Najlepiej kupić sobie tarpana. On sam będzie sobie szukał paszy pod śniegiem, a mróz mu nie przeszkadza.
Kochać przyrodę można w różny sposób. Ci, co budują wille i domki letniskowe w najbardziej atrakcyjnych krajobrazowo miejscach, równieżWiększość osób, jeżeli nie wszyscy na tym forum kocha Bieszczady, uwielbia przyrodę, widoki, klimaty. Ty poniżając innych czujesz się bogiem, zakapiorem całych Bieszczadów.
Nie czuję się bogiem ani zakapiorem całych Bieszczadów. Raczej reliktem dawnych Bieszczadów i początkiem nowych, odporniejszych na konsumpcjonizm. Zresztą jest tu więcej takich, jak ja.
O tym już pisałem - chcę odwojowywać Bieszczady z syfilizacji, a nie uciekać przed nią coraz dalej. Zresztą w Karpatach ukraińskich skłusowano całą praktycznie zwierzynę - co to za dzikie życie bez zwierzyny?Nie myślałeś o ukraińskich Bieszczadach, są chyba bliższe twoim gawędom, mniej cywilizowane i zadeptane od polskich?
Tylko kierunek zmian jest raczej taki, żeby zakątki dla siebie mogła znaleźć tylko jedna, ściśle określona grupa osób. Ci, którzy chcą mieć wszystko "na tacy" i za pieniądze. Przecież wiesz równie dobrze jak ja, że jeśli gdzieś jeszcze nie pojawiła się masowa konsumpcja, to tylko dlatego, że JESZCZE jej tam nie zorganizowano. Można też Twoje pytanie odwrócić - czy Bieszczady potrzebują tego, o czym napisałem?Czy nasze Bieszczady tego potrzebują? Jest jak jest, każdy znajdzie w nich coś dla siebie, swoje zakątki, swoje magiczne miejsca. Hmm...
Znowu ten frazes o "dorosłości". Dla mnie przejawem dorosłości są takie cechy, jak odpowiedzialność, dojrzałość światopoglądowa - a nie umiejętność skupienia się wyłącznie na pochłanianiu jednym otworem ciała, a wydalaniu drugim. Taki "dorosły" niczym się nie różni od zwierzęcia.Super są Twoje opowieści, w każdym coś takiego drzemie, ale życie dorosłego człowieka jest inne, bardziej prozaiczne.
Myślę, że przydałaby się do tego jakaś piwniczka w szałasie, gdzie jest jednak trochę cieplej. Problemy, oczywiście, istnieją - ale nie uniemożliwiają one takiego życia.P.S. nie wiem czy te słoiki z przetworami wytrzymają przy minus 25...
Śmieszy mnie to pouczanie kogoś, kto jest ogrodnikiem w wykształcenia i zamiłowania oraz ma doświadczenie w uprawie roślin naprawdę trudnych. Topinambur się do nich nie zalicza - rośnie sam i nawet trudno go wytępić, choć nie wiem jeszcze, jak będzie sobie radził w bieszczadzkim klimacie, a zwłaszcza jak zniesie konkurencję rudbekii. Obie rośliny jednak dorastają z tego co mi wiadomo do podobnych rozmiarów, a topinambur najlepiej rośnie właśnie na zawierających dużo składników pokarmowych gliniastych glebach i przy dużych opadach - czyli w warunkach panujących w dolinach bieszczadzkich. Nie wiem tylko, czy gleby bieszczadzkie nie są zbyt zwięzłe, by warunki były optymalne.100% racji. Bawię się w ogród i powoli wiem z czym się to wiąże, wcale nie jest to takie różowe, żeby wszystko urosło tak jak chcesz. Wszystko wymaga czasu, a je się najczęściej codziennie. W dodatku bieszczadzkie zwierzątka i co, jakieś pastuchy elektryczne...?
Ze zwierzątkami to jest istotnie problem, pisałem już o tym. Topinambur lubią dziki, a być może też niedźwiedzie. Na szczęście, dzików nie ma na razie dużo w Bieszczadach, ale to się może zmienić. Uważam, że najlepiej byłoby mieć ileś poletek w różnych miejscach, żeby zmniejszyć ryzyko i żeby nie ściągać pielgrzymek czworonogów. W jakimś stopniu zniszczenia trzeba po prostu wpisać w koszty. Myślę, że kluczową sprawą jest odpowiednio duża powierzchnia upraw topinamburu, żeby starczyło i dla nas, i dla zwierząt. Widziałem topinambur rosnący w rejonach, gdzie jest dużo dzików, m. in. w mojej okolicy. Wcale od tego nie wyginął.
Poletka byłyby wspólną własnością wszystkich zakapiorów biorących udział w przedsięwzięciu. Ten, który byłby akurat najbliżej, doglądałby poletka. Do większych prac, gdyby takowe były konieczne, należałoby organizować zlot, bo wykonywanie prac polowych samemu jest uciążliwe psychicznie. Plonami dzieliliby się wszyscy.





Zakładki