Macie pecha, ja byłam dwa razy w tym raz cały tydzień i prawie cały czas była piękna pogoda.
Ta sama droga pod schronisko na Płyścach:
Widoczek sprzed schroniska:
Macie pecha, ja byłam dwa razy w tym raz cały tydzień i prawie cały czas była piękna pogoda.
Ta sama droga pod schronisko na Płyścach:
Widoczek sprzed schroniska:
Ostatnio edytowane przez Basia Z. ; 08-09-2011 o 20:54
Pete napisał :
... różne przynosi niespodzianki pogoda ... zobacz sam.W Osmołodzie lub bezpośrednim pobliżu byłem raptem 3 razy, ale słońca nie widziałem ani razu
http://forum.bieszczady.info.pl/show...otkni%C4%99cie.
Ja też miałem słońce w Osmołodzie
A ten ładny drewniany budynek w dniu trzecim to, zdaje się leśniczówka Ryzarnia.
pozdrówka :-)
Dzień Piąty:
Poranek na Płyścach...
No cóż twardym trzeba być nie mientkim więc obieramy kierunek Popadia.
Parenkie wita nas jeszcze ciekawszą pogodą...
...by po 10 min marszu od szczytu Parenkie w końcu po kilku dniach otworzył się przed nami widok na góry.
Kosówka, gorgan, górka, dołek i tak mijają nam kolejne minuty...
W końcu jesteśmy na Niej.
Schodzimy na przełęcz przed Koretwiną, mamy zamiar iść dawną granicą do Niemieckiej Polany więc kombinujemy jak ominąć Koretwinę. Na kupionej mapie od Wiktora jest zaznaczony trawers, no to szukamy go w terenie. Jest nieduża ścieżka więc idziemy. Widać że nie jest zbyt często uczęszczana ale odcinek biegnący po gorganie jest mocno wydeptany więc zapewne kiedyś jak była tu granica była to popularna trasa.
Dochodzimy do dawnej granicy, słupki wskazują nam drogę. Ciągle przez las z kilkoma mylnymi miejscami dochodzimy do celu. Znajdujemy sobie miejsce niedaleko strumyka na biwak, ognisko, kolacja, widzimy gwiazdy na niebie!!!!
C.D.N.
Piknie panocku, tez szedlem tym trawersem Koretwiny, tyle ze zima, bylo jakos chyba latwiej odnalezc
Jestem niezmiernie ciekaw ciagu dalszego, czy doszliscie w grupe Busztula i Wlk Kieputy. My tam(z reszta jak przez prawie cala wycieczke)
nic nie widzielismy :( Gdybys mogl wiecej zdjec zapodawac
P.
"There is no such thing like too much snow" - Doug Coombs
Dzień Szósty:
Pierwszy dzień ładnej pogody. Wielkie suszenie wszystkiego na polance.
Chcielibyśmy iść dalej dawną granicą ale pamiętam wspaniałe chaszczowanie w kosówce w okolicach Berta i Busztułu w 2003 r. Wiktor twierdził że nic się nie zmieniło więc żeby to ominąć wspólnie doszliśmy do wniosku że schodzimy do doliny Łomnicy i spróbujemy znaleźć "starą wojskową drogę" którą dojdziemy z powrotem na grzbiet graniczny.
Na dzień dobry wybieramy złą drogę i schodzimy do złej doliny. Po kilkuset metrach dostrzegamy błąd i powrót na przełęcz. Znajdujemy w końcu starą drogę biegnącą do doliny Łomnicy, droga jest szeroka ale totalnie zarośnięta, biegnie szerokimi zakolami w dół.
Widok na Popadię z okolic Niemieckiej Polany:
Miejscami na drodze zachowały się bale którymi zapewne kiedyś wyłożona była cała trasa.
W końcu schodzimy na dno dolinki z potokiem wzdłuż którego po nikłej ścieżce dochodzimy do właściwej doliny Łomnicy.
Rzut oka za siebie na południe, w tle dawny grzbiet graniczny.
Na totalnym pustkowiu w sumie bez żadnej drogi jezdnej spotykamy dom koło którego krząta się kilku mężczyzn, wyglądają na podchmielonych. Zagadujemy jednego ale ciężko idzie nam porozumienie więc odpuszczamy i idziemy dalej. Jedyna sensowna droga pieszo to torowisko kolejki, zarośnięte i z wieloma wykrotami, zastanawiamy się jak dostają się do cywilizacji ci ludzie i dochodzimy do wniosku że jedyne wyjście to gruzawik korytem potoku. Zaczynamy rozglądać się za tą "starą drogą" która ma nas doprowadzić na grzbiet. Znajdujemy jakąś drogę, kierunek niby dobry ale po przejściu kawałka droga zrobiła się totalnie zarośnięta, nie odpuszczamy.
Droga nam się skończyła...na wielkiej przecince którą biegnie rurociąg. Za przecinką brak drogi. Zaczynamy błądzić po lesie. Raz idziemy "na kompas" by niedługo napotkać jakąś drogę którą idziemy w nadziei na dobry kierunek. Rozczarowanie przychodzi szybko bo drogi jak na złość nie chcą biec tam gdzie my chcemy. I tak błądzimy a góry się uwzięły i nie chcą nas wpuścić.
W końcu dajemy za wygraną i wracamy do doliny Łomnicy. Żeby było śmieszniej to wychodzimy dokładnie w tym samym miejscu w którym odbiliśmy z doliny. Gorgany z nas zadrwiły :)
Rozbijamy biwak.
C.D.N.
Ciąg dalszy zostaje przełożony na "za 2 tyg". Czas na kolejną wyprawę.
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki