) jest info, o tym jak w pełnym ekwipunku (ok. 20 kg) we wrześniowym słońcu zrobił z kolegami we Francji 24 km w 4 godziny za jednym zamachem (bez postoju). Analogicznego tempa wymagano od żołnierzy miesiąc wcześniej podczas marszu okrążającego (północne ramię kleszczy Schlieffena). Oni robili na "dzień dobry" 12 km na głodniaka - dopiero po 2 h dostawali śniadanie i zasuwali dalej. Do wieczora!
Tempo marszu armii niemieckiej robiło już wielkie wrażenie na Churchillu, gdy przyjechał przed wojną (1906 r.?) na manewry armii niemieckiej do Wrocławia.
Dzięki za kolejną fotkę. Ten wątek już dawno temu stał się historyczno-światopoglądowy...
Ostatnio edytowane przez Marcowy ; 18-08-2011 o 20:24
A może lepiej odetchnijmy trochę......
Zawsze wydawało mi się, że góry łączą, a nie dzielą.
Kolego Leuthen, albo mi się wzrok pogorszył (znowu!), ale jakoś nie mogę znaleźć tej części twej relacji na http://beskid-niski.pl/forum/, którą obiecaleś z Beskidu Niskiego. Zapodasz linka? Wybieram się w tamte rejony i liczyłem na jakieś ciekawostki na trasie. Z góry dzięki.
Bardzo chętnie odetchnę - wrzuciłem relację, a od tygodnia muszę się tłumaczyć, że nie jestem nazistąGoethe stwierdził, że "Góry są poza dobrem i złem". Ludzie już nie...
Relacja na "Sercu bliski Beskid Niski" miała powstać dużo wcześniej, ale np. ktoś ("nomina sunt odiosa") skutecznie mnie od tego odciągał w tym wątku. Myślę, że do 25 VIII tekst ze zdjęciami zostanie wrzucony do sieci.
To, że dezaprobata przez wiele osób nie została tu wyraźnie wpisana nie oznacza, że jej nie ma.
Nie ma jednak sensu bicia piany, bo w większości przypadków wyrażenie takiej dezaprobaty napędza tylko niepotrzebną dyskusję.
W tym wątku, widać to dokładnie... Trudno dyskutować z kimś, kto uważa, że zawsze ma rację i nie przyjmuje argumentów.
I żeby moja dezaprobata była dokładnie zrozumiana dodam, że relacja mi się podobała, natomiast rażą mnie Twoje wypowiedzi dotyczące innych forumowiczów.
Gór, co stoją nigdy nie dogonię... -->
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki