Otóż właśnie - wszystko ma dwie strony, lub nawet znacznie więcej stron.
Gdyby liczyła się tylko wiedza i umiejętności praktyczne (w górach częstokroć znacznie ważniejsze) - to wszystko byłoby OK.
Ale niestety - w szczególności o komisji rzeszowskiej słyszałam dość nieprzyjemne rzeczy dotyczące "kolesiostwa", zresztą było o tym już kiedyś (parę lat temu) na forum.
Z trzeciej strony - pisywała tu kiedyś przewodniczka, która publicznie się przyznawała do tego, że nie zna się na kompasie i nie umie zorientować mapy.
To przepraszam - jaki jest właściwie poziom tych egzaminów, że ją w ogóle przepuszczono ?
Całkiem nie dawno zmieniano ustawę o usługach turystycznych i gruntownie przy tej okazji zmieniono terytorialnie zakres uprawnień, co było moim zdaniem krokiem w dobrym kierunku, gdyż przewodnik górski nie powinien być wg mnie oprowadzaczem po zabytkach ale osobą, która w dowolnych górach da sobie radę w każdej sytuacji i jego szkolenie powinno do tego dążyć.
Na egzaminie nie powinno być nacisku na znajomość kilkuset wsi i miasteczek na całym terenie Beskidów a na praktyczne umiejętności poradzenia sobie w górach.
No a teraz znowu ma być zmiana w drugą stronę - to jest ponoć prowadzić po górach będzie mógł każdy.
Sama nie wiem co o tym wszystkim myśleć.
No cóż - pożyjemy, zobaczymy.
Zakładki