Tak klient sam wybiera wśród setek przewodników.Tylko czy to jest wolny rynek?Wątpię.Nie znam cenników przewodników,ale wydaje mi się że im więcej będzie przewodników na rynku tym większa konkurencja i niższe ceny.A jakość pracy zostanie już oceniona przez klientów i wtedy ludzie prowadzący grupy będą sie starali jeszcze bardziej o zlecenia.
Co do wybieranych tras-Dziwi Cię wybór Połonin,Tarnicy?Dlaczego?Trasy łatwe,najbardziej rozpoznawalne i przez to najpopularniejsze.Turysta przyjeżdżający po raz pierwszy w Bieszczady czy inne góry z wycieczką praktycznie zawsze wybiera szlaki najbardziej rozpoznawalne.Porównaj sobie te szlaki z Giewontem,Ceprostradą,Gubałówką.
Kazdy by sie pewnie wybral, Drogi Heniu... Niemniej zachecam Cie do sporzadzenia z takim przewodnikiem umowy na pismie i przeczytania co jest napisane drobnym druczkiem w zalaczniku nr 17. Swego czasu jeden z klientow szeroko komentowal publicznie i w sieci jak to jego przewodnik (nazwijmy go np. 'Piotr K.') po nieudalym wyjsciu na pewien znany szczyt obciazyl go (czyli swojego klienta) dodatkowymi kosztami. W rachunku m.in. mozna bylo znalezc pozycje: ' wypozyczenie lyzki i menazki' oraz bardzo konkretna kwote (plus VAT oczywiscie).
Korzystajmy wiec z uslug przewodnickich - nawet takich jak niesienie czesci bagazu i wypozyczanie lyzki (plus VAT oczywiscie).
Dopuszczającym chętnych do pracy w charakterze przewodnika.Przyznasz chyba że ludzie których pasją jest jakiś obszar gór np.Bieszczady znaja je lepiej od przeciętnego przewodnika.A jeśli taka osoba posiada jeszcze umiejętność opowiadania o tym w sposób interesujący to bije na głowę większość przewodników po kursach.
Czy cena za dzień przewodniczenia może być niższa niż 100 zł...? bo takie ceny u niektórych w naszym regionie od kilku lat występują...Tak klient sam wybiera wśród setek przewodników.Tylko czy to jest wolny rynek?Wątpię.Nie znam cenników przewodników,ale wydaje mi się że im więcej będzie przewodników na rynku tym większa konkurencja i niższe ceny.A jakość pracy zostanie już oceniona przez klientów i wtedy ludzie prowadzący grupy będą sie starali jeszcze bardziej o zlecenia.
Czy to już może świadczyć o konkurencyjności i wolnym rynku...? Ktoś powie można jeździć za 50 zł.
kiedyś niektórzy przewodnicy mieli wizję że jak się założy działalność gospodarczą i pojeżdżą w sezonie po Bieszczadach to odkują się na cały rok - ta wizja szybko została zweryfikowana przez rzeczywistość... musisz mocno kombinować żeby ta działalność się utrzymała. W chwili obecnej zostały jednostki, które robią wiele innych rzeczy obok przewodnictwa żeby wyjść na swoje i emeryci... - przy takiej konkurencji stymulacja przedsiębiorczości w tej dziedzinie bieszczadzkiej gospodarki poprzez uwolnienie zawodu jest jakąś mrzonką.
Rynek jest dobrym weryfikatorem, ale trzeba na prawdę długo być na tym rynku i być naprawdę dobrym w te klocki - niestety trzeba też mieć dodatkową fuchę z której się będzie żyło przez cały rok bo u nas kokosów na przewodnictwie nie zbijesz.
A przewodnik górski to taki ktoś kto nie tylko lubi góry, ale taki ktoś kto lubi się górami dzielić z innymi... - dlatego zawsze będzie to bardziej pasja niż zawód.
Cena za dzień pracy w tym zawodzie poniżej 100 zł ? To chyba jakiś niesmaczny żart, bo oznacza to cenę porównywalną do dumpingowej. Osoba która chciałaby z przewodnictwa wyżyć i płacić uczciwie podatki po jednym sezonie z takimi cennikami musiałaby zamknąć interes.
Znam przewodników, którzy potrafią zażądać za dniówkę nawet 500 zł (Warszawa, Dolny Śląsk), więc są i tacy, którzy przeginają w drugą stronę.
Ostatnio edytowane przez Gar ; 06-03-2012 o 16:06 Powód: rozszerzenie wątku
Nie no ja się wcale nie dziwie :) To Ty byłeś lekko oburzony, że przewodnicy po takich szlakach prowadzą :)
Można między bajki włożyć założenie, że przybędzie miejsc pracy - szczególnie w turystyce. A niby skąd ? Jak grup jest co raz mniej ?
Co do stawek za dzień to słyszałem o takich gościach, którzy jeżdżą za cały dzień i biorą poniżej 100 zł, a są tacy co po Bieszczadach biorą do ręki i 350 zł. Także mowy o jakiejś zmowie cenowej przewodników być nie może. Czy to dużo ? Ciężko wyczuć. Przewodnik miejski po Krakowie potrafi za 3 godz. wziąć 250-300 zł.
Ostatnio edytowane przez machoney ; 07-03-2012 o 10:55
Ponieważ padła sugestia, żeby wypowiedzieli się klienci usług przewodnickich, to może ja coś dodam, chocaż ostatni razy korzystałem z tego typu spraw jako mały chłopiec (oczywiście wraz z rodzicami) w trakcie wycieczki na Śnieżkę i to tylko dlatego, że akurat był stan wojenny (albo zaraz po) i na Śnieżkę można się było dostać jedynie w grupach z przewodnikiem. Wychodziło się spod Śląskiego Domu, w grupach chyba dwudziestoosobowych, w pewnych nakazanych odstępach czasu, w atmosferze zagrożenia i niepewności, czy stojący co kawałek po drodze wopiści aby na pewno wpuszczą na szczyt.
