Jedziemy na przełęcz Rotunda. Ale najpierw trzeba znaleźć drogę, która tam prowadzi. Na mapie jest żółta i dość szeroka. A w terenie jej nie zauważamy, przejeżdżając dwa razy tam i z powrotem przez małe, nieoznakowane skrzyżowanie. Błotnisto-szutrowa droga prowadzi dość stromo pod górę. Na większych dziurach załoga wysiada z wozu. Patrzymy dokładniej na mapę – na oznaczeniu drogi widnieją nietypowe, poprzeczne kreski i czytamy w legendzie, że oznacza to zniszczoną nawierzchnię. Jesteśmy już jednak blisko przełęczy i jakoś przeżyjemy.





Na przełęczy pada deszcz. W nowej wiacie siedzi dwóch rowerzystów i czwórka piechurów, czekając, aż przestanie.



Na przełęczy stoją dwa ciekawe pojazdy zaprzęgowe. Załadowane są dziwnymi przedmiotami gospodarskimi. Jakby ktoś wyjechał nimi nie na dzień i nie na tydzień, ale na dłużej.