Jade sobie pociagiem do Krakowa. W pewnym momencie wpada rewizor, mina zacięta, garniturek na błysk , ogólnie pysk obozowego kapo. Żada biletow. Sprawdza mój. „A bilet na zwierze gdzie?? Przewozi pani zwierze bez biletu!!”. Na jakie zwierze u licha??? Mowi mi , ze mam wogole niewlasciwy bilet i będzie mandat 200zl. Facet woła dwoch kumpli , którzy buszuja po pociagu.
Domagaja się wlasciwego biletu albo dokumentow na wystawienie mandatu. Rewizorzy zaczynaja wrzeszczec na mnie i na konduktora, wyzywac, straszyc konsekwencjami.
Mam wrazenie, ze gadam z debilem, jestem na planie jakiejs glupawej komedii, no i troche się zaczynam rozglądac za „ukrytą kamerą”
Dokumentow nie zamierzam im dac, mowie ze nie mam.. Z tej racji wzywaja policje, grożąc , ze podniesie to kilkukrotnie cene mandatu. Jako, ze minelismy już Brzeg, policja ma czekac na dworcu w Opolu.
W miedzyczasie się dowiaduje, ze ponoc już jak mnie widzieli z daleka to mieli pewnosc , ze beda ze mna klopoty bo „takie Cygany co jada z pięcioma torbami zawsze sprawiaja problemy”. Mowie mu więc , ze chyba w zyciu Cygana nie widzial. „Niech se pan wpisze w neta Wiki Cyganie i poczyta, to zupelnie inny typ urody”- co spotyka się z duzym aplauzem współpasazerow, którzy zaczeli się już gromadzic w korytarzu.. No i jeszcze większym rozwścieczeniem rewizorow, toczących już prawie pianę z mordy.
Po raz kolejny probuje się grzecznie dopytac o co im chodzi. Przeciez mam wlasciwy bilet, na dobra trase, spółke, bez znizki. Ten twardo, ze popełnilam wykroczenie przewożąc bez biletu zwierze, psa dokladnie..
– „Jaki pies?????? Gdzie????”
No tu , koło pani, na siedzeniu..
Tu??? Ale to jest.....czapka....
I właśnie w tym momencie pociag się wtacza na dworzec Opole Główne...
Wsiada trzech policjantow. Pytaja kto jedzie bez biletu i jeszcze się stawia. Rewizor przybiera kolor buraczkowy ,pokrywa się sinymi, rozlewajacymi plamami i probuje wyjąkac: „Zzzzzaszła pppppommmmyłka, nnnniepppporozzzzumienie...”
Policjanci skoro już przybyli muszą spisac protokół. Przesłuchuja rewizora, konduktora, wspolpasazerow i mnie. Jakos nie moge zachowac powagi, ksztusze się ze smiechu. Pytam czy mandat mial być za brak biletu czy kagańca? Policjant opluwa mnie wybuchajac smiechem i duszac się spazmatycznym kaszlem wybiega na korytarz. Drugi, młody, wygladajacy na praktykanta, pyta: „I co ja biedny mam wpisac? Pasażerka przewozila futrzana czapke, która została błędnie wzieta za psa?”. Starszy, probujac się uspokoic: „Marcin, nazwijmy go Szarik”.
Wszyscy pasazerowie zgodnie twierdza, ze ogon czapki zwisał za siedzenie i wygladalo jakby pies nim merdał. No tak... Poza stacjami.. Fakt, jak pociag stal to merdanie ustawalo..
Na korytarzu już pelno gapiów. Kazdy ciekawy czemu pociąg ma opóźnienie. Ktos pyta: „A łape chociaz podaje??”, -”Biedaczek, on nie ma łap, ma tylko ogon!!”
Po wypelnieniu formalnosci policjanci się oddalaja, kichając, kaszląc i trzymajac za obolałe od śmiechu brzuchy. Rewizorzy znikneli, nawet nie wiem kiedy, jakby rozpłyneli się w powietrzu.
Otwieram okno, by razem z Szarikiem pomachac policjantom. Ale oni nie patrza na pociag. Jeden z nich zdjął czapke, taka zwykłą, z daszkiem. Podsuwa ja drugiemu pod nos i udaje, ze atakuje: „Hau Hau Hau!!! Wrrrrrrrr....”
Szarik w uzyciu codziennym
Szarik odpoczywa na krześle
Szarik uczy się chodzic na smyczy
Zakładki