Strona 1 z 2 1 2 OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 1 do 10 z 17

Wątek: Mojemu Ojcu.

  1. #1
    Poeta Roku 2010
    Poeta Roku 2009
    Poeta Roku 2008

    Awatar WUKA
    Na forum od
    07.2006
    Rodem z
    Toruń
    Postów
    3,907

    Domyślnie Mojemu Ojcu.

    Tato.

    Przemawiasz do mnie
    bladoróżowym kwiatem jabłoni
    szczepionej Twoją ręką sękatą.
    Jest cząstka Ciebie w liściach leszczyny,
    którą sadziłeś za węgłem domu,
    w kącie ogródka, Tato.
    Zapalam znicze, poprawiam kwiaty
    na Twej mogile w Czarnej,
    jednak wciąż wierzę, że choć spocząłeś
    w t e j ziemi marnej,
    to tak jak chciałeś przez całe życie
    “na swoje wrócić”,
    nad Sołokiją choć bezcielesny,
    wesoło nucisz.


    Szczepan nie mógł się przyzwyczaić do widoku uniesionego w górę horyzontu. W którą stronę nie spojrzał, dalszy widok zasłaniały mu góry. Wschodzące z lewej strony domu słońce , wdrapywało się na najwyższą z nich, a gdzieś tam daleko za nią była miła jego sercu i dłoniom ziemia – czarna, żyzna, swoja. Ona odwdzięczała się bogatymi plonami zbóż, warzyw, sadem pełnym owoców. Nie to co tu..
    Pola pięły się stromo by opadać nagle do wąskich, zimnych potoków, które wzbierały po gwałtownych deszczach i nie sposób było przez nie przejechać wozem na kołach z drewnianymi szprychami. Wiele razy, z zaciśniętymi zębami tarmosił zmierzwione siano czy snopki po wywrotce. Przyzwyczajony do płaskiego terenu i odległego horyzontu, nabierał doświadczenia mocując się z nowymi trudnościami.
    Opowiadał kilkuletniej córce o swoim sadzie z soczystymi gruszkami, o uginających się od nadmiaru krzakach pomidorów, o takim urodzaju ogórków, że nie było wiadomo co z nimi zrobić. Słuchała go uważnie nie dowierzając jednak trochę. Tu można było zbierać jedynie cierpkie gruszeczki wielkości wiśni, które nabierały słodyczy i beżowego koloru dopiero po długim leżeniu w sianie. Na pokrzywionych jabłoniach czasem nie zdążyły dojrzeć małe, plamiste owoce, zaskoczone przedwczesnym przymrozkiem. Bywało, że i w maju nagle zakurzyło śniegiem i bydło musiało zostać w oborach.
    Grzybów tylko był wielki dostatek a poziomki czerwieniły się całymi połaciami, ale w zamian las dostarczał nowych zmartwień przez zapuszczające się, aż do zagród, wilcze hordy. Czasem biegły równolegle do drogi w niewielkiej odległości spoglądając buńczucznie na zaprzęg. Nie pomagał krzyk i strzelanie z bata. Znikały kiedy same uznały za stosowne. Ileż źrebiąt zagryzły na pastwisku. Pozostawiały całą resztę zadowalając się jedynie wygryzionym miękkim brzuchem zwierzęcia.
    Nie miał jednak czasu na załamywanie rąk, narzekanie. Zmurszały, słomiany dach domu przeciekał w wielu miejscach a na bielonym wapnem suficie, pojawiały się coraz to nowe rude plamy zacieków. W czasie deszczu pobrzękiwały na różne melodie kapiące, do podstawionych wiader, krople .Dorywcze łatanie dziur nie na wiele się zdawało. A przecież był to najlepszy budynek w zagrodzie, którą mu przydzielono. Stało tu wiele chat krytych strzechą ale bez podłóg, kurnych . Dorodne pokrzywy zasłaniały ich maleńkie okienka a inne zielsko szybko uporało się z wydeptanymi przez t a m t y c h ludzi ścieżkami.
    Zaraz po przesiedleniu ruszył z córką na obchód po opuszczonych chyżach. W niektórych snopki od strony izby były czarne od dymu, którym jeszcze zalatywało. W innych rozsiadły się ogromne ,bielone piece z bocznymi schodkami. Tam gospodarze spali zimą, suszyli zioła. Z czasem chałupy rozebrano na budowę mostków i kładek, na łatanie drogi, którą trudno było przejść a co dopiero

