Bieszczadzka literatura to „męską literatura”. Zaczynając od Wincentego Pola i Zygmunta Kaczkowskiego, a kończąc na Janickim, Andrzeju Potockim, czy Rafale Dominiku twórczość ich jest pisana przez mężczyzn i na ogół dla mężczyzn. Kobiety w bieszczadzkiej beletrystyce to najczęściej osoby drugoplanowe. Ukazywanie tego regionu z męskiej perspektywy nie jest tu bez znaczenia. Męski sposób widzenia w bieszczadzkiej twórczości kształtuje również sposób widzenia/sposób patrzenia na Bieszczady. Ci powojenni bohaterowie bieszczadzkich książek na ogół za „kołnierz nie wylewają”. Tak należałoby zacząć ten temat. W tym powyższym zdaniu zawarty jest model traktowania alkoholu w Bieszczadach. Najczęściej się o nim nie pisze wprost, lub pisze w sposób zawoalowany. Tworząc pewien ironiczny rebus. Pisanie wprost o alkoholu jest czymś trywialnym i dziecinnym. Tak jak dżentelmeni nie rozmawiają w towarzystwie o pieniądzach tak panowie w Bieszczadach nie rozmawiają o alkoholu wprost.
Pierwszą książką, która zaczyna kształtować wyobrażenie obywateli PRL na temat powojennych Bieszczadów jest „Następny do raju”. To męski świat, w którym alkohol leje się litrami, a kobiety traktowane są przedmiotowo. Są w to wszystko wplątane: etos męskiej przyjaźni, oraz rozdarta dusza Polaka. Na podstawie tej książki powstał film „Baza ludzi umarłych”. Film ten jeszcze bardziej wpłynął na wyobraźnie zbiorową Polaków. Egzotyka Bieszczadów została dostrzeżona właśnie w takim kontekście.
Następnie były opowiadania Janickiego, w których autor opisywał świat bieszczadzkiego lumpenproletariatu. Te opowiadania zostały zekranizowane i stały się klasyką gatunku bieszczadzkiego.
Czytając „Opowieści bieszczadzkie”, które w ostatnich latach wielokrotnie były wznawiane wydania można dojść do wniosku, że alkohol jest bardzo ważnym elementem bieszczadzkiego krajobrazu kulturowego, a jego zgubne skutki są traktowane z przymrożeniem oka, lub w ogóle się o nich nie pisze. Alkohol w tych historiach nierzadko traktowany jest jako skuteczny lek na wszelkie dolegliwości fizyczne i psychiczne.
Alkohol w górach, zawsze był usprawiedliwiany i ukazywany w pozytywnym świetle. Świadczy o tym rozbudowana współczesna ikonosfera: pies bernardyn z beczułką alkoholu, „grzaniec” jako górska specjalność, seria reklam piwa „Tatra” z góralem – mentorem i głównym hasłem reklamowym: „Siła spokoju”... Można by tu wymienić wiele kulturowych artefaktów, jednak region Bieszczadów ma jeszcze bardziej rozwiniętą mitologię, która usprawiedliwia spożywanie alkoholu w górach.
Obserwując książki, artykuły w gazetach, programy publicystyczne, audycje radiowe, czy fora internetowe dotyczące Bieszczadów można dojść do wniosku że alkohol jest nieodłącznym atrybutem tej krainy. W 2009 roku na ekranach kin pojawiły się dwa głośne filmy związane z Bieszczadami/Beskidem Niskim. Pierwszy to „Wino Truskawkowe” na motywach książki Andrzeja Stasiuka pt. „Opowieści galicyjskie”, a drugi to „Dom Zły” reż. W. Smarzowski. Oba ukazują Bieszczady i okolice (wszyscy statystyczni widzowie określają te tereny jako Bieszczady) jako teren na którym mieszkają ludzie, wydający się mieć poważne problemy alkoholowe. Niektóre bary w Bieszczadach traktowane są jako mekka dla subkultur młodzieżowych w turystyce alkoholowej, a festiwal „Bieszczadzkie Anioły” został zlikwidowany głównie dlatego, że tzw. „Kraina Łagodności” przekształcała się na czas trwania tego festiwalu w „krainę pijaństwa”.
Wątek ten zakładam z myślą o ciekawych fragmentach literatury dotyczących tego tematu... mile widziane cytaty i fragmenty potwierdzające moją tezę... Lub też konstruktywną dyskusję jeśli ktoś się z tą tezą nie zgadza.
ps. zapomniałem o piosenkach KSU...
Zakładki