Dzięki Luki za opis szczytów.



DZIEŃ DRUGI:

Wyłażę z namiotu przed świtem. Idę pogapić się na wschód słońca nad Czarnohorą.



Herbatka, śniadanko, klasyczny poranek.



Toboły spakowane, ruszamy w kierunku Bliźnicy. Wkrótce żar znowu leje się z nieba, żadnego wiaterku dla ochłody, do tego widoczność dzisiaj jest słaba, powietrze zamglone.



Bliźnica coraz bliżej ale nie zamierzamy wchodzić na szczyt. Pójdziemy drogą trawesującą.



Na trawersie uzupełniamy wodę. Góry są wysuszone przez tą pogodę więc i wody sporo mniej. Jako że droga trawersująca nie wchodzi na grzbiet a ścieżki żadnej nie widać to wspinamy się na dzikusa po połoninach na przełączkę za Bliźnicą. Mocno upierdliwe podejście.



W końcu osiągamy grzbiet pod Bliźnicą. Gorgany niby niedaleko a ledwo widoczne przez tą pogodę.



No to dalej Świdowcem idziemy. Rzut okiem za siebie na Bliźnicę.



Mijamy najbardziej ucywilizowaną część Świdowca z wyciągiem i niedalekim hotelem/schroniskiem "Drahobrat". Drahobrat - Bliźnica, Bliźnica - Drahobrat to taki tutejszy deptak. Przy kolejnym źródełku spotykamy 2 ukraińskich turystów z plecakami. Z Hontas założyłem się ilu turystów spotkamy na całej wyprawie. Ja stawiałem na 7, Hontas na 5. Mamy już za sobą 6h marszu więc czuć już w kościach kilometry a trzeba jeszcze trochę przejść. Nie ma letko.



Po kolejnych 2h marszu, ok godz. 17.00 rozbijamy obóz nad jeziorkiem.



Napojeni i najedzeni leżymy na trawie przy świecach i raczymy się nalewkami które taszczę z Polski. Gwiaździste niebo daje po oczach. Sen.

C.D.N.