  2. #2
    Poeta Roku 2010
    Poeta Roku 2009
    Poeta Roku 2008

    Awatar WUKA
    Na forum od
    07.2006
    Rodem z
    Toruń
    Postów
    3,907

    Domyślnie Odp: Mojemu Ojcu.

    przejechać.
    - Bóg tu już o nas całkiem zapomniał – mawiali przesiedleńcy. Ale oni pamiętali o nim, chociaż miejscową drewnianą cerkiew zamieniono na magazyn zbożowy i zamknięto na kłódki. Wędrowali co niedzielę kilka kilometrów do najbliższego kościoła. Paradne meszty przeważnie niesione były całą drogę w dłoniach i wzuwane dopiero na umyte w strumyku nogi, w pobliżu świątyni. Czasem ktoś jechał wozem ale raczej ten dzień był odpoczynkiem dla koni po tygodniowej pracy w polu i lesie.
    - Późnym latem zakwitały w ogródkach fioletowe tojady zwane pantofelkami Matki Boskiej, którymi stroili zielne sierpniowe bukiety. Zaraz po powrocie z kościoła zatykane były za nisko schodzące dachowe krokwie. Strzecha nawisała nisko nad oknami nie wpuszczając do wnętrza zbyt wiele światła. Trudno było też robić coś wieczorami przy nikłym świetle naftowej lampy.
    - Opowiadał wtedy Szczepan o latach swojego dzieciństwa, o szkolnych kolegach Ukraińcach i Żydach, z którymi biegał w ciepłe wieczory kąpać się w Sołokii. O wspólnych zabawach, uczeniu się ich języka, modlitw, pieśni i zwyczajów. Umordowany teraz całodzienną harówką, wzdychał tylko przed snem “Hospody pomyłuj” lub “Boże bądź miłościw”, bo już na wieczorną modlitwę sił nie starczało. Nowy dzień zaczynał od znaku krzyża a ciągnąc kosą mokrą od rosy łąkę śpiewał przepięknie pieśni polskie i ukraińskie. Często wzdychał “żeby tak na swoje wrócić, na swoje”.
    - Nie tylko na swoje nie było szans żadnych, ale też na żadne inne miejsce, bo lata płynęły i zmieniać się zaczęło to ciężkie życie, choć uparta ziemia ciągle stawiała na swoim. Przybywało też grobów najbliższych, którym klimat skutecznie skracał życie. Ale już i dach był inny, kwitły w przydomowym ogródku nowe gatunki kwiatów, owocowała posadzona leszczyna, drogę do miasta skrócił PKS a wóz dostał gumowe opony. I choć Szczepan to wszystko zauważał i doceniał , choć wsiąkło w tę rolę tyle jego potu to zawsze kiedy odwracał w lewo głowę od wysokiego progu, mówił z żalem w głosie:
    - - Ech, na swoje by wrócić!
    - Aż dnia któregoś przyniósł listonosz zawiadomienie, że ma się stawić w Szczecinie, jako świadek i opowiedzieć o mordach na polskiej ludności. Wiedział i widział przecież nie mało bo i sam z całą rodziną uciekł w kieleckie, żeby nie podzielić losu zabitych. Nie było go kilka dni. Wrócił i najpierw oznajmił:
    - - Nie ma to jak na s w o i m. Zmęczył mnie ten płaski widok za oknem pociągu. Całkiem nie było na czym oka zawiesić.


  3. #3
    Poeta Roku 2010
    Poeta Roku 2009
    Poeta Roku 2008

    Awatar WUKA
    Na forum od
    07.2006
    Rodem z
    Toruń
    Postów
    3,907

    Domyślnie Odp: Mojemu Ojcu.

    obraz0001.jpg W drodze z Michniowca do Czarnej!

  4. #4
    Bieszczadnik Awatar joorg
    Na forum od
    01.2005
    Rodem z
    Krosno
    Postów
    2,335

    Domyślnie Odp: Mojemu Ojcu.