Ale wracając do meritum - padło tu pytanie, czy usługi przewodnickie wogóle są potrzebne. No cóż, przecież są np. zwolennicy domowych wypieków, którzy za nic w świecie nie wejdą do cukierni, tak jak są ludzie, którzy wolą zgłębiać wiedzę w zaciszu domowych gabinetów i niepotrzebne są im żadne uniwersytety... .Co nie znaczy, że jeśli ktoś chce skorzystać z usług cukiernika, to trzeba mu tego zabronić.
Nie rozumiem więc za bardzo dlaczego np. Basia Z. i Machoney muszą się tu co chwilę tłumaczyć z wykonywanego zawodu/pasji. Przecież przekazując swoją wiedzę i prowadząc ludzi, którzy często są po raz pierwszy w górach, pewnie zarażają chociaż część z nich swoją pasją i górskim "bakcylem".
Ponieważ jednak według w/w projektu ustawy nic się za bardzo nie zmieni (jeśli chodzi o przewodników górskich) to całe te dywagacje, że zwiększy się konkurencja/obniżą ceny nie mają sensu. Ustawowo zniesiony ma być tylko wymóg wykształcenia, pozostałe egzaminy i kursy bez zmian.
Czy słusznym jest zatem, że przyszły przewodnik musi tak długo przygotowywać się i zdawać te wszystkie egzaminy? Oczywiście, że tak. Przecież argumenty typu, że rynek zweryfikuje i odcedzi złych "domorosłych" przewodników to mrzonki. Oczywiście, że w tym przypadku "niewidzalna ręka rynku" zweryfikuje, tylko w jaki sposób? Ktoś na wycieczce prowadzonej przez kogoś, kto wyczuł interes, był troche tańszy od przewodnika z blachą, więc zdecydowała się na niego grupka ludzi, musiał by pewnie zginąć, żeby owa weryfikacja dokonała się.
A wracając jeszcze do motywacji, dla której ludzie wybierają wycieczkę z przewodnikem - przecież nie musi być to koniecznie nieznajomość gór i strach przed nimi, ale także np. (a może przede wszystkim) chęć spędzenia swojego wolnego czasu w grupie, nie każdy wszak musi być koniecznie wielbicielem samotnego przemierzana szlaków; natomiast jeśli chodzi o młodzież, np. studencką, to na pewno często zdarza się, że np. dwie koleżanki zapisują się na wycieczkę, mając nadzieję, że poznają tam dwóch równie sympatycznych młodych chłopaków... .Nie każdy wszak lubi zapoznawać swoją drugą połówkę na dyskotece czy w wirtualnym świecie.
Jak widać na powyższych przykładach pożytki ze zbiorowego poznawania gór mogą być bardzo różne.
Tak na marginesie tej całej dyskusji, dzięki zalinkowanemu przez Basię odnośnikiowi, mogłem poczytać sobie ciekawą dyskusję n/t uprawnień przewodnickich w Polsce i poza jej granicami. Doszedłem jednak przy okazji do smutnego wniosku, że ludzie wodzący od lat wycieczki, np. w ukraińskie Karpaty, posiadający dużą wiedzę i przygotowanie, muszą odpierać argumenty osób, których poziom wiadomości jest marny, ale za to co chwilę wyskakują z nowym "atakiem" - myślę tu przede wszystkim o dyskusji z niejaką lucyną (ciekawe, czy to nie ta sama osoba, sądzac po poziomie wypowiedzi, która obecnie występuje pod nickiem dada).
Ponieważ jednak od tamtej dyskusji minęło już ze trzy - cztery lata, chcałem przy okazji dopytać się (jeśli ktoś coś wie na ten temat), czy w ukraińskim prawie zmieniło się coś i czy powstała tam jakaś instytucja "urzędowego przewodnika" po tamtejszych górach, a także jak to jest z polskim przewodnikiem, który ma tkz. uprawnienia na Beskidy Wschodnie - rozumiem, że to dotyczy tylko ich polskiej części, bo przecież de facto Beskidy Wschodnie kończą się na Bukowinie...
Ostatnio edytowane przez luki_ ; 07-03-2012 o 13:49
Nie - to jest zupełnie inna osoba.
Osobę pod nickiem dada znam osobiście i bardzo wysoko cenię za kompetencje, zaś osoba o nicku lucyna dostała na tym forum bana już ze 3 lata temu.
O ile się orientuję (ale zaznaczam że nie jestem całkiem na bieżąco, ostatnio nie interesowałam się tym, gdyż prowadziłam grupy w inne góry) w prawodawstwie ukraińskim nic się od tych trzech lat nie zmieniło.
To już Darek (czyli dada) będzie zapewne bardziej władny dać odpowiedź na to pytanie.
Jeszcze jedno - mam całkiem inny zawód wykonywany na co dzień (jestem informatykiem), przewodnictwem zajmuję się w swoim wolnym czasie - w weekendy i w czasie urlopów i to oczywiście nie wszystkich, bo przecież chcę też mieć coś z urlopu dla siebie.
Pracując wyłącznie jako przewodnik nie wyżyłoby się z tego, zwłaszcza mieszkając tak jak ja w pewnym oddaleniu od gór.
Czterech panów B.
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki