Dzień Szósty:

Pierwszy dzień ładnej pogody. Wielkie suszenie wszystkiego na polance.



Chcielibyśmy iść dalej dawną granicą ale pamiętam wspaniałe chaszczowanie w kosówce w okolicach Berta i Busztułu w 2003 r. Wiktor twierdził że nic się nie zmieniło więc żeby to ominąć wspólnie doszliśmy do wniosku że schodzimy do doliny Łomnicy i spróbujemy znaleźć "starą wojskową drogę" którą dojdziemy z powrotem na grzbiet graniczny.
Na dzień dobry wybieramy złą drogę i schodzimy do złej doliny. Po kilkuset metrach dostrzegamy błąd i powrót na przełęcz. Znajdujemy w końcu starą drogę biegnącą do doliny Łomnicy, droga jest szeroka ale totalnie zarośnięta, biegnie szerokimi zakolami w dół.

Widok na Popadię z okolic Niemieckiej Polany:



Miejscami na drodze zachowały się bale którymi zapewne kiedyś wyłożona była cała trasa.



W końcu schodzimy na dno dolinki z potokiem wzdłuż którego po nikłej ścieżce dochodzimy do właściwej doliny Łomnicy.



Rzut oka za siebie na południe, w tle dawny grzbiet graniczny.



Na totalnym pustkowiu w sumie bez żadnej drogi jezdnej spotykamy dom koło którego krząta się kilku mężczyzn, wyglądają na podchmielonych. Zagadujemy jednego ale ciężko idzie nam porozumienie więc odpuszczamy i idziemy dalej. Jedyna sensowna droga pieszo to torowisko kolejki, zarośnięte i z wieloma wykrotami, zastanawiamy się jak dostają się do cywilizacji ci ludzie i dochodzimy do wniosku że jedyne wyjście to gruzawik korytem potoku. Zaczynamy rozglądać się za tą "starą drogą" która ma nas doprowadzić na grzbiet. Znajdujemy jakąś drogę, kierunek niby dobry ale po przejściu kawałka droga zrobiła się totalnie zarośnięta, nie odpuszczamy.



Droga nam się skończyła...na wielkiej przecince którą biegnie rurociąg. Za przecinką brak drogi. Zaczynamy błądzić po lesie. Raz idziemy "na kompas" by niedługo napotkać jakąś drogę którą idziemy w nadziei na dobry kierunek. Rozczarowanie przychodzi szybko bo drogi jak na złość nie chcą biec tam gdzie my chcemy. I tak błądzimy a góry się uwzięły i nie chcą nas wpuścić.



W końcu dajemy za wygraną i wracamy do doliny Łomnicy. Żeby było śmieszniej to wychodzimy dokładnie w tym samym miejscu w którym odbiliśmy z doliny. Gorgany z nas zadrwiły :)
Rozbijamy biwak.

C.D.N.