Strona 1 z 5 1 2 3 4 5 OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 1 do 10 z 49

Wątek: Przez Pikuj, Borżawę, Negrowiec, Krasną, zakarpackie błota, Świdowiec do Kamieńca

  1. #1
    Bieszczadnik
    Na forum od
    03.2011
    Rodem z
    Wrocław
    Postów
    231

    Domyślnie Przez Pikuj, Borżawę, Negrowiec, Krasną, zakarpackie błota, Świdowiec do Kamieńca

    DSCN1392.jpgDSCN1396.jpgDzień 1/2:
    Z Wrocławia (gdzie mieszkamy) w sobotę 13.08 odjeżdżam wraz z moją żoną Asią punktualnie o 16.20 pociągiem relacji Wrocław Gł.- Lwów. Początkowo jest w całym wagonie tylko nasza dwójka w jednym przedziale i jeszcze jakaś rodzinka w kolejnym. Wygląda na to, że tak może być do końca trasy, bo na kolejnych stacjach nikt się nie dosiada .
    Aż tu naraz w Krakowie ( gdzie pociąg ma ponad godzinny postój) zaczynają wsiadać ludzie... .Do naszego przedziału dosiada się sympatyczna młoda Ukrainka imieniem Anna, jak się wkrótce w trakcie rozmowy okaże studiowała w Polsce i obecnie pracuje na jakimś kierowniczym stanowisku w polskiej firmie, która (ogólnie rzecz ujmując) produkuje wyposażenie wnętrz. Anna odpowiada tam za kontakty z rynkami wschodnimi, często więc jeździ do Moskwy (gdzie mają biuro) i na Ukrainę, ale tym razem po prostu jedzie na wakacje do domu rodzinnego. Postanawiam ją zapytać, czy nie wie przypadkiem, z którego dworca - podmiejskiego czy głównego we Lwowie - odjeżdża poranny (7.01 ) pociąg do Mukaczewa, którym to mamy w planie dostać się do Wołowca (pociąg ten co prawda figuruje w rozkładzie jako podmiejski, ale też w osobnej rubryce jako " pojazd pidwiższonego komfortu"). Anna obiecuje, ze pójdzie z nami już we Lwowie do kasy i zapyta.
    Kontrola graniczna w naszym pociągu to bajka w porównaniu z tym, co dzieje się np. przy przekraczaniu granicy ukraińskiej autokarem. W Przemyślu wchodzą polscy "wopiści' i szybko oglądają paszporty, za nimi wkracza celniczka i zadaje retoryczne pytanie "państwo nic nie przewożą?" i nie czekając na odpowiedź szybko zamyka drzwi . Za chwilę ruszamy. To co prawda środek nocy, ale ja nie mogę się powstrzymać i wyglądam przez okno na podświetlone bocznice kolejowe, na których stoją niezliczone rzędy ukraińskich wagonów towarowych czekających na przeładunek. Czekam aż miniemy Medykę , żeby nie przegapić polskich i ukraińskich słupów granicznych. Niestety albo ich tam nie ma, albo ze względu na jakiś remont (po polskiej stronie wygląda jakby wzmacniali płot graniczny ... brrrr...) zostały chwilowo usunięte. Już po ukraińskiej stronie odprawa równie szybka, jak po polskiej.
    Punktualnie o 6.03 wtaczamy się na dworzec główny we Lwowie. Idziemy z Anną do kasy - i okazuje się, że się nie myliłem - pociąg do Mukaczewa odjeżdża z dworca głównego. Kupujemy bilety i żegnamy się z Anną - pierwszy raz na ukraińskiej ziemi słyszymy tradycyjne tu na "do widzenia" życzenia szczęścia - jakże często jeszcze bedą one nam w dalszej wędrówce towarzyszyć!
    Wracamy na peron i tuż przed siódmą wchodzimy do naszego pociągu. Bilety mamy numerowane - dostaliśmy miejsca w wagonie z bufetem. Wszystkie miejsca w tym wagonie położone są po dwa rzędy naprzeciwko siebie, a rozdzielone stolikiem - z czego za chwilę skwapliwie korzystamy, rozkładając się ze swoim śniadaniem. Postanawiam w bufecie dokupić do kompletu jeszcze herbatkę - idąc po nią zastanawiam się, ile może ona w tym skłądzie "pidwiższonego komforta" kosztować. Herbatka to oryginalny Lipton w torebkach i jak się za chwilę okazuje kosztuje okrągłe dwie hrywny ( dla porównania w "naszym" polskim sypialnym - 5 złotych) .
    Zgodnie z rozkładem o 10.25 pociąg zatrzymuje się w zakarpackim Wołowcu, gdzie wysiadamy. Ponieważ jest niedziela, żadne autobusy w kierunku Pikuja, który to ma być naszym pierwszym celem (czyli do Biłaszowic, Żdeniowej etc.) nie kursują, musimy więc przystać na propozycję pana, który oferuje nam podwiezienie swoją osobową Ładą za jedyne 100 hrywien, ale cóż, to w końcu 25 kilometrów. Jeszcze we Wrocławiu zadecydowałem, że naszą pierwszą miejscowością "noclegową" będzie Żdeniowa - tu w porównaniu z Biłasowicami jest oprócz turbazy jeszcze kilka kwater, w przypadku gdyby ta pierwsza była zamknięta. Zresztą - pensjonaty w Żdeniowej (tak myślę) są nastawione na pewno na sezon zimowy (znajduje się przy nich wyciąg) więc latem na pewno świecą pustkami. Na miejscu okazuje się jednak, że wspomniane pensjonaty są pozajmowane do cna przez tkz. "nowych ruskich", którzy zajeżdżając tu swoimi nowymi czarnymi wielkimi Suv-ami cały czas spędzają na wygrzewaniu się na słoneczku, oraz wizytach w saunie i restauracji . W jednym z tych penjonatów o nazwie "Żdy-na-Ewo" (nie do końca chyba dobrze przetłumaczoną na angielski "Wait for me, Eva" ) zamawiam Asi kawę, sam mając zamiar udać sie do turbazy "Forel" zapytać, czy są wolne pokoje, kiedy zaczepia mnie jeden z pracowników pensjonatu, jak się potem okazało o imieniu Jurij z pytaniem, skąd jesteśmy. Kiedy dowiaduje się że my "z Polszy" i nie znaleźliśmy miejsca w "jego" pensjonacie chwyta za komórkę i zaczyna gdzieś wydzwaniać. Czekam chwilkę i dowiaduję się, że na jedną noc to by sie pokój znalazł - ale nam jest potrzebny na dwie. Jurij znów więc gdzieś dzwoni, prosząc mnie żebym jeszcze zaczekał. Ja mu na to, żeby się nie przejmował, bo i tak mieliśmy iść do turbazy, tylko tutaj usiedliśmy sobie odpocząć. Kiedy to usłyszał, odpowiedział, że jeśli nie znajdziemy pokoju to on nam na pewno jakoś pomoże. Dziękuję i ruszam w końcu w kierunku Forela. Na wejściu do turbazy zaczepia mnie strażnik i na pytanie o wolne miejsca odpowiada, że zostały tylko "ljuksy" i "półljuksy" z łazienkami, ale bez ciepłej wody, bo wczoraj pękła rura, można się jednak kąpać u niego w budce, gdzie są dwa prysznice z gorącą wodą. Kiedy mówię, że nam to nie przeszkadza, wręcza mi klucz od "Półljuksa" i melduje nas na dwa noclegi.
    Jest jeszcze wcześnie, więc postanawiamy się przed jutrzejszym dniem ( a mamy w planie atak na Pikuja) trochę rozchodzić. Ruszamy więc do sąsiedniej wioski (Zbyny) przekonując się po drodze, że teren na którym położone są pensjonaty + turbaza "Forel" (pomiędzy Żdeniową a Zbynami) wyraźnie odcina się od okolicznych miejscowości. Po pierwsze na odcinku bezpośrednio przylegającym do pensjonatów droga jest wyremontowana, a do tego latarnie uliczne są tu pomalowane na złoty (!) kolor. Po drugie wszystki budynki w tej okolicy położone są za wysokimi płotami (pewnie to dacze "nowych ruskich") z napisami "teren prywatny". Na jednym z takich płotów widnieje dodatkowo napis "wstęp 50 hrywien" i jak sie później okazuje znajduje się za nim kort tenisowy i basen,z którego korzystaja "nowi ruscy" wypoczywający w okolicznych pensjonatach. Wędrując dalej doliną odchodzącą ze wsi Zbyny w kierunku Połoniny Równej i Ostrej Hory natykamy się na kolejną ciekawostkę - okazuje się, że pokaźny, zalesiony fragment południowych zboczy Ostrej Hory jest ogrodzony, a wstępu na ten teren strzeże budka strażnicza opatrzona napisem "wstęp wzbroniony - ostre psy" (następnego dnia dowiadujemy się od jagodziarzy z połoniny Pikuja, jak również od "naszego" Jurija, że właścicielem tego terenu jest niejaki Medwedczuk, były deputowany Rady Najwyższej, jeden z najbardziej wpływowych na Ukrainie ludzi ze styku biznesu i polityki). To wszystko zaczęło mnie jakoś napawać niechęcią do tego miejsca i popsuło na krótko (na szczęście) nasz humor. Powrócił on jednak dość szybko, gdy wyszedłszy na jedno z okolicznych wzgórz po raz pierwszy tego dnia zobaczyliśmy cel naszej jutrzejszej wędrówki - szczyt Pikuja wraz z ciągnącymi się od niego na północny- zachód połoninami Szerdowską i Bukowską. Ten widok oraz wieczorna kolacja w pensjonacie "Żdy-na-Ewo", podlana dodatkowo kufelkiem "Lwiwskiego" podniosły nasze morale i znacząco wzmocniły nasz optymizm co do sukcesu jutrzejszego ataku na najwyższy szczyt całych Bieszczadów.

    c.d.n.
    P.S. Niestety zdjęć z pierwszego dnia nie ma za dużo - jedynie te dwa - dla porównania polskiego pociągu sypialnego i ukraińskiego o "pidwiższonym komforcie" . W następnych odcinkach jednak obiecuję poprawę .
    Ostatnio edytowane przez luki_ ; 06-09-2011 o 18:32

  2. #2
    Forumowicz Roku 2012
    Forumowicz Roku 2011
    Forumowicz Roku 2010
    Awatar don Enrico
    Na forum od
    05.2009
    Rodem z
    Rzeszów
    Postów
    5,133

    Domyślnie Odp: Przez Pikuj, Borżawę, Negrowiec, Krasną, zakarpackie błota, Świdowiec do Kamieńc

    Pikuj jest w tym roku modny.
    Czekam na kolejne odsłony.

  3. #3
    Forumowicz Roku 2016
    Kronikarz Roku 2016
    Forumowicz Roku 2014
    Forumowicz Roku 2013
    Ekspert Roku 2012
    Awatar Wojtek Pysz
    Na forum od
    02.2008
    Rodem z
    Jarosław
    Postów
    2,441

    Domyślnie Odp: Przez Pikuj, Borżawę, Negrowiec, Krasną, zakarpackie błota, Świdowiec do Kamieńc

    Cytat Zamieszczone przez don Enrico Zobacz posta
    Czekam na kolejne odsłony.
    Ja też się ustawiam w kolejce :)
    Przy okazji: moje "mapiarskie" zboczenie zmusza mnie do zameldowania, że opisywana miejscowość miała na polskich mapach przedwojennych polską nazwę Zdeniowa a potok, nad którym leży, Zdeniówka.


  4. #4
    Bieszczadnik Awatar joorg
    Na forum od
    01.2005
    Rodem z
    Krosno
    Postów
    2,335

    Domyślnie Odp: Przez Pikuj, Borżawę, Negrowiec, Krasną, zakarpackie błota, Świdowiec do Kamieńc

    Cytat Zamieszczone przez Wojtek Pysz Zobacz posta
    Ja też się ustawiam w kolejce :)
    Przy okazji: moje "mapiarskie" zboczenie zmusza mnie do zameldowania, że opisywana miejscowość miała na polskich mapach przedwojennych polską nazwę Zdeniowa a potok, nad którym leży, Zdeniówka.

    Ale to na mapie tylko,..to wolne tłumaczenie ...,to nie "Polskie" było, raczej Zdenovo.(chyba ,że została nazwa po CK )
    Po zakarpackiej stronie, do dzisiaj dużo ludzi po Czesku mówi,dużo więcej niż po "drugiej stronie" po Polsku.

    Luki,pisz..., czekam z niecierpliwością na cd. i pozdrawiam Was

    ps.a Pikuj nie modny , ale "dumny" jest , tak myślę Enrico, może by jeszcze tam jaki RIMB zrobił :)
    "dosyć często rozważam co jest warte me życie?...tam na dole zostało wszystko to co cię męczy ,patrząc z góry w około - świat wydaje się lepszy.."
    Pozdrawiam Janusz

  5. #5
    Forumowicz Roku 2012
    Forumowicz Roku 2011
    Forumowicz Roku 2010
    Awatar don Enrico
    Na forum od
    05.2009
    Rodem z
    Rzeszów
    Postów
    5,133

    Domyślnie Odp: Przez Pikuj, Borżawę, Negrowiec, Krasną, zakarpackie błota, Świdowiec do Kamieńc

    To ja też ustawię się w kolejce do Żdeniewa.
    Leży ono na Zakarpaciu które przez wiele lat należało do Królestwa Węgier, a Węgrzy bardzo lubili madziaryzować nazewnictwo.
    Szarvashaza ... to węgierskie brzmienie nazwy tej miejscowości.
    No i już mamy komplet nazw do dylematu jaką się posługiwać ?

  6. #6
    Bieszczadnik Awatar iaa
    Na forum od
    09.2008
    Rodem z
    Podkarpacie
    Postów
    465

    Domyślnie Odp: Przez Pikuj, Borżawę, Negrowiec, Krasną, zakarpackie błota, Świdowiec do Kamieńc

    Cytat Zamieszczone przez don Enrico Zobacz posta
    Pikuj jest w tym roku modny.
    Henryk I Rzeszowski to wie i dlatego w długie weekendy i pogodne dzionki
    uważnie obserwuje harcowników z innych rejonów naszego wielkiego kraju, przybywających na rozległe tereny Księstwa Bez Granic.
    Jego zagony mają baczenie na poczynania Rycerstwa Krośnieńskiego, "Lukiającego" i wszelkie inne.
    Języków i jeńców brać nie kazał, więc penetrowaliście teren nie niepokojeni.
    Część materiału śledczego z omawianego czasu:
    O20.JPG

  7. #7
    Bieszczadnik
    Na forum od
    03.2011
    Rodem z
    Wrocław
    Postów
    231

    Domyślnie Odp: Przez Pikuj, Borżawę, Negrowiec, Krasną, zakarpackie błota, Świdowiec do Kamieńc

    Cytat Zamieszczone przez Wojtek Pysz Zobacz posta
    Przy okazji: moje "mapiarskie" zboczenie zmusza mnie do zameldowania, że opisywana miejscowość miała na polskich mapach przedwojennych polską nazwę Zdeniowa a potok, nad którym leży, Zdeniówka.
    Zgadza się, ale na potrzeby mojej "pisaniny" przyjąłem formę widniejącą na - jak na razie najbardziej aktualnej mapie tych terenów, czyli "Bieszczady Wschodnie" W. Krukara.
    P.S. Tak to już jest z nazewnictwem terenów górskich, a zwłaszcza wschodniokarpackich, że każda z nacji rządzacych w przeszłości tymi obszarami zostawiła jakieś swoje piętno "nomenklaturowe". Dotyczy to oczywiście nie tylko miejscowości, ale i szczytów (np. Stoj, Stoh, Stohy - wszystkie te wersje należało by chyba uznać za prawidłowe, podobnie jak bieszczadzki Krzemieniec - Kremenaros). Cóż, na potrzeby relacji trzeba jakąś formę wybrać. Generalnie przyjmuję taką zasadę, że na terenach dawnej RP używam nazw polskich, natomiast poza jej obrębem - aktualnych tłumaczeń (czyli wziętych z map) na język polski. Oczywiście jak każdy człowiek jestem jednak omylny, więc wszelkie uwagi chętnie przyjmę .
    P.S.2 Kolejne odsłony w miarę możliwości jak tylko starczać mi będzie czasu, więc wszystkich szanownych przedmówców proszę o cierpliwość (i wyrozumiałość ).

  8. #8
    Forumowicz Roku 2012
    Forumowicz Roku 2011
    Forumowicz Roku 2010
    Awatar don Enrico
    Na forum od
    05.2009
    Rodem z
    Rzeszów
    Postów
    5,133

    Domyślnie Odp: Przez Pikuj, Borżawę, Negrowiec, Krasną, zakarpackie błota, Świdowiec do Kamieńc

    Luki :
    Oczywiście jak każdy człowiek jestem jednak omylny, więc wszelkie uwagi chętnie przyjmę .
    Nie chodzi tu o uwagi ani o nieomylność.
    Nasze dopiski mówią, że czytamy Twoją relację z ciekawością i wnikliwością i wtrącamy luźne spostrzeżenia-skojarzenia.
    Jeśli sobie tego nie życzysz to powinieneś to zaznaczyć na początku wątku i myślę że każdy będzie się starał uszanować to.

  9. #9
    Bieszczadnik
    Na forum od
    03.2011
    Rodem z
    Wrocław
    Postów
    231

    Domyślnie Odp: Przez Pikuj, Borżawę, Negrowiec, Krasną, zakarpackie błota, Świdowiec do Kamieńc

    Cytat Zamieszczone przez don Enrico Zobacz posta


    Jeśli sobie tego nie życzysz to powinieneś to zaznaczyć na początku wątku i myślę że każdy będzie się starał uszanować to.
    Oj życzę sobie, życzę . Dzięki temu widzę, jak dużo osób faktycznie przeczytało to , co napisałem ze zrozumieniem, co mnie bardzo cieszy!

  10. #10
    Bieszczadnik
    Na forum od
    03.2011
    Rodem z
    Wrocław
    Postów
    231

    Domyślnie Odp: Przez Pikuj, Borżawę, Negrowiec, Krasną, zakarpackie błota, Świdowiec do Kamieńc

    DSCN1400.jpgDSCN1401.jpgDSCN1414.jpgDSCN1415.jpgDSCN1419.jpgDSCN1421.jpgDSCN1424.jpgDSCN1426.jpgDSCN1453.jpgDSCN1457.jpg
    Dzień 3:
    Wstajemy wcześnie rano i pokrzepieni śniadankiem (produkty jeszcze z Polski) ruszamy w trasę. Pogoda jest cudna.
    Chociaż teoretycznie żółty szlak prowadzący na Pikuja biegnie z "centrum" Żdeniowej doliną potoku Koczyłów, to my wybieramy jednak nieoznakowaną trasę przez wioskę Szerbowiec - po pierwsze taka miejscowość "przyczepiona" do południowych zboczy Pikuja wydaje się być ciekawie położoną, po drugie - trasa ta w porównaniu ze szlakiem wiodącym wg. mapy cały czas lasem będzie pewnie zdecydowanie bardziej widokowa. Jak się później okaże nie myliliśmy się.
    Ruszamy więc najpierw drogą asfaltową przez Zbyny. Wstępując do sklepu po mineralną natykam się na pierwszy "ciekawy" widoczek tego dnia - babcia prowadząca krowy na pastwisko zachodzi tu na szklaneczkę gorzałki, którą sklepowa nalewa jej wprost z jednej z butelek stojących na ladzie ). Za Zbynami przez mostek skręcamy w prawo na drogę do Szerbowca - początkowo jeszcze asfaltową, a po chwili już kamienisto - szutrową. Droga łagodnie wije się najpierw przez las dolinką, by po pewnym czasie wprowadzić między pierwsze zabudowania Szerbowca. Jak piękną (i pięknie położoną) jest ta wioska przekonujemy się już po chwili. Ma ona w większości tradycyjną zabudowę drewnianą , charakterystyczne dla Zakarpacia (a spotykane także np. w rumuńskim Maramureszu) czterospadowe dachy kryte gontem, a całe domostwa i obejścia skąpane są w kwiatach. Słowem - bajka. Po minięciu ostatnich zabudowań dochodzimy do potoku, przed którym skręcamy w lewo wyraźną drogą przez pola i kośne łąki. Przed samą granicą lasu robimy sobie krótką przerwę, podziwiając widoki na Poł. Równą, Ostrą Horę i pozostawiony w dole Szerbowiec.
    Wchodzimy w las. Ścieżka staje się teraz bardzo stroma. I tu ciekawostka - na jednym z drzew widzimy oznaczenie żółtego szlaku! ( po drodze będzie ono widoczne jeszcze w kilku miejscach). Z mapy Krukara wynikało, tak jak wspominałem wcześniej, że żółty szlak wiedzie nieco dalej na południowy-wschód, a tu taka niespodzianka! No chyba, że tamten żółty szlak zaznaczony jest na mapie prawidłowo, a tu jest jakiś jego drugi (nie uwzględniony na mapie) wariant (jakoś na Ukrainie lubują się w żółtych szlakach, zdaje się, że na sam Pikuj z różnych miejscowości prowadzą aż cztery różne jego warianty ).
    Ścieżka jest na tyle stroma i męcząca ( wszak to ze Żdeniowej prawie 1000 metrów różnicy wzniesień), że kilka razy padam z nóg. Asia jednak podtrzymuje mnie na duchu i przynosi, na pokrzepienie, licznie tu rosnące jeżyny i jagody. Po pewnym czasie dochodzimy do małego źródełka, co skwapliwie wykrzystuję uzupełniając zapasy wody. Za źródełkiem ścieżka zanika, tzn. ginie prawie całkowicie ta prowadząca na połoninę, natomiast ta "główna" prowadzi dalej na wprost przez potok i w dół - no, ale nam nie tędy droga, decydujemy się więc ruszyć prosto pod górę przez rzedniejący las. Tuż przy górnej granicy lasu mijamy jakieś porozrzucane pióra i strzępki owczej wełny. Asia pyta mnie co to jest, a ja już miałem jej odpowiedzieć, że to pewnie ślady walki z niedżwiedziem, kiedy ugryzłem się w język, myśląc, że lepiej nie kusić losu i nie wywoływać jednocześnie paniki u żony . Połoninę trawersujemy w stronę widocznego już doskonale szczytu Pikuja najpierw niepozorną ścieżynką, potem po jej zaniknięciu już prosto pod górę. W pewnym momencie zauważamy idących grzbietem ludzi - z tej odległości jeszcze nie rozpoznaję, czy to turyści, czy miejscowi zbieracze jagód. Asia wskazuje na nich mówiąc: - "popatrz, człowiek!", na co ja odpowiadam -"e tam człowiek, pewnie jakiś tutejszy" (dla niewtajemniczonych to cytat z filmu "Sami Swoi" - kiedy wjeżdżając na ziemie odzyskane Pawlakowie zobaczyli kogoś krzątajacego się przy obejściu).
    Kiedy wdrapaliśmy się na grzbiet okazało się jednak, że to turyści i do tego oczywiście z Polski. Po krótkiej wymianie zdań zorientowałem się także, że mój rozmówca to Joorg, nie znany mi dotąd co prawda osobiście, ale znany oczywiście z niniejszego forum, gdzi m in. jego relacje jakże często czytywałem. Wraz z Joorgiem i jego kolegą Bogdanem wdrapaliśmy się wkrótce na szczyt, gdzie zastalismy już siedzącego i odpoczywającego kolejnego Polaka - chłopaka, który samotnie przemierza Karpaty Wschodnie wędrując dawną polską granicą.
    Co prawda nad Pikujem wisiały niewesołe ciemne chmury, ale nie przeszkadzały one w podziwianiu widoków, które z tego miejsca są na prawdę piękne. W oddali na południowym- wschodzie majaczyła Borżawa, a na lewo od niej rysowały się nawet odległe szczyty Gorganów.
    Po zrobieniu pamiątkowych zdjęć ruszamy na dół i pod szczytem robimy sobie przerwę śniadaniową. Okazuje się, że Joorg wraz z kolegą wędrują tam gdzie my to mieliśmy w planach - czyli do Bukowca. Postanawiamy więc pójść razem z nimi, tym bardziej, że nie uśmiecha mi się szukanie ściezki gdzieś w lesie poniżej Ruskiego Putu, skąd miałem zaplanowane zejście z głównego grzbietu.
    Po krótkiej przerwie ruszamy - przed nami widoki przepyszne - Połoniny Szerdowska i Bukowska, za nimi Nondag i Ostry Wierch, a na horyzoncie majaczą nawet sylwetki polskich Bieszczadów.
    Po drodze spotykamy jagodziarzy - okazuje się, że u jednego z nich pod domem Joorg zostawił samochód. Decydują się wracać razem z nami i prowadzą nas skrótem do Bukowca schodząc z połoniny koło szczytu Nondagu.
    Po drodze daje się we znaki zmęczenie - musimy gonić jagodziarzy i wędrujacych przed nami Joorga z Bogdanem.
    Już w Bukowcu okazuje się, że samochód naszych towarzyszy ze szlaku został zostawiony w gospodarstwie u przesympatycznych ludzi - częstują nas zaraz kawą i zapraszają do domu. My jednak wolimy spokojnie wysuszyć się na dworze podziwiając przy okazji jak pięknie, wśród zieleni położone są domostwa w tej miejscowości.
    Po zapakowaniu auta Joorg z Bogdanem zaprasza nas do środka i podwożą nas do Żdeniowej (dzięki!). W samochodzie wywiązuje się m in. dyskusja na temat tureckiego pochodzenia nazwy góry Nondag, której to dyskusji reminiscencje mieliście możliwość śledzić na forum w wątku "Pikuj pierwszy raz".
    Wysiadamy w Żdeniowej i udajemy się od razu na obiado-kolację do knajpki w pensjonacie "Żdy-na-Ewo". Poznaje nas Jurij i od razu przysiada się, pytając jak było. Pokazujemy mu w aparacie zdjęcia, Jurij opowiada nam o Szerbowcu, o tym, że jeden z domków widocznych na fotce (odnowiona drewnina chata) należy do jakiejś kobiety ze Lwowa. Asia pyta go, czy "nowi Ruscy" wypoczywający w tutejszym pensjonacie też chodzą po górach - odpowiada, że "na stu może pięciu" i macha z rezygnacją reką. Przysiada się do nas szef całego tego ośrodka, który o dziwo także nas dziś rozpoznaje (szczerze mówiąc wczoraj nie widzieliśmy go wcale) i opowiada o swoich kontaktach w Polsce, że tam lepiej "biznes diełać, a tu straszno" itp. Wykorzystując okazję dopytuję Jurija, o której jedzie poranny autobus do Wołowca (następnego dnia mamy w planach zdobycie Stoja w Borżawie) - co prawda sprawdzałem przed wyjazdem na bus.com.ua, że jest to 7.45, ale wolę upewnić się na miejscu. Jurij chwilę drapie się po głowie i odpowiada, że ok 6.30. Ja na to - "jak to, przecież sprawdzałem w rozkładzie, niemożliwe, żeby się aż tak bardzo ta godzina różniła", na co z kolei Jurij, że rozkład podany jest pewnie wg. czasu kijowskiego, a oni tu, na Zakarpaciu operują czasm miejscowym (czyli tożsamym z polskim). Tak czy siak następnego dnia postanawiamy wstać nieco wcześniej. Po koacji żegnamy się z Jurijem i "właścicielem" - tradycyjnie życzą nam "szczastia" i wracamy na nocleg do naszej turbazy.

    c.d.n.

    P.S.
    Zdjęcia po kolei to:
    1) cerkiew w Zbynach...
    2) ...a przed nami połoniny!
    3) jeden z domów w Szerbowcu
    4) odpoczynek na łące - przed nami Pikuj...
    5) ... za nami Szerbowiec...
    6) ...i do tego piękny widok na Ostrą Horę i Połoninę Równą
    7) już na połoninie - Pikuj niedaleko
    8 ) na szczycie - reklama wody mineralnej
    9) przed zejściem w doliny - widok na grzbiet Bieszczadów Wschodnich - Nondag, za nim Ostry Wierch, na lewo Wielki Wierch, a w tle polskie Biesy
    10) w zagrodzie u przesympatycznych ludzi w Bukowcu - na podwórku traktor "Mercedes" .

    Ostatnio edytowane przez luki_ ; 07-09-2011 o 13:28

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)

Podobne wątki

  1. Kamień z rybą w Beniowej
    Przez sarmata w dziale Dyskusje o Bieszczadach
    Odpowiedzi: 36
    Ostatni post / autor: 26-11-2012, 20:08
  2. Przez karpackie przelecze, czyli z Czerniowiec do Worochty przez Hryniawe ;)
    Przez Petefijalkowski w dziale Wschodni Łuk Karpat
    Odpowiedzi: 24
    Ostatni post / autor: 18-10-2012, 15:30
  3. Kamień Dobosza w Jaremczu
    Przez wtak w dziale Wschodni Łuk Karpat
    Odpowiedzi: 1
    Ostatni post / autor: 22-02-2011, 23:01
  4. szlak inicjacyjny - Dwernik Kamień :) ?
    Przez Cami w dziale Bieszczady praktycznie
    Odpowiedzi: 3
    Ostatni post / autor: 01-08-2010, 16:47
  5. Złota piątka
    Przez Marcin w dziale Dyskusje o Bieszczadach
    Odpowiedzi: 30
    Ostatni post / autor: 05-02-2009, 19:07

Zakładki

Zakładki

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •