Dzięki, dzięki za wszystkie życzenia, ale tak po zastanowieniu pomyślałem sobie : po co czekać 10 lat ? jak można pojechać za rok !!!
Tym bardziej że teraz znam klucz do rozwiązania.
Do rozwiązania zagadki jak z Pikuja wrócić do Bukowca (gdzie czekał nasz samochodzik)
Najprościej byłoby rozpostrzeć skrzydła i ruszyć prosto w przestrzeń. A urwiska z zakarpackiej strony są imponujące.
Właśnie te przepaściste urwiska skłoniły nas aby szukać łagodniejszego zejścia co by nie spaść bezwładnie.
I tu wrócę do map, na żadnej nie ma zaznaczonej ścieżki coby logicznie zejść w dół. Co prawda Joorg pisał o dobrych wróżkach , które przebrane za jagodziarzy chodzą po połoninach i sprowadzają zbłąkanych turystów znad przepaści.
.ale myśmy ich nie napotkali, w ogóle to niewiele osób spotkaliśmy w górach.
Wróciliśmy po plecaki leżące w krzakach pomiędzy Nandagiem i Przypirem i ruszyliśmy na południe aby odszukać zejścia na wystające ramię.
Przygotowani na ostre chaszczowanie przy zejściu na kreskę tamtymi stromiznami doszliśmy do grani i ku naszemu zdziwieniu właśnie w siodełku pomiędzy tymi górkami zarysowało się coś "na kształt ścieżki"
To coś wiło się zakosami w dół i ku naszej wielkiej uciesze poprowadziło nas do miejsca przeznaczenia wychodząc we wsi 50m poniżej cerkwii czyli idealnie tam gdzie mieliśmy dotrzeć.
Jest niedziela po południu, ludzie siedzą przy domach, rozmawiają i patrzą na zmęczonych turystów
objaśniając gdzie do magazinu i zapraszając na poczęstunek horiłką.
Z poczęstunku dziękujemy ale zaproszenie do cerkwii przyjmujemy.
Ktoś tam kopnął sie po klucz, inny sprowadził popa i tak rozmowa się rozwija a my musimy już jechać.
Ale można wrócić.
Teraz jak znam rozwiązanie to niepotrzebne mi są mapy i mogę śmiało powiedzieć Pikujowi
- do zobaczenia za rok !
Zakładki