Ciągle pada, pada hm raczej leje : Twisted: Niedzielny poranek jak zwykle mokry, scenariusz jak w ubiegłą niedziele. Wstaliśmy ale bez jakieś nadziei że deszcz przestanie padać, nic nie wskazywało na to że będzie lepiej. Po szwędałam się po domu ale po godzinie już mnie zaczęła chandra tłuc jak nie opuszczę tego blokowiska to mnie w kaftanie wywiozą. Mimo deszczu duch dał komendę jedziemy, mi dwa razy nie trzeba mówić w mig byłam zwarta i gotowa. I tak ruszyliśmy w stronę Woli Komborskiej szukać słynnej maczugi. Deszcz nie przestawał padać, i surowo i nie za ciepło było. Autko zostawiliśmy na parkingu a my przez wyrobisko zaczęliśmy wspinać się po górę. Błoto niemiłosierne uniurani po chwili byliśmy jak małe dzieci, maczugi nie było widać za to co innego my znaleźli I tak zamiast maczugi zaczęliśmy zbierać grzyby a było ich sporo i wszystkie zdrowiutkie i jak malowane. Nazbieraliśmy całą torbę i trzeba było wracać do domu coraz mocniej padało a i spodnie już całe przemoczyłam. Ślinka mi ciekła na myśl o sosiku z nich a do tego placki ziemniaczane mniam, maczuga musi poczekać do ładniejszej pogody ale grzybki trzeba zrobić od razu i je schrupać. I tak po godzinie siedzałam w kuchni i szykowałam to co nazbierałam a muszę wam powiedzieć że pyszniutkie były że hej
Zakładki