    Pięknie to opisane ... ile Serca i Szacunku dla Taty swego tu zawarłaś, .... WUKA
    Proszę pisz więcej...nie tylko wierszem piszesz bardzo " ciepło"
    "dosyć często rozważam co jest warte me życie?...tam na dole zostało wszystko to co cię męczy ,patrząc z góry w około - świat wydaje się lepszy.."
    Pozdrawiam Janusz

  5. #5
    Kronikarz Roku 2011 Awatar buba
    Na forum od
    02.2006
    Rodem z
    Oława
    Postów
    3,646

    Domyślnie Odp: Mojemu Ojcu.

    Cytat Zamieszczone przez joorg Zobacz posta
    Pięknie to opisane ... ile Serca i Szacunku dla Taty swego tu zawarłaś
    super napisane.. naprawde.. i jeszcze do tego ta fotka.. twoj Tata zapewne to teraz z nami czyta- i na pewno jest szczesliwy

    Cytat Zamieszczone przez WUKA Zobacz posta
    [Późnym latem zakwitały w ogródkach fioletowe tojady zwane pantofelkami Matki Boskiej, którymi stroili zielne sierpniowe bukiety. Zaraz po powrocie z kościoła zatykane były za nisko schodzące dachowe krokwie]
    prawie czuje ich zapach!

    Cytat Zamieszczone przez joorg Zobacz posta
    Proszę pisz więcej...nie tylko wierszem piszesz bardzo " ciepło"
    tak! koniecznie!
    Mam wrazenie ze warto zebys opisala kazdy dzien z tamtych lat, z tamtych miejsc, z tamtymi ludzmi! Kazdy zwykly najzwyklejszy dzien moglby byc najpiekniejsza powiescia!
    Ostatnio edytowane przez buba ; 01-11-2011 o 20:52
    "ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną - cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam.. "

    na wiecznych wagarach od życia...

  6. #6
    Bieszczadnik
    Na forum od
    04.2011
    Rodem z
    Piastowy
    Postów
    571

    Domyślnie Odp: Mojemu Ojcu.

    bardzo ładne
    nie wszystko rozumiem

  7. #7
    Poeta Roku 2010
    Poeta Roku 2009
    Poeta Roku 2008

    Awatar WUKA
    Na forum od
    07.2006
    Rodem z
    Toruń
    Postów
    3,907

    Domyślnie Odp: Mojemu Ojcu.

    Chętnie wyjaśnię....! Pytaj.

  8. #8
    Bieszczadnik Awatar michalN
    Na forum od
    07.2008
    Rodem z
    kielce
    Postów
    217

    Domyślnie Odp: Mojemu Ojcu.

    "...bo i sam z całą rodziną uciekł w kieleckie, żeby nie podzielić losu zabitych"

    A jak Tata wspominał kielecczyznę? Moi ziomkowie dali plamę?

  9. #9
    Poeta Roku 2010
    Poeta Roku 2009
    Poeta Roku 2008

    Awatar WUKA
    Na forum od
    07.2006
    Rodem z
    Toruń
    Postów
    3,907

    Domyślnie Odp: Mojemu Ojcu.

    Nie dali plamy. W dodatku znalazł w Starachowicach ...żonę. Brat Ojca działał bardzo czynnie w AK na terenie kielecczyzny. Pozdrawiam.

  10. #10
    Bieszczadnik
    Na forum od
    04.2011
    Rodem z
    Piastowy
    Postów
    571

    Domyślnie Odp: Mojemu Ojcu.

    Poczytałem jeszcze raz 'na chłodno' uważniej i już mi się to zaczyna ukłaać:
    Tato uciekł w 42-gim na kielcczyznę a w 51-tym padł ofiarą przesiedleń w ramach akcji H-T. Dobrze kojarzę?
    Tylko, czy wrócił z kielecczyzny nad Sołomiję, czy jako osobę "stamtąd", przesiedlono go z kielecczyzny w Bieszczady?
    Pasjonująca historia.
    Ostatnio edytowane przez Miejscowy ; 02-11-2011 o 12:36

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)

Zakładki

Zakładki

